Kompromitacja biegłych
Pachnie już nie kompromitacją, ale klęską
wymiaru sprawiedliwości. Od kilku miesięcy przed sądami rozsypują
się największe afery gospodarcze III Rzeczypospolitej. Z powodu
biegłych - pisze w "Gazecie Wyborczej Bogdan Wróblewski.
09.10.2004 | aktual.: 09.10.2004 08:10
Przypomina on, że w maju sąd zwrócił prokuraturze sprawę Grzegorza Wieczerzaka, b. prezesa PZU Życie oskarżonego o narażenie spółki na 173 mln zł strat. Zawiniła opinia biegłej. Sędzia zdemaskował jej niekompetencję: podpuścił ją, prosząc, by potwierdziła istnienie wymyślonej na poczekaniu metody analizy ekonomicznej. Potwierdziła.
Wczoraj doszło do gorszących scen z udziałem innych biegłych. Najpierw w sprawie FOZZ sąd ukarał biegłego za "uporczywe uchylanie się od wydania opinii". Nad najpoważniejszą aferą gospodarczą zawisło widmo przedawnienia.
W tym samym czasie na sali obok sąd zakwestionował opinię rzeczoznawcy od wyceny nieruchomości, która jest podstawą oskarżenia b. prezesa PZU SA Władysława Jamrożego.
Można winić biegłych, ale nie za wszystko. Znaczna część odpowiedzialności spada też na prokuraturę. Bo to prokurator powinien wychwycić, czy biegła nie popełniła plagiatu - jak pewnie było w sprawie Wieczerzaka. To prokurator narzucił biegłej z procesu Jamrożego metodę wyceny, którą podważyła obrona, a teraz sąd. A sprawę FOZZ sąd zwrócił w 1993 r. prokuraturze, bo wykrył, że jako biegłych ustanowiła ona pracowników FOZZ!
Jak zapobiec takim wpadkom? Potrzebna jest zmiana ustawy o biegłych, by uniemożliwić wydawanie opinii przez krąg przypadkowych osób. Trzeba przeszkolić prokuratorów, a może nawet utworzyć wyspecjalizowane wydziały (na wzór walczących ze zorganizowaną przestępczością) do rozpracowywania spraw gospodarczych. W końcu - sięgnąć po fachowców z zagranicy.
Nawet najdroższy ekspert mniej będzie kosztować państwo niż bezkarność aferzystów - stwierdza komentator "GW".