Komorowski zaskoczył depeszą; Kaczyński: nieprawda, to było żartem!
W debacie telewizyjnej kandydatów nie zabrakło kilku gorących sporów. - Pamiętam premiera Tuska, który na wałach przeciwpowodziowych mówił ludziom, że jeśli mają pretensje, to powinni zwrócić się do wójta - wypominał prezes PiS. Kandydaci spierali się m.in. o in vitro. Kaczyński zadeklarował, że o sprawach Białorusi jako głowa państwa porozmawiałby z prezydentem Rosji. - To niebywały pomysł polityczny! - oponował zaskoczony Komorowski . Pod koniec swojej wypowiedzi Komorowski odnosząc się do poniedziałkowego wyjazdu Kaczyńskiego do Londynu, prosił go, by nie popełniał błędu i nie zapowiadał rezygnacji z dopłat bezpośrednich do hektara dla rolników w imię marzeń o armii europejskiej. - Panie marszałku, pan mówi nieprawdę! - bronił się Kaczyński. Na to kandydat PO wręczył mu depeszę PAP (z 2006 roku), w której jest mowa o jego stanowisku i przypomniał, że nigdy nie zdementował tej swojej wypowiedzi. To było żartem! - odpowiadał Kaczyński.
Eksperci: Był remis
Remis – tak podsumowują debatę Kaczyński-Komorowski eksperci politolodzy, z którymi rozmawiała Wirtualna Polska.
- Obaj kandydaci byli świetnie przygotowani do tej debaty. Prowadzili ją też w jednakowym rytmie, przez co ukończyli ją z podobnym rezultatem – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską politolog dr Jacek Zaleśny z Uniwersytetu Warszawskiego. Pytany o kwestię Białorusi [Kaczyński powiedział o stosunkach polsko-białoruskich będzie chciał rozmawiać z Miedwiediewem. - To zły pomysł - ripostował Komorowski], odpowiada, że była to zupełnie niepotrzebna, podnoszona w znacznym uproszczeniu, nowa koncepcja, która wymagałaby szczególnych relacji z Rosją, relacji, jakich nie ma i na wytworzenie jakich w najbliższym czasie się nie zanosi. -Tym bardziej, że jest to formuła abstrahująca od koncepcji układania stosunków z Białorusią poprzez Unię Europejską. W wymiarze jednozdaniowym była bardzo niewyraźna, pozostawiająca niepewność, co zresztą od razu wychwycił Bronisław Komorowski – mówi dr Zaleśny. Co do ogólnej oceny wystąpień kandydatów, to jego zdaniem kandydaci wypadli podobnie.
Ekspert pytany, czy ta debata będzie miała jakiś wpływ na poparcie elektoratu, odpowiada, że „jeśli już to niewielki”. – Obaj budowali odpowiedzi wokół utartych, znanych wszystkim haseł wyborczych. Czyli „zgoda buduje” – B. Komorowski, „zrównoważony rozwój” – J. Kaczyński. Nawiązywali do starych, sprawdzonych koncepcji i haseł – zauważa dr Zaleśny i dodaje, że debata była bardzo profesjonalnie przygotowana, prowadzone w dobrym tempie. – Każdy z nich obronił to, co dotychczas uzyskał. Obaj pokazali, że są dobrze przygotowani do pełnienia funkcji głowy państwa – mówi ekspert.
- Był remis. Debata była dosyć zachowawcza - ocenia w rozmowie z Wirtualną Polską debatę Kaczyński-Komorowski dr Tomasz Słupik, politolog z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, i dodaje, że Kaczyński, w sensie języka technicznego, podawał więcej konkretów. – Zaliczył jednak dużą wpadkę jeśli chodzi o politykę zagraniczną, a mianowicie mówiąc o rozmowach z Rosją w sprawie Białorusi – mówi politolog.
Zdaniem dr. Słupika marszałek Komorowski nieudolnie i niezbyt skutecznie atakował Jarosława Kaczyńskiego, choć, zauważa, widać było, że obaj kandydaci byli bardzo dobrze przygotowani do debaty. - Podawali całą masę konkretnych liczb i faktów. Minusem u Komorowskiego było nieraz poruszanie się na zbyt dużym poziomie ogólności. Aczkolwiek miał momenty lepsze, kiedy wypowiadał się na tematy doskonale sobie znane, jak kwestie obronne. Był moment, jeśli chodzi o politykę społeczną, kiedy Komorowskiemu rzeczywiście udało się zneutralizować tą ostrą tezę, jaką formułuje Kaczyński na temat różnic między Polską A i B – mówi dr Słupik.
