"Kompromitacja Sejmu, porażka Sojuszu"
Wbrew opiniom prawników i zdrowemu
rozsądkowi, posłowie w ostatniej chwili zdecydowali o głosowaniu
nie tylko sprawozdania sejmowej komisji śledczej ds. afery Rywina,
ale także wniosków mniejszości. Doprowadziło to do kuriozalnej w
historii polskiego parlamentaryzmu sytuacji, gdy Sejm w głosowaniu
ustalał prawdę w sprawie, w której wyrok wydał już sąd - pisze
"Trybuna".
29.05.2004 | aktual.: 29.05.2004 07:11
Polityczna zawierucha odbywała się w niezwykle gorącej atmosferze, przy kłótniach, przepychankach i obalaniu raz przyjętych zasad. Zakończyła się natomiast wielką awanturą, zerwaniem obrad i opuszczeniem sali przez opozycję oraz brakiem ostatecznego rozstrzygnięcia. Wszystko to działo się - jak ujął marszałek Sejmu Józef Oleksy - w "jednej wielkiej luce prawnej", a procedury ustalały nie ustawy i Regulamin Sejmu, ale ustne zobowiązania poszczególnych polityków, co prowadziło do wielu nieporozumień i kłótni - komentuje dziennik piątkowe wydarzenia w Sejmie.
Sytuacja na sali obrad zmieniała się przy tym, jak w kalejdoskopie, a w całodziennej batalii nad raportem komisji śledczej zwycięstwo przechodziło z rąk do rąk. Zaczęło się natomiast od jednej z najbardziej spektakularnych porażek Sojuszu Lewicy Demokratycznej w tej kadencji Sejmu. I to na własne życzenie. Ponad 30 parlamentarzystów SLD nie przyszło na głosowanie. Jak nam powiedział jeden z posłów Sojuszu, większości spośród nieobecnych partyjnych kolegów... spieszyło się do domowych pieleszy na weekend. Niektórzy natomiast specjalnie opuścili salę, bo nie chcieli jednoznacznie opowiedzieć się w sprawie raportu - pisze "Trybuna".