Koniec protestu w katowickim szpitalu
Pracownicy przeznaczonego do likwidacji i
zadłużonego Szpitala im. Jędrzeja Śniadeckiego w Katowicach po
piętnastu dniach okupacji holu szpitala odstąpili od
protestu po tym, jak władze miasta wyznaczyły termin spotkania z
nimi. Rozmowy zaplanowano na środę.
04.03.2005 | aktual.: 04.03.2005 14:21
Zdecydowaliśmy się odstąpić od protestu, ponieważ władze miasta wyraziły chęć podjęcia z nami partnerskich i konstruktywnych rozmów, bez prób nacisku i wymuszania decyzji, podczas gdy wcześniej w ogóle nie podejmowano z nami dialogu - powiedziała jedna z protestujących, ordynator oddziału internistycznego Lidia Trzaska-Michalska.
Dodała, że ważną przesłanką tej decyzji było wyrażenie zgody na udział w rozmowach w roli obserwatora prof. Władysława Nasiłowskiego, wieloletniego kierownika Katedry Medycyny Sądowej Śląskiej Akademii Medycznej, prezesa Sądu Lekarskiego Śląskiej Izby Lekarskiej. To niekwestionowany autorytet moralny, którego obecność gwarantuje, że rozmowy będą konstruktywne. Wierzymy, że władze miasta uznają podczas rozmów słuszność naszych argumentów - podkreśliła Trzaska-Michalska.
Akcja protestacyjna przeciwko planom władz miasta
Akcja protestacyjna przeciwko planom władz miasta, dotyczących restrukturyzacji placówki, w tym - likwidacji oddziału wewnętrznego, była prowadzona przez całą dobę. Rotacyjnie, co kilka godzin, wymieniało się od kilku do kilkunastu pracowników szpitala, pielęgniarek i lekarzy. Protest prowadzili w ramach swojego wolnego czasu lub zaraz po dyżurze szpitalnym. Nie zakłócał on pracy szpitala.
Władze miasta, które jest organem założycielskim szpitala, z zadowoleniem przyjęły decyzję o odstąpieniu od protestu. Zdaniem naczelnika Wydziału Zdrowia Urzędu Miasta Jerzego Łączkowskiego, ten pozytywny skutek mogły przynieść argumenty nowego dyrektora szpitala. Andrzej Sokólski objął swoje stanowisko 1 marca, już w czasie trwania protestu.
Przedstawił on pracownikom sytuację szpitala, która jest bardzo trudna. Pieniędzy nie ma praktycznie na nic, brakuje nawet na żywność i leki. Zaapelował o rozważenie zakończenia protestu i najwyraźniej ten apel odniósł skutek. Cieszymy się, że pracownicy podjęli taką decyzję - powiedział Łączkowski.
Władze miasta uważają, że likwidacja zadłużonego na ok. 18 mln zł szpitala jest nieunikniona. Zgodnie z ich planami, część szpitala, m.in. zakład opiekuńczy dla osób przewlekle chorych, nadal ma funkcjonować jako nowy podmiot, bez obciążenia długiem. Zobowiązania szpitala przejmie miasto.
Kością niezgody jest oddział internistyczny
Protestujący również chcą powołania nowego, niezadłużonego podmiotu, ale kością niezgody jest oddział internistyczny - władze miasta chcą go zlikwidować, motywując to jego fatalnym stanem budowlanym i sanitarnym, a pracownicy uważają, że powinien pozostać w nowym podmiocie.
Prezydent Katowic Piotr Uszok zapewnia, że pracownicy znajdą zatrudnienie w nowym podmiocie oraz innych szpitalach miejskich, między które ma być podzielony kontrakt szpitala Śniadeckiego z Narodowym Funduszem Zdrowia. Nie wszyscy pracownicy ufają jednak tym zapewnieniom. Obawiają się, że pracy nie będzie dla wszystkich, a umowy będą zawierane na gorszych warunkach.
Dług szpitala to przede wszystkim efekt tzw. ustawy 203, ale również niedoszacowanych kontraktów w minionych latach i stosunkowo późno rozpoczętego procesu restrukturyzacji. Tzw. ustawa 203 została przyjęta przez poprzedni parlament, po protestach pielęgniarek w 2000 r. Zakładała ona wzrost płac pracowników służby zdrowia w 2001 roku o 203 zł brutto, a w roku następnym - o 170 zł. Nie ustalono jednak wówczas, kto miał przekazać szpitalom i przychodniom pieniądze na ten cel.