Ekspert pytany o kwestię in vitro, odpowiada, że „Kaczyński w niej poległ”. – Komorowskiemu poszło o tyle lepiej, że od razu powiedział, że jest to kwestia sumienia, natomiast Kaczyński, choć wpisał się w myślenie elektoratu katolickiego, zreflektował się na koniec, mówiąc, że niczego nie przesądza i jest to sprawa do dyskusji – mówi. Jego zdaniem nie zabrakło klasycznych wpadek, polegających na tym, że kandydaci nie odpowiadali na pytania, zamiast tego polemizowali ze sobą. - Na przykład w pytaniu o związki partnerskie, na które Jarosław Kaczyński właściwie odpowiedział jednym zdaniem – mówi dr Słupik.
- Generalnie remis bez większych potknięć – ocenia debatę politolog i dodaje, że jego zdaniem „Komorowski wypadł dość dobrze”. – Widać było ogromną pracę specjalistów od PR. Wiedział, jak unikać gaf – mówi ekspert i dodaje, że „w jego przekonaniu Kaczyński był dość mocno zdenerwowany” i lepiej wypadał w ripostach i podsumowaniach: - Ma chyba lepszą pamięć i umie czasami sensowniej i logiczniej argumentować, zbijając różnego rodzaju nieścisłości czy potknięcia Komorowskiego. Natomiast kandydat PO rzeczywiście wykazał się w tej debacie dość dużym refleksem. Szczególnie w kwestii Białorusi.
Dr Słupik zauważa, że obaj kandydaci kierowali wypowiedzi do swojego twardego elektoratu, a dzisiejsza debata nie rozstrzygnęła o wyniku wyborów. - Środowa debata będzie koncentrowała się na problemach gospodarczych i służbie zdrowia. Będzie skierowana przede wszystkim do lewicowego elektoratu, którego postawa rozstrzygnie o wyniku wyborów. Na razie w tej rywalizacji przewagę ma Bronisław Komorowski, którego, według badań popiera siedmiu na dziesięciu wyborców Napieralskiego z pierwszej tury – mówi ekspert.
Komorowski zaskoczony pomysłem Kaczyńskiego
To był jeden z najgorętszych momentów debaty. Kandydaci na prezydenta byli pytani o politykę, jaką Polska powinna prowadzić wobec Białorusi.
- To wielki problem. Musimy chronić Polaków za granicą. A w tej chwili tymi Polakami, którzy wymagają najdalej idącej ochrony są Polacy na Białorusi - powiedział Kaczyński.
- To jest sprawa, o której warto rozmawiać także z Moskwą. Jeżeli będziemy mieli tutaj (w Polsce) prezydenta Miedwiediewa, a ja będę prezydentem, to z całą pewnością tę kwestię postawię - podkreślił.
Kaczyński zaznaczył, że nie można podejmować decyzji, które mogą stworzyć wrażenie, że twardość ze strony Białorusi jest traktowana przez Polaków "jako skuteczna forma nacisku".
- To niebywały pomysł polityczny, żeby z Moskwą rozmawiać o Białorusi. Zupełnie się z tym nie zgadzam - odpowiadał na to Komorowski. Zaznaczył, że jest to sprzeczne z polskimi interesami. - To jest tak, jakby Białorusini mieli rozmawiać o sprawach Polski z Rosją czy z Berlinem - dodał.
Komorowski podkreślił, że trzeba wpływać na politykę Unii Europejskiej, żeby "mocniejszym głosem mówić w kontaktach z panem Łukaszenką". Powiedział też, że należy wzmacniać organizacje pozarządowe na Białorusi.
Według Komorowskiego Polska powinna być liderem integracji UE. Mówił, że potrzebne są tez jak najlepsze relacje z sąsiadami. Dodał, że trzeba pojednania z Rosją. - Trzeba iść krok po kroku w stronę pojednania i współpracy z Rosją - zaznaczył.
Drugi gorący moment debaty - pod koniec
Debata była potrzebna; wskazała kilka obszarów, które umożliwiają realną współpracę - tak kandydat PO na prezydenta Bronisław Komorowski podsumował przebieg debaty z kandydatem PiS Jarosławem Kaczyńskim.
- Ja w tej dyskusji z panem prezesem wyniosłem wrażenie, że jeśli chce się budować zgodę, to można to robić skutecznie - powiedział Komorowski.
Kandydat PO ubolewał, że w dyskusji nie poruszono kwestii związanych z ochroną zdrowia. - Rozumiem, że przeszkodził temu proces o "kłamstwo prywatyzacyjne" - podkreślił, nawiązując do przegranego przez kandydata PiS procesu wyborczego dotyczącego jego wypowiedzi, jakoby Komorowski był zwolennikiem prywatyzacji służby zdrowia. Komorowski zachęcał, by w imię zgody "spróbować podjąć wysiłki zmierzające do przekształcenia polskiej służby zdrowia".
- Czas przerwać te niepotrzebne wojny o krzesła, o samolot, o psucie polityki zagranicznej, czas zacząć naprawdę pracować i budować. Sądzę, że te pięć lat spokoju i pokoju politycznego po prostu się należy - Komorowski.
