Konduktorzy bez pracy, bo firma była okradana
650 pracownikom bytomskiego Przedsiębiorstwa Komunikacji Miejskiej grozi bezrobocie. Konduktorzy już są bez pracy. Według "Dziennika
Zachodniego" bytomska firma przewozowa zbankrutowała m.in. dlatego, że była systematycznie okradana. Szacowane straty to 800 tys. zł.
Z Przedsiębiorstwa Komunikacji Miejskiej Bytom SA, firmy postawionej kilka dni temu w stan likwidacji, ktoś wypompował setki tysięcy złotych - pisze gazeta. Dwa lata temu w firmie wdrożono program pilotażowy mający ratować miejsca pracy. Na wyposażenie i ubranie 283 pracowników (w tym 230 konduktorów) z rezerwy marszałka województwa śląskiego - za pośrednictwem Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Katowicach i Powiatowego Urzędu Pracy w Bytomiu - wydano prawie 2,8 mln zł.
Za pieniądze te kupiono m.in. 190 toreb za łącznie 38 tys. zł (200 zł za sztukę), ponad 138 tys. zł z tej kwoty wydano na ubrania dla pracowników. Według dokumentów każdy konduktor dostał parę spodni za 100 zł - podaje gazeta.
Nie dostaliśmy od firmy żadnych spodni - twierdzi przewodnicząca Związku Zawodowego Konduktorów Laura Klekocka. Do konduktorów nie trafiły również radiotelefony, na które wydano 61 tys. zł (kupiono ich 15, każdy za ponad cztery tys. zł). Na 190 kas fiskalnych poszło aż 480 tys. zł, do firmy trafiły jednak kasy nie rejestrujące sprzedaży biletów.
Zastępca dyrektora bytomskiego urzędu pracy Iwona Szczudło, zapewnia, że wszystkie zakupione rzeczy zostały policzone przez jej podwładnych. Sprawdzili też faktury - były bez zarzutu.
Według informacji gazety, mechanizm wypompowywania publicznych pieniędzy wyglądał tak: PKM kupował np. odzież, którą ewidencjonowano w odpowiednim wykazie. Potem kontrola z pośredniaka liczyła wydatki, zatwierdzała faktury i wypłacała pieniądze. Następnie z niektórych rzeczy, np. spodni, rezygnowano: faktury wracały do sprzedawców z prośbą o korektę, lecz pieniędzy PUP-owi nie oddano.
Jak szacują pracownicy bytomskiej firmy, wyprowadzono w ten sposób ok. 800 tys. zł - pisze "Dziennik Zachodni". (PAP)