Koniec marzeń o taniej energii
Przez dziesięciolecia żyliśmy naiwną wiarą w tanią energię. Koniec marzeń! Ropa się wyczerpuje, a jej ceny idą w górę. Przed światem dwie drogi: albo utoniemy w krwawych wojnach naftowych, albo zbudujemy społeczeństwo postnaftowe. Czasu jest mało, ale wybór wciąż jeszcze należy do nas – uważa amerykański ekspert Michael T. Klare.
26.11.2007 | aktual.: 26.11.2007 11:50
Zasoby ropy mają swoją określoną wielkość i geolodzy od dawna ostrzegali, że w końcu się wyczerpią. Wydobycie ropy, jak wszystkich surowców nieodnawialnych, przebiega po krzywej parabolicznej. Produkcja początkowo szybko rośnie, potem wyhamowuje aż do wyczerpania mniej więcej połowy zasobów. W tym momencie zostaje osiągnięty szczyt zrównoważonej produkcji (w przypadku ropy fachowcy mówią o peak oil), po którym wydobycie nieodwracalnie zaczyna się zmniejszać. Staje się ono wreszcie tak kosztowne, że sięganie po niewielkie resztki pozostałe w złożach przestaje się opłacać.
Większość geologów zajmujących się ropą jest zdania, że właśnie wyczerpaliśmy połowę pierwotnych światowych zasobów ropy, a zatem zbliżamy się do szczytowego punktu globalnej produkcji tego surowca. Debata właściwie toczy się tylko na temat tego, jak blisko punktu peak oil jesteśmy: jedni twierdzą, że już go minęliśmy, inni, że nastąpi to za kilka, może kilkanaście lat.
Sto dolarów za baryłkę i co dalej!
Najbardziej chyba dramatycznym sygnałem jest spektakularny wzrost ceny ropy – osiąga 100 dol. za baryłkę (a pojawiają się prognozy, że może osiągnąć 250 dol. – według Niemieckiego Instytutu Gospodarki). Podawano wiele doraźnych przyczyn tego wzrostu, m.in. niepokoje w nigeryjskiej roponośnej delcie Nigru, sabotaże rurociągów w Meksyku, wzmożoną aktywność huraganów w Zatoce Meksykańskiej czy obawy przed atakiem Turcji na kurdyjskie bazy w Iraku. Głębsze realia są jednak takie, że większość krajów producentów ropy prowadzi wydobycie na maksymalnym poziomie i jest im coraz trudniej zwiększyć produkcję dla sprostania rosnącemu zapotrzebowaniu międzynarodowemu.
Michael T. Klare
Źródło: The Nation Pełna wersja artykułu dostępna w aktualnym wydaniu "Forum".