Pod koniec swojej wypowiedzi Komorowski odnosząc się do poniedziałkowego wyjazdu Kaczyńskiego do Londynu, prosił go, by nie popełniał błędu i nie zapowiadał rezygnacji z dopłat bezpośrednich do hektara dla rolników w imię marzeń o armii europejskiej.
- Panie marszałku, pan mówi nieprawdę - bronił się Kaczyński. Na to kandydat PO wręczył mu depeszę PAP (z 2006 roku), w której jest mowa o jego stanowisku i przypomniał, że nigdy nie zdementował tej swojej wypowiedzi. To było żartem - odpowiadał Kaczyński.
"Nie chcemy podziału Polski na A i B"
Kandydaci byli pytani na początku, co chcą zrobić dla wyrównania szans Polski A i B i co zamierzają zrobić, by kraj się równomiernie rozwijał. Kaczyński, który pierwszy odpowiadał na pytanie, podkreślił, że w Polsce są dwie koncepcje dotyczące rozwoju: "koncepcja lokomotyw" polegająca na koncentrowaniu środków, w obszarach, które już są zamożne oraz koncepcja zrównoważonego rozwoju, której - jak mówił - jest zwolennikiem i realizował ją jako premier.
- Uważam, że dobry rozwój Polski to rozwój zrównoważony. On jest w interesie wszystkich - zaznaczył. - Jako prezydent będę czynił wszystko, żeby Polska się rozwiała w sposób zrównoważony - zadeklarował Kaczyński.
- Polska jest jedna; nie ma Polski A, ani B, ani C, ani D. Polska jest jedna i o całą Polskę trzeba dbać i rząd to robi - zaznaczył Komorowski.
Kandydat PO przypomniał, że województwa wschodnie straciły w efekcie decyzji rządu PiS z tytułu naliczania środków na ratownictwo medyczne. Dodał, że nauczyciele dostają w ostatnim czasie podwyżki. Podkreślił, że obecny rząd realizuje program budowy dróg lokalnych i budowy boisk "Orlików".
- Nie ma co Polaków straszyć tym, że ktoś chce komuś coś zabrać albo, że chce stworzyć sytuację, że inne regiony będą się szybciej rozwijały. Ma się rozwijać cała Polska, cała Polska ma dogonić Europę - powiedział Komorowski.
Jarosław Kaczyński powrócił do tego tematu także podczas czasu na odpowiedź na kolejne już, inne pytanie. Zaznaczył, że Komorowski chyba nie odetnie się od planu ministra Michała Boniego i nie zakwestionuje, że wiele inwestycji także w woj. podkarpackim planowanych w ramach tzw. planu Grażyny Gęsickiej zostało wykreślonych.
- Proszę naprawdę nie wmawiać naszemu społeczeństwu, że jest inaczej niż jest. Reprezentujecie zupełnie inną koncepcję niż my i to jest oczywiste - powiedział prezes PiS.
Komorowski odpowiedział Kaczyńskiemu, że plany rządu PiS były bez pokrycia. - Na nie nie było pieniędzy i pan o tym najlepiej wie - ripostował. Podkreślił, że można planować wszystko, ale "trzeba na to forsę znaleźć". - Fakty są po naszej stronie. Jest pół miliarda na Uniwersytet Rzeszowski. Jest poprawa liczenia algorytmu na służbę zdrowia. (...) Nie ma co się powoływać na teorię, na takie, siakie koncepcje. Fakty są nieubłagane i tyle - mówił kandydat PO.
In vitro i religia
Bronisław Komorowski zgłosił uwagę co do zegarów w studiu TVP - powiedział, że się nie wyregulowały. Po chwili "awaria" została usunięta. Pytanie o in vitro i stosunku Kościół-państwo zadała Monika Olejnik.
Jarosław Kaczyński (PiS) zadeklarował, że jest katolikiem i uważa, że zarodek jest człowiekiem. Bronisław Komorowski (PO) jest zaś zdania, że nikomu nie wolno zakazać stosowania metody in vitro.
W ten sposób podczas niedzielnej debaty telewizyjnej kandydaci PiS i PO na prezydenta odpowiedzieli na pytanie dotyczące zapłodnienia in vitro. Byli także pytani na ile opowiadają się za wyraźnym rozdziałem Kościoła od państwa.
Kaczyński podkreślał, że stosunki między Kościołem a państwem uregulowane są na podstawie konstytucji przez konkordat i odpowiednie ustawy. Oświadczył, że nie widzi żadnych powodów, żeby to mogło być podważane.
Odnosząc się do pytania o in-vitro powiedział, że jest za tym, żeby było jak najwięcej dzieci i rozumie tragedię tych, którzy nie mogą ich mieć. Zwracał jednak uwagę, że jest bardzo dużo innych metod walki z bezpłodnością.
