"Komunikat krakowskiej kurii spóźnionym ostrzeżeniem"
Komunikat krakowskiej kurii w
sprawie ujawniania współpracy duchownych z SB jest kolejnym
środkiem nacisku na księży, którzy popierają albo prowadzą
"oddolną akcję lustracyjną" w Kościele, by nie szli śladem ks.
Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego - uważa publicysta "Polityki" Adam
Szostkiewicz. Jego zdaniem, jest to jednak apel spóźniony.
W komunikacie krakowskiej Kurii Metropolitalnej napisano m.in., że lista nazwisk kapłanów podejrzewanych o współpracę z SB może być sporządzona tylko na podstawie dokładnych badań całej sprawy, a "nie w oparciu o jednostronne notatki pracowników SB". Komunikat informuje ponadto, że kard. Stanisław Dziwisz zlecił badanie dokumentów zgromadzonych w archiwach IPN pracownikom naukowym z Wydziału Historii Kościoła PAT w Krakowie. "Poza nimi żaden z księży nie otrzymał upoważnienia do publikacji wiadomości zawartych w tych archiwach" - czytamy w komunikacie.
Na środę były kapelan hutniczej "Solidarności", zwolennik ujawnienia prawdy o współpracownikach SB w Kościele, ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski zapowiedział konferencję prasową. Jak powiedział, nie wie jeszcze, czy poda na niej informacje o księżach - tajnych współpracownikach, ale na pewno ustosunkuje się do stanowiska kurii.
Jest to taki środek nacisku "za pięć dwunasta". Widocznie władza kościelna uznała, że sytuacja jest dość poważna, skoro posunęła się do takiego gestu. Moim zdaniem jest to kolejne ostrzeżenie dla księży, żeby jednak nie szli śladem księdza Isakowicza-Zaleskiego, ale skorzystali z możliwości, które Kościół chce otworzyć, czyli specjalnych komisji, albo czekali na dalsze posunięcia władzy kościelnej - uważa Szostkiewicz.
Jego zdaniem, są dwa oczywiste powody tego apelu: pierwszy, to głos troski ważnego hierarchy Kościoła katolickiego w Polsce o przyszłość instytucji, którą reprezentuje, drugi zaś to fakt, że powrót do oddolnej akcji lustracyjnej kilka dni po wizycie Benedykta XVI w Polsce "wydaje się zgrzytem".
Wobec tego nie dziwię się kardynałowi Dziwiszowi, że teraz powiedział to, co powiedział. Wszystko to jednak dzieje się za późno. Trzeba powiedzieć, że może Kościół nie do końca wykazał się dalekowzrocznością wcześniej i teraz zbiera tego złe owoce. Gdyby wcześniej poważnie traktował głosy ostrzegawcze, o tym, że taki problem lustracyjny w Kościele jest i o tym, że on wypłynie, gdyby wcześniej Kościół wyznaczył jasne reguły postępowania, to nie trzeba by było dzisiaj takich dramatycznych interwencji - powiedział Szostkiewicz.
Jego zdaniem Kościół powinien był wypracować stanowisko obowiązujące duchownych w Polsce, którzy podejmują temat lustracyjny i podać je publicznie do wiadomości. Na pewno można było się bardziej postarać. Są przykłady innych Kościołów w naszym rejonie Europy, które jakoś ten problem próbowały też rozwiązać: Kościół litewski, słowacki, węgierski, byłej NRD- dodał Szostkiewicz.
Powiedział też, że rozumie "akt determinacji księdza Zaleskiego". "On próbował alarmować, próbował uzyskać jakieś jasne stanowisko swojej władzy kościelnej na ten temat i tego się w swojej ocenie nie doczekał i dlatego robi, to co robi" - dodał.