Komputery w urzędach niewłaściwie chronione
Większość komputerów będących w posiadaniu
polskich urzędów, w tym także tych najważniejszych, nie jest
należycie chroniona - powiedział Ryszard Taradejna, były
dyrektor departamentu w MSWiA, zajmujący się przez wiele lat
problematyką ochrony tajemnicy państwowej i służbowej.
06.04.2004 | aktual.: 06.04.2004 21:27
Taradejna ocenił też, że wyciek informacji z MSZ ma "ciężar gatunkowy bomby", a "w najlepszym przypadku podważy zaufanie do Polski. (...) Czym innym jest wyciek drobnej informacji z małego urzędu gminy, a czym innym informacji z MSZ, może to być nie do odrobienia dla państwa" - ocenił.
12 dysków u Urbana
W najnowszym wydaniu tygodnika "Nie" w artykule pt. "Cimoszewicz obnażony" napisano, że 12 twardych dysków z komputerów Ministerstwa Spraw ZagranicznychSpraw Zagranicznych znalazło się w redakcji tygodnika. Na dyskach zapisane są m.in. zasady działania oficerów wywiadu w placówkach dyplomatycznych, warianty zabezpieczenia budynków MSZ oraz dane oficerów BOR ochraniających resort.
Ochronę informacji niejawnych regulują w Polsce przepisy. W większości urzędów jest pełnomocnik do spraw ochrony informacji niejawnych. Ludzie mający dostęp do informacji tajnych przechodzą skomplikowaną procedurę sprawdzającą i szkolenie.
Taradejna podkreślił, że może być kilka przyczyn wycieku informacji z urzędów - skomplikowane przepisy, których urzędnicy nie są w stanie zapamiętać, duża liczba informacji chronionych oraz mentalność Polaków, "którzy najpierw zastanawiają się, czy przepis jest mądry i jak go ominąć".
Niechronione pomieszczenia
Taradejna powiedział, że większość urzędowych komputerów w Polsce nie tylko nie jest należycie chroniona, by przetwarzać na nich niejawne informacje, ale też znajduje się w niechronionych pomieszczeniach. "Można więc wejść do pokoju, ukraść cały komputer, a jeśli jest więcej czasu, przegrać z dysku najciekawsze informacje" - ostrzegł.
Pytany o hasła zabezpieczające komputery podkreślił, że dla specjalistów na złamanie ich potrzebne są minuty, czasem sekundy. "To jest dobre, by do komputera nie włamało się pięcioletnie dziecko, a nie by zabezpieczyć się przed fachowcami" - ocenił.
Taradejna przyznał, że istnieją techniczne możliwości ochrony komputerów, ale ma je niewiele urzędów. "Jeśli nawet posiadamy urządzenia do szyfrowania, to pamiętajmy, że zainteresowani włożą więcej wysiłku i będą mogli rozszyfrowywać nasze dane" - podkreślił.
Podsłuchiwane komputery
W napisanej przez niego książce ("Dostęp do informacji publicznej a prawna ochrona informacji dotyczących działalności gospodarczej, społecznej i zawodowej oraz życia prywatnego") na ten temat znalazły się opisy zagrożeń wynikających z przechowywania informacji chronionych w komputerze. Wynika z nich, że komputery mogą być podsłuchiwane (nawet z kilkuset metrów), informacje "wykasowane" można odzyskać (nawet sformatowanie dysku nie usuwa danych, a jedynie utrudnia do nich dostęp), do komputerów łatwo jest się włamać.
"Dobrze jest dokonywać kasacji dysków systematycznie, by żaden nie zapodział się wśród 'rupieci'" - radzi w książce ekspert i dodaje, że najlepiej jest zniszczyć taki dysk całkowicie - najlepiej "powierzyć płomieniom w czeluściach pieca".
Taradejna powiedział, że zazwyczaj do przecieku informacji dochodzi w 40% z winy techniki, w 60% z winy pracownika. Pytany o przyczynę afery w MSZ powiedział: "Bardzo możliwe - ja tego nie wiem - ale bardzo możliwe, że powierzono to człowiekowi nieprzygotowanemu należycie. Możliwe, że nastąpił błąd w systemie funkcjonowania ochrony w samym ministerstwie" - dodał.