Mówił, że z jednej strony trzeba wziąć pod uwagę interesy tych, którzy nie mogą mieć dzieci, a z drugiej tych, którzy traktują zarodek jako człowieka. - Sądzę, że powoli, nie bez trudności ta sprawa zostanie załatwiona - przewidywał. Kaczyński oświadczył, że sam jest katolikiem i uważa, że zarodek jest człowiekiem.
Komorowski podkreślał, że rozumie problem ojcostwa, bo sam wychował pięcioro dzieci. Stwierdził, że jest ostatnią osobą, która chciałaby pozbawić kogoś możliwości cieszenia się z potomstwa.
Zdaniem kandydata PO nie wolno nikomu nakazać stosowania metody In vitro, ale nie wolno też tego zakazywać. Określił się jako zwolennik soborowej zasady wzajemnego poszanowania, autonomii państwa i kościoła, czyli niewkraczania państwa w obszary związane z elementami wiary.
- Nie mam prawa jako polityk odmówić komukolwiek tego prawa, stąd pan prezes - zwrócił się do Kaczyńskiego - powinien wytłumaczyć, dlaczego w PiS pojawiły się pomysły na karanie więzieniem ludzi za stosowanie metody in vitro - mówił Komorowski.
Nie należy zaglądać zbyt daleko w prywatność życia ludzkiego - tak Bronisław Komorowski (PO) odpowiedział podczas na pytanie o legalizację związków osób tej samej płci. Małżeństwo to związek kobiety i mężczyzny - podkreślił zaś Jarosław Kaczyński (PiS).
Podczas niedzielnej telewizyjnej debaty prezydenckiej obaj kandydaci pytani byli, co by zrobili gdyby pełniąc funkcję prezydenta na ich biuro trafiła ustawa legalizująca związki osób tej samej płci, dające możliwość wspólnego rozliczania podatku, dziedziczenia, ale w takiej ustawie wyraźnie byłoby zapisane, że takie związki to nie są małżeństwa, a osoby będące w tych związkach nie mają prawa do adopcji dzieci.
- Jest wtedy pytanie, czy warto jest tworzyć nową ustawę. Na bazie polskiego prawa, obecnie obowiązującego, jest możliwość dziedziczenia, możliwość opieki nad osobami żyjącymi w tego typu związkach, które nie są związkiem małżeńskim - powiedział Komorowski.
Jak oświadczył, nie wyobraża sobie, by w Polsce na biuro prezydenta wpłynęła kiedykolwiek ustawa umożliwiająca adopcję dzieci przez związki osób tej samej płci. Czym innym jest potrzeba stworzenia możliwości życia razem i opiekowania się sobą, także dziedziczenia, a czym innym pójście w kierunku zapisów dotyczących tradycyjnego modelu małżeństwa - podkreślił marszałek.
Jak mówił kandydat PO, trzeba być przyzwoitym w stosunku do każdego i "nie należy zaglądać zbyt daleko w prywatność życia ludzkiego". - Ale można rozwiązywać sytuacje osób będących w tego typu związkach przyzwoicie, na bazie istniejącego prawa - dodał.
Zaznaczył, że jeśli okazałoby się, że "czegoś brakuje i pewne mechanizmy są niedopracowane", to - zdaniem Komorowskiego - warto taką ustawę przeprowadzić, w imię przyzwoitości politycznej". - Nie należy tego mylić z problemem małżeństw, adopcji i innych zjawisk, które są ograniczone do małżeństwa osób różnej płci - powiedział marszałek sejmu.
- Konstytucja mówi wyraźnie, że małżeństwo to związek kobiety i mężczyzny, a różnego rodzaju próby obchodzenia tego nie powinny być przyjmowane, bo to jest w gruncie rzeczy łamanie prawa - odpowiedział na to pytanie krótko Kaczyński.
System emerytalny
Bronisław Komorowski uważa, że w Polsce nie ma potrzeby podnoszenia wieku emerytalnego. W ocenie Jarosława Kaczyńskiego prywatyzacja polskiego majątku poprzez fundusze emerytalne może oznaczać w przyszłości niebezpieczeństwo dla polskich emerytur.
Kandydaci na prezydenta byli pytani podczas niedzielnej debaty o to, czy wiek emerytalny w Polsce należy podwyższyć.
Odpowiadając na to pytanie Bronisław Komorowski stwierdził, że nie ma potrzeby podnoszenia wieku emerytalnego. - Można stworzyć możliwość wyboru - na przykład łącznie z wyższą emeryturą. Nic na siłę - dodał Komorowski.
Ocenił, że Polska nie ma problemu podwyższania wieku emerytalnego. Według niego, dotyczy on krajów, które przeżywają głęboki kryzys gospodarczy. - My zdołaliśmy uratować polski wzrost gospodarczy. Byliśmy w zeszłym roku jedynym krajem w Europie, który miał dodatni wzrost gospodarczy. W tym roku mamy ponad 3-procentowy. Udało się uchronić Polskę przed kryzysem - mówił Komorowski.
