Komplikuje się sytuacja w Milówce; "mamy złe informacje"
Komplikuje się sytuacja około 60 mieszkańców z kilkunastu domów w rejonie góry Prusów w Milówce w Beskidach, do których drogę zasypała ziemia z osuwiska. - Nie uda się szybko przygotować objazdu - poinformował wójt Milówki Józef Bednarz. Dodał: - Mamy złe informacje. Traktu nie da się przystosować dla ruchu pasażerskiego w tydzień czy dwa. To kwestia dwóch, trzech miesięcy. Musimy zatem szukać innego rozwiązania. W środę spotkamy się tu z komisją ze starostwa i podejmiemy decyzję.
07.09.2010 | aktual.: 07.09.2010 17:17
Dotychczasową drogę powiatową wiodącą do przysiółka na długości około 300 metrów zasypała lawina błota z drzewami i kamieniami z osuwiska. Awaryjna droga miała zostać uruchomiona przez Suchą Górę, którą kiedyś mogły przejechać nawet samochody ciężarowe.
We wtorek wójt i drogowcy wizytowali tę drogę. W poniedziałek wojewoda śląski Zygmunt Łukaszczyk wyjaśniał, że za dwa miesiące, gdy spadnie śnieg, droga przez Suchą Górę nie będzie przejezdna.
Wójt Milówki powiedział, że zabezpieczone zostały dostawy energii dla przysiółku. Przez zwałowisko przebiegała linia średniego napięcia, którą trzeba było wyłączyć. Zainstalowano już agregat, dzięki któremu prąd dociera do mieszkańców w ciągu dnia i wieczorami.
Rzecznik żywieckiej straży pożarnej Marek Tetłak powiedział, że ziemia na zboczu góry Prusów nadal się osuwa. Na razie nie ma żadnego zagrożenia dla domów, które znajdują się w pobliżu osuwiska. Stoi tam w sumie pięć domów. - Teraz nie ma wskazań, by ewakuować domy. Są one stale monitorowane. Na dziś, według opinii geologów, są bezpieczne. Osuwisko nie powinno ich objąć. Za dwa, trzy dni będzie gotowa opinia geologów z Państwowego Instytutu Geologicznego, którzy badali osuwisko w minioną sobotę. Wtedy będziemy wiedzieli więcej - powiedział wójt Józef Bednarz.
Rzecznik strażaków Marek Tetłak dodał, że mieszkańcy okolic osuwiska na wszelki wypadek przenieśli część swoich rzeczy do rodzin.
Urząd Gminy w Milówce podał, że w zagrożonym rejonie nadal pracują strażacy. Usuwają drzewa po obu stronach jęzora osuwiska, aby osuwającą się ziemię można było wywozić. Zagrożony teren jest oznakowany i strzeżony przez policję i straż graniczną. Obowiązuje tam całkowity zakaz wstępu.