Konflikt z rybą w roli głównej
Rybacy nie mogą łowić dorsza w okresie ochronnym. Bez przeszkód wyławiają go wtedy morscy wędkarze. Konflikt - z rybą w roli głównej - może wybuchnąć w każdej chwili - czytamy w "Głosie Szczecińskim".
Skąd się wziął problem? Wędkarzy łowiących z kutrów obowiązuje limit. W ciągu doby mogą wyciągnąć z wody 5 sztuk dorszy. Rzeczywistość jest inna. Są tacy, którzy łowią dziennie do kilkuset kilogramów.
Przepisy mówią również, że wędkarze nie mogą złowionej ryby sprzedać. Z tym - według dziennika - też bywa różnie. Nic dziwnego, że rybacy złym okiem spoglądają na wędkarzy. Obawiają się, że proceder może zaszkodzić i tak wytrzebionej już populacji dorsza.
Kontrolowanie połowów sportowych nie jest łatwe. Nadzór nad sportowym połowem ryb w Bałtyku sprawują Okręgowe Inspektoraty Rybołówstwa. Zdaniem kontrolerów, trudno ustalić ile każdy z wędkarzy przebywających na pokładzie złowił ryb. Rachunki są nieubłagane. Ostatnio na pokładzie jednego z kutrów w Ustce, kontroler znalazł u wędkarza 53 sztuki dorsza.
Choć był to podobno odosobniony przypadek, łatwo policzyć. Pięć kutrów razy 10 wędkarzy, razy (co najmniej) 7-10 sztuk dorszy, to łączna suma złowionej ryby może wynieść nawet tonę - szacuje gazeta.
Kontrolerzy kwitują sprawę krótko. Pomysł na wędkarstwo morskie jest trafiony. Ale regulamin sportowego połowu ryb jest omijany. Złowiona przez wędkarzy ryba jest później sprzedawana np. właścicielom smażalni. To łamanie prawa - dodają.
Zdaniem cytowanych przez dziennik inspektorów OIR, najlepszym sposobem na poprawienie sytuacji byłoby zaostrzenie kontroli jednostek pływających z wędkarzami i ograniczenie połowów na wędkę w okresie ochronnym dorsza - pisze "Głos Szczeciński". (PAP)