- Jak Polska by wyglądała, gdybyśmy zrealizowali oczekiwania opozycji PiS-owskiej, żeby wydać więcej pieniędzy. Byśmy byli dzisiaj Grecją. Ale jesteśmy na szczęście Polską, krajem, który cały czas się rozwija i to coraz szybciej - dodał.
Zdaniem Komorowskiego, nie ma sensu straszyć Polaków wizją koniecznych oszczędności. - Udało nam się poprzez uniknięcie niedobrych propozycji opozycji uratować polski wzrost gospodarczy. I teraz trzeba go umocnić - powiedział.
Zdaniem Jarosława Kaczyńskiego dzięki obniżkom podatków, które wprowadził rząd PiS, Polska mogła uniknąć kryzysu. - Gdyby Platforma Obywatelska potrafiła w 2008 roku wydawać środki z funduszy europejskich - i nie wydała tylko 1 mld zł (...) - to nasza sytuacja byłaby jeszcze lepsza. Te wyniki byłyby jeszcze bardziej imponujące na tle europejskim - dodał.
Kandydat PiS na prezydenta ocenił, że "nie wszystkie rozwiązania związane z funduszami emerytalnymi są właściwe". - W szczególności bardzo ryzykowne są te plany, które snuje polski rząd, jeżeli chodzi o prywatyzację. Również części polskiego majątku, na razie jeszcze państwowego, poprzez te fundusze (emerytalne). To naprawdę może w przyszłości stworzyć różnego rodzaju bardzo poważne niebezpieczeństwa dla polskich emerytur - podkreślił.
Zaznaczył, że "Polki mają prawo pracy do 65. roku życia, a nie obowiązek ".
Kaczyński krytykuje umowę gazową z Rosją
Jarosław Kaczyński (PiS) skrytykował podczas debaty negocjowaną z Rosją umowę gazową. Zdaniem Bronisława Komorowskiego (PO) w tej sprawie trzeba mieć "elastyczne relacje" z Rosją.
Kandydaci PiS i PO na prezydenta byli pytani podczas niedzielnej debaty telewizyjnej, czy są zwolennikami negocjowanej umowy gazowej z Rosją w sytuacji, kiedy Polska może być potęgą jeśli chodzi o wydobycie gazu łupkowego.
- Jeśli się okaże, że jest gaz w wielkich ilościach, będziemy wszyscy szczęśliwi (...), ale trzeba mieć świadomość, że to dopiero za parę miesięcy będzie zakończony pierwszy odwiert - powiedział Komorowski. Dlatego - jego zdaniem - należy równolegle prowadzić negocjacje z dostawcami gazu klasycznego i "budować szanse na pozyskanie gazu łupkowego".
- Jak się okaże, że jest jedno i drugie, to musimy zrobić to, co zrobili Niemcy: mieć możliwość renegocjacji umowy ze stroną rosyjską, albo będziemy mieli szansę jej niepodpisywania - mówił kandydat PO. Przekonywał, że trzeba mieć "elastyczne relacje z Rosją".
Zapewnił, że jeśli się okaże, że w Polsce jest gaz łupkowy w wystarczającej ilości, to rząd na pewno zadba o to, aby "sprzedaż zgody na eksploatację obwarować wystarczającymi przepisami i decyzjami, które by dawały naszemu budżetowi duże zyski".
Z kolei zdaniem Jarosława Kaczyńskiego podpisywanie umowy gazowej z Rosją, sięgającej 20 lat w przyszłość, jest ryzykowne, bo - jak mówił - wiele w tym czasie może się zmienić. - Nawet gdyby tego gazu łupkowego nie było, ja byłbym przeciwnikiem podpisywania tak długotrwałych umów i w ogóle dziwię się, że rząd, obecna władza tego rodzaju rozwiązanie bierze pod uwagę - mówił kandydat PiS.
Zaznaczył, że ważne jest, by Polska miała z gazu łupkowego "rzeczywiste korzyści".
- Ale przede wszystkim musimy pamiętać o kwestiach bezpieczeństwa i tych spraw nie wolno zaniedbywać, nie wolno iść w jednym określonym tylko kierunku, bo już wielu się przekonało, że to jest niebezpieczne - podkreślił.
Podsumowując blok tematyczny dotyczący gospodarki, Kaczyński powiedział, że - jako prezydent - będzie robił wszystko, by popierać polski kapitał. - Chodzi o to, by zamiast jakiejś komisji (Janusza) Palikota rzeczywiście ułatwić zakładanie przedsiębiorstw ich funkcjonowanie i ich nie prześladować - mówił.
