Koniec legendy Gawędy?
Słynny harcerski zespół Gawęda zaraz się
rozpadnie. Odwołał bożonarodzeniowy koncert "Kolędy-Gawędy", na
którym dzieci śpiewały od 12 lat - ubolewa "Nowy Dzień".
10.12.2005 | aktual.: 10.12.2005 08:36
Sytuacja jest tragiczna - bije na alarm Andrzej Kieruzalski, założyciel zespołu. W latach 70. dzieci po 20 godzin czekały, żeby dostać się na przesłuchania do związanej z ZHP Gawędy. Wtedy grupa liczyła 600 osób. Dzisiaj jest 150 dzieci i ciągle ich ubywa.
Dzieci były rozczarowane - mówi pani Barbara, która prowadzi zajęcia pozasceniczne, z zespołem jest związana od 37 lat. Zapisały się do Gawędy, żeby występować na scenie. Długo czekały na ten moment. Przyszły tutaj nie tylko po to, żeby uczyć się tańczyć i śpiewać, ale także, żeby brać udział w koncertach.
O losach zespołu decyduje teraz Urszula Wacowska, dyrektorka Pałacu Młodzieży. To ona odwołała koncert. Jej zdaniem harcerska Gawęda z oberkami i mazurami jest już niemodna.
Na pytanie, czy planuje zlikwidowanie Gawędy, odpowiada wymijająco. Nie chcę jej zamykać, ale jak tak dalej pójdzie ona sama się zamknie, bo nie będzie dzieci na zajęciach - mówi Wacowska. Dyrekcja Pałacu nie ukrywa, że chce zmienić profil zespołu na bardziej młodzieżowy. Szuka instruktora tańca nowoczesnego i nowego szefa.
Założyciel zespołu pan Andrzej Kieruzalski od 12 lat powinien być na emeryturze - dodaje pani Wacowska. Czekam, aż wskaże swojego zastępcę. Gawęda w starej formie nie odpowiada już oczekiwaniom dzieci. One chcą tańczyć, ale nowoczesne układy.
Problem w tym, że dyrekcja Pałacu Młodzieży blokuje instruktorów. Zajęcia taneczne prowadzi jedna dziewczyna. Wychowanka Gawędy. Byli członkowie zespołu, którzy są teraz studentami szkół artystycznych lub teatralnych, na zajęcia nie mają wstępu. Dyrekcja tłumaczy, że zespół musi się stosować do przepisów oświatowych, zajęcia mogą prowadzić tylko osoby z wykształceniem pedagogicznym.
Przepisy wiążą nam ręce - twierdzi Andrzej Kieruzalski. Jak mamy się rozwijać, gdy zespół jest traktowany niczym klasa w szkole. Mamy zaprzyjaźnionych aktorów, tancerzy i choreografów, ale oni nie mają do nas prawa wstępu, bo nie mają uprawnień. Wcześniej przez lata z nami współpracowali. (PAP)