ŚwiatKoniec liberalizmu

Koniec liberalizmu

Szczyt antyglobalistów w Porto Allegre (fot. AFP)
Liberalna doktryna ekonomiczna i polityczna miała być lekiem na całe zło. Tym złem w Ameryce Łacińskiej był komunizm, nepotyzm, korupcja, zadłużenie i jeszcze wiele innych plag, które nękały państwa tego regionu. Na początku lat 90. większość latynoamerykańskich krajów obrało neoliberalny model rozwoju. Dziesięć lat później – bez względu na to czy to się komuś podoba czy nie – liberalizm jest w odwrocie. Gwoździem to trumny koncepcji neoliberalnych w Ameryce Łacińskiej był kryzys w Argentynie. Obecnie coraz głośniej mówi się o interwencjonizmie państwowym.

Wielki odwrót

Ameryka Łacińska odwraca się od liberalizmu. Nawet Chile, które przez długi czas było uważane za sztandarowy przykład zwycięstwa koncepcji neoliberalnych, odeszło od tej doktryny w czystym wydaniu. Od 2000 r. w kraju tym rządzi socjaldemokrata R. Lagos, były minister w rządzie prezydenta S. Allende, obalonego przez wojskowy pucz A. Pinocheta w 1973 r.

Jednak jeszcze większe porażki poniósł neoliberalizm w 2002 r. Lewicowi kandydaci zwyciężyli w Brazylii (L. I. Lula da Silva) oraz Ekwadorze (L. Gutiérrez). Zaczęto mówić o powstawaniu „osi dobra” (wliczając w to jeszcze H. Chaveza i F. Castro), co było czytelną aluzją do „osi zła” G. W. Busha.

”Washington Consensus”

Stany Zjednoczone są dla Ameryki Łacińskiej tym, czym dla krajów Europy-Środkowej był Związek Radziecki – twierdzi Zbigniew Brzeziński, którego bardzo ciężko oskarżyć o antyamerykanizm (książka „Plan gry”). Ta dominacja przejawiała się w bardzo różny sposób: od interwencji zbrojnych po szantaż ekonomiczny. Przejawem takiej dominacji było narzucanie państwom Ameryki Łacińskiej tzw. Washington Consensus. Był to zbiór zasad, opracowany w 1989 r., który miał wyznaczać drogę, jaką miały podążać państwa tego regionu. Do tych zasad zaliczono m.in.: liberalizację handlu, zniesienie barier dla zagranicznego kapitału, deregulację rynku pracy, maksymalne obniżenie podatków i ceł oraz prywatyzację wszystkiego co się dało.

Obraz
© Prezydent L. I. Lula da Silva przemawia do rodaków (fot. AFP)

„Washington Consensus” miał być odpowiedzią na kryzys gospodarczy, jaki dotknął Amerykę Łacińską w latach 80., gdzie zwykło nazywać się ten okres mianem „straconej dekady”. Kryzys zadłużeniowy pogrążył większość krajów tego regionu. Nic dziwnego, skoro Meksyk, Argentyna i Brazylia były największymi dłużnikami na świecie. Międzynarodowe instytucje finansowe, takie jak np. Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW), miały prostą receptę na wyjście z kryzysu – zastosowanie zasad „Washington Consensus”. Co ciekawe, a na co zwraca uwagę wybitny uczony amerykański, Noam Chomsky, recepty proponowane przez MFW nigdy nie zostały zastosowane w żadnym państwie wysoko rozwiniętym (ze Stanami Zjednoczonymi włącznie). Koszty społeczne takich „reform” byłyby dla społeczeństw tych krajów nie do przyjęcia.

Kolebka antyglobalizmu

W Ameryce Łacińskiej początkowo wydawało się, że neoliberalne koncepcje przynoszą zamierzone skutki. Jednak po dziesięciu latach królowania tego modelu gospodarczego coraz więcej krajów mówi: „liberalizm – tak, wypaczenia – nie”, co w skrócie oznacza, chcemy budować dobrobyt państwa na podobnych zasadach co w krajach Europy Zachodniej, gdzie o „czystym” liberalizmie nikt nie chce słyszeć.

Rzeczywiście, część latynoamerykańskich elit zyskało na neoliberalnych zmianach gospodarczych. Miasto Meksyk jest pełne milionerów (i to w „twardej” walucie). Pozostały jednak niezliczone morza dzielnic biedy, gdzie neoliberalizm oznacza po prostu wyzysk. Nic więc dziwnego, że komunistyczna Kuba, która przecież nie jest rajem na ziemi, jest dla wielu Latynosów prawdziwą „ziemią obiecaną”.

Obraz
© Meksykańscy zapatyści są przeciwni neoliberalnej gospodarce (fot. AFP)

Ameryka Łacińska jest też miejscem wybuchu światowego protestu wobec neoliberalizmu i globalizacji. W 1994 r. w meksykańskim stanie Chiapas rozpoczęło się powstanie, którego jednym z głównych celów był sprzeciw wobec globalizacji gospodarki, przez przystąpienie Meksyku do NAFTA. Dziś przywódca zapatystów subcomandante Marcos często umieszczany jest na sztandarach antyglobalistów jako symbol wspólnej walki z neoliberalizmem. W Ameryce Łacińskiej, a konkretnie w Porto Allegre w Brazylii, co roku odbywa się światowy szczyt antyglobalistów, będący odpowiedzią na organizowany przez kręgi oficjalne i biznesowe szczyt w Davos. Porto Allegre udowadnia, że antyglobalizm to nie tylko uliczne potyczki z policją, ale pewna koncepcja polityczno-ekonomiczna, która zasługuje przynajmniej na chwilę głębszych analiz.

Początek końca neoliberalizmu

Początek końca neoliberalizmu w Ameryce Łacińskiej zaczął się w 1994 r. w Meksyku. Jednak załamanie gospodarcze, które niechybnie pociągnęłoby w dół nie tylko kraje tego regionu, ale także inne państwa świata, zostało powstrzymane przez USA dzięki wpompowaniu w Meksyk 40 mld dolarów. Amerykanie nie byli jednak już tak hojni w czasie kryzysu w Brazylii (1998), nie mówiąc o Argentynie (2001-2002). Właśnie ten ostatni kraj był gwoździem to trumny koncepcji neoliberalnych w Ameryce Łacińskiej. Argentyna odrzuciła wyrzeczenia narzucane przez MFW, od których uzależniano pomoc. Propozycje formułowane przez Fundusz były fizycznie niemożliwe do spełnienia dla zrujnowanego kraju.

Kryzys w Argentynie stał się punktem zwrotnym, albo raczej punktem odwrotu od Washington Consensus. Coraz więcej państw latynoamerykańskich zapowiada wprowadzenie rozwiniętych programów socjalnych, co oznacza wzrost interwencji państwa. Brazylia i Argentyna nie chcą nawet słyszeć o budowie Strefy Wolnego Handlu Obu Ameryk mocno lansowanej przez Amerykanów, a co jeszcze silniej miało związać kraje tego regionu z neoliberalnym modelem rozwoju.

Nowy prezydent Brazylii L. I. Lula da Silva jest prekursorem nowego myślenia w Ameryce Łacińskiej. Niegdyś uważany za największego wroga liberalizmu na kontynencie, dziś nie jest tak radykalny w swoich ocenach. Toteż brazylijski rynek i gospodarka przyjęły jego zwycięstwo ze spokojem. Lula mówi o walce z analfabetyzmem, wyzyskiem, biedą i głodem. Jeżeli jego program polityczny i gospodarczy odniosą sukces, brazylijski cud gospodarczy może promieniować na cały kontynent.
Marcin F. Gawrycki

Źródło artykułu:WP Wiadomości

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)