Komorowski mówił, że poprzedni rząd nie potrafił wykorzystać w stopniu wystarczającym wzrostu gospodarczego. - Nam się udało pomimo kryzysu w całej Europie uratować wzrost gospodarczy, dzisiaj go rozwijamy - mówił. Zdaniem kandydata PO, obecnie trzeba się skoncentrować na podtrzymaniu procesów rozwoju wzrostu gospodarczego.
- Brak starań o G20 to efekt zaniechać tego rządu - krytykował Jarosław Kaczyński. Dodał, że Polska musi walczyć o silną pozycję w świecie i rozwijać stosunki ze Wschodem. Podsumowując Kaczyński podkreślił, że będzie zabiegał o dobre prawa pracownicze, edukację młodych, prawa emerytalne. - Będę zabiegał, by Polska była narodem, by nikt nie został sam - dodał prezes PiS. Zasadę "kto silniejszy, ten lepszy" zdecydowanie odrzucam - dodał.
Służby mundurowe
- Przywileje emerytalne dla służb mundurowych wynagradzają niewysokie płace - przekonywał w niedzielnej debacie Jarosław Kaczyński (PiS) pytany o zmiany w systemie emerytalnym służb mundurowych. Zdaniem Bronisława Komorowskiego (PO) ewentualne zmiany powinny dotyczyć tylko nowo wstępujących.
Obydwaj kandydaci byli pytani podczas telewizyjnej debaty prezydenckiej o to czy należy zlikwidować dotychczasowe przywileje emerytalne w m.in. w wojsku i policji.
Kaczyński podkreślił, że nie należy likwidować tych przywilejów, bo - jak argumentował - są "substytutem niewysokich płac". - To są bardzo często prace wymagające szczególnej dyspozycyjności. Będziemy tego bronić - podkreślił.
Zwrócił też uwagę, że zaniechano "w wielkiej mierze" programu modernizacji policji oraz że nie są wykonywane "zobowiązania ustawowe dotyczące wojska". Dodał, że jako prezydent będzie "twardo naciskał", żeby ustawa o uzbrojeniu armii i plan modernizacji policji były wykonywane.
Komorowski powiedział, że "wszyscy wiedzą w wojsku", że jest jednym z twórców obecnego systemu emerytalnego dla służb mundurowych. - Ten system może być zmieniany ze względu na profesjonalizację służb zbrojnych, ale tylko i wyłącznie na tych zasadach, że nowo wstępujący do służby akceptują nowe reguły. Ci wszyscy co są w wojsku lub byli w wojsku powinni mieć prawo do dotychczasowego systemu - zaznaczył.
Kandydaci byli też pytani o to, kogo po wyborze powołaliby na doradcę ekonomicznego. Kaczyński wskazał na prof. Zytę Gilowską. - Jeżeli minister Gilowska by się zgodziła byłbym bardzo rad - powiedział.
Komorowski nie chciał podać konkretnego nazwiska. - Będę szukał doradztwa w bardzo różnych środowiskach politycznych, a nie tylko w swoim własnym - zadeklarował.
Śledztwo ws. katastrofy smoleńskiej
- Polska powinna zwrócić się do Rosji o przekazanie śledztwa ws. katastrofy smoleńskiej - powiedział Jarosław Kaczyński. - Państwo polskie zrobiło wszystko, aby wyjaśnić okoliczności tej katastrofy - uważa Bronisław Komorowski.
Kandydaci PO i PiS na prezydenta odpowiadali na pytania, czy polski rząd zrobił wszystko, aby wyjaśnić katastrofę smoleńską, co jeszcze powinien w tej sprawie zrobić prezydent i kto zostanie po wyborach szefem BBN.
Kaczyński - który odpowiadał jako pierwszy - podkreślił, że od początku był zwolennikiem takiego rozwiązania, które prowadziłoby do zwrócenia się na podstawie konwencji chicagowskiej do Rosji o przekazanie śledztwa.
- Rosja nie miała obowiązku przekazać (śledztwa), ale to zwrócenie się w moim przekonaniu było absolutnie konieczne albo przynajmniej skorzystanie z porozumienia z 1993 roku, czyli śledztwa wspólnego - zaznaczył kandydat PiS.
Zapowiedział, iż będzie zabiegał jako prezydent, żeby w tym kierunku jednak pójść. - To, co w tej chwili się dzieje, w żadnym przypadku nie może być satysfakcjonujące - ocenił prezes PiS.
Zapewnił, że nie chce ze sprawy katastrofy czynić problemu w kampanii wyborczej. - Ale jeżeli pani (Monika Olejnik) była łaskawa mnie o to zapytać, to chcę to bardzo mocno podkreślić, że mamy tutaj do czynienia z sytuacją, w której jest coraz więcej różnego rodzaju wątpliwości, postępy tego wszystkiego są naprawdę niewielkie, nie otrzymujemy potrzebnych materiałów - wymieniał Kaczyński.
- Ta sprawa w najwyższym stopniu - można to tak określić, i to jest określenie dosyć łagodne - kuleje - dodał.
W jego ocenie, "to jest kwestia polskiego honoru, bo to jest największa tragedia - jak to uchwalił sejm i senat - po 1945 roku, gdyż zginął prezydent RP i wielu ludzi znaczących w polskim życiu publicznych z bardzo różnych opcji".
Dopytywany, co konkretnie jako prezydent będzie chciał w tej sprawie wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej, Kaczyński powiedział, że będzie mógł się zwrócić do rządu o podjęcie odpowiednich działań. Natomiast - jak mówił - co rząd w tej sprawie postanowi, to już będzie kwestia negocjacji. - Mam nadzieję, że weźmie pod uwagę głos prezydenta - podkreślił.
Kandydat PiS powiedział, że nie potrafi poinformować w tej chwili, kto będzie szefem BBN, ponieważ nie wygrał jeszcze wyborów. - Jak wygram, to się nad tym zastanowię - zapowiedział Kaczyński.
Natomiast Komorowski podkreślił, że w katastrofie smoleńskiej zginęło bardzo wiele osób ważnych z punktu widzenia funkcjonowania państwa, zginęli ludzie z wszystkich środowisk politycznych, także i jego przyjaciele. - Wydaje mi się, że państwo polskie zrobiło wszystko, co powinno, aby sprawę wyjaśnienia okoliczności katastrofy, także jej skutków, jakoś zbadać i uzyskać odpowiedzi - ocenił.
Mówił, że nie tylko strona rosyjska prowadzi śledztwo, bo śledztwo prowadzi także polska niezależna prokuratura. - I trzeba dać szansę i Rosjanom, ale przede wszystkim dać szansę na zbadanie wszystkich okoliczności przez prokuraturę polską. Nie można budować atmosfery nieufności do dwóch prokuratur jednocześnie i rosyjskiej i polskiej, bo w końcu komu uwierzymy, tak nie wolno postępować - mówił kandydat PO.
Jego zdaniem, katastrofa smoleńska "jest tylko cząstką, istotną, ale cząstką relacji polsko-rosyjskich". - Ja mogę powiedzieć z zadowoleniem, że pan prezydent Rosji (Dmitrij) Miedwiediew przyjął moje wstępne zaproszenie - które powinno być potwierdzone po wyborach przez każdego prezydenta, bez względu kto nim zostanie - do kraju, co jest bezprecedensowym, od dłuższego czasu oczekiwanym wydarzeniem - mówił Komorowski.
Według niego, to będzie odpowiednie miejsce także do rozmawiania o katastrofie smoleńskiej. - Ale warto rozmawiać z Rosjanami także o perspektywie dalszej - ocenił kandydat PO. Która - jak zaznaczył - "powstaje po przełamaniu kłamstwa katyńskiego, po spotkaniu premierów w Katyniu, atmosferę, która powstała także w wyniku działań i zaangażowania strony rosyjskiej po katastrofie smoleńskiej.
- Tę atmosferę trzeba umocnić i iść w kierunku przyszłości relacji z Rosją - mówił Komorowski wymieniając m.in. umowę o wymianie młodzieży, współpracę kulturalna, pogłębienie współpracy gospodarczej. Poinformował też, że w wypadku jego zwycięstwa w wyborach, gen. Stanisław Koziej pozostanie szefem BBN.
Armia i misje zagraniczne
Misja wojskowa w Afganistanie pochłania pieniądze, które mogłyby być przeznaczone na modernizację techniczną armii - mówił podczas niedzielnej debaty Bronisław Komorowski (PO). W ocenie Jarosława Kaczyńskiego (PiS), jeśli Polska ma coś znaczyć w świecie, armia powinna podejmować misje zagraniczne.
Podczas niedzielnej telewizyjnej debaty prezydenckiej kandydaci PO i PiS pytani byli czy jako zwierzchnicy polskich sił zbrojnych poparliby postulat zniesienia zapisu o obowiązkowym przeznaczeniu co roku 1,95% PKB na armię.
Komorowski przypomniał, że "1,95% PKB na wojsko i 0,05% na samolot wielozadaniowy" to jego dzieło i "jego dziecko". - Te ustawy zawsze z dumą będę wspominał. Udało się je uzgodnić maksymalnie szerokim układzie politycznym. Poparł to sekretarz generalny NATO, poparł prezydent z lewicy, poparł rząd prawicowy, a co najważniejsze poparła cała opozycja i minister finansów - podkreślił kandydat PO.
Jak zaznaczył, jako pełniący obowiązki prezydenta rozmawiał z ministrem obrony narodowej i w tym roku będzie wykonany budżet armii na poziomie 1,95% PKB.
- Profesjonalna armia jest lepsza, ale jest droższa pod niektórymi względami, ale musi być dobrze i nowocześnie wyposażona - dodał Komorowski. Przekonywał, że ze sprawą finansowania armii wiąże się też problem misji zewnętrznych. Według niego 20% pieniędzy, które powinny być przeznaczone na modernizację techniczną armii, są wydawane na siły zbrojne, które są obecnie w Afganistanie, a stanowią 2,5% polskiej armii.
W jego ocenie, nie da się skutecznie zmodernizować armii, "jeżeli będziemy prowadzili politykę, którą ogłosiła minister spraw zagranicznych w rządzie Jarosława Kaczyńskiego - politykę ekspedycyjną, jak byśmy byli mocarstwem postkolonialnym, a nie państwem, które w pierwszym rzędzie musi dbać o własne bezpieczeństwo, obronę własnego terytorium i mieć zdolność do występowania sojuszniczego". Przekonywał, że Polska powinna uczestniczyć w misjach zagranicznych "na miarę możliwości".
Kaczyński zaznaczył z kolei, że kwotę 1,95% PKB na armię należy zachować, a - w jego opinii - "ostatnio jej nie wykonywano". - To było dość wyraźnie mniej i to było złamanie prawa przez obecny rząd - ocenił kandydat PiS.
Według niego jest wiele sygnałów świadczących o tym, że stan armii jest "bardzo niedobry". - Nie sądzę, by misje przeszkadzały armii, bo one pozwoliły pewnej ilości żołnierzy w warunkach trudnych się wyszkolić. Dzięki nim nasza armia jest pod pewnymi względnymi silniejsza niż była - argumentował Kaczyński.
Jak dodał, jest to też kwestia wykonywania zobowiązań międzynarodowych i międzynarodowego znaczenia Polski.
- Wiem, że formacja polityczna, którą reprezentuje pan Komorowski jest bardzo minimalistycznie nastawiona. (...) My rzeczywiście byliśmy nastawieni mniej minimalistycznie i uważam, że to było dobre, bo jeśli chce się coś w polityce znaczyć, to trzeba pewne działania podejmować i one przynoszą efekty - powiedział prezes PiS.
- Dążmy do tego, by Polska była traktowana jako wielki naród europejski, bo to jest w interesie Polski jako całości i to jest w interesie każdego Polaka, a polityka minimalistyczna do tego nie prowadzi - dodał.
Pierwsze bezpośrednie starcie
To pierwsze bezpośrednie starcie dwóch największych liderów – Jarosława Kaczyńskiego i Bronisława Komorowskiego. Debatę prowadzili dziennikarze trzech stacji telewizyjnych: TVP, TVN24 i Polsat News – wszystkie trzy stacje również ją transmitowały. Formuła debaty wykluczała zadawanie pytań przez kandydatów konkurentowi.
Przed kilkoma dniami Kaczyński wyraził nadzieję, że będzie z Komorowskim debatował o faktach, a nie o „twierdzeniach, które z faktami nie mają nic wspólnego”. – Mam nadzieję na merytoryczną dyskusję – mówił kandydat PiS. Komorowski powiedział, że z przyjemnością spotka się na debacie z Jarosławem Kaczyńskim, także o zdrowiu. Zastanawiał się, jaką jeszcze twarz pokaże prezes PiS i doszedł do wniosku, że będzie to głównie wizerunek „farbowanego lisa”.
Niedzielną debatę – jak wynika z sondażu przeprowadzonego na zlecenie Polskiego Radia przez Instytut Badania Opinii Homo Homini – miało zamiar oglądać blisko 44% Polaków. Druga debata Komorowski-Kaczyński odbędzie się w środę 30 czerwca.
Przypomnijmy, że na tydzień przed pierwszą turą wyborów odbyła się debata w TVP, z udziałem liderów sondaży: Jarosława Kaczyńskiego z PiS, Grzegorza Napieralskiego z SLD, Waldemara Pawlaka z PSL i – wbrew wcześniejszym zapowiedziom – Bronisława Komorowskiego z PO. Politolog dr Ryszard Kessler z Uniwersytetu Zielogórskiego, z którym Wirtualna Polska rozmawiała tuż po zakończeniu debaty, określił wejście marszałka Komorowskiego mianem „wydarzenia”. Wcześniej szef sztabu PO Sławomir Nowak deklarował, że kandydat PO nie weźmie udziału w debacie. –Telewizja publiczna zachowuje się jak sztab jednego z kandydatów” – tłumaczył Donald Tusk, pytany przez dziennikarzy, dlaczego marszałek Komorowski nie chce wziąć udziału w organizowanej przez TVP debacie.
W rozmowie z Wirtualną Polską Janusz Palikot mówił, że decyzja o wystąpieniu marszałka Komorowskiego była celowo ukrywana. – Wiedziało o tym tylko 4-5 osób – mówił poseł PO. Po debacie, w rozmowie z Wirtualną Polską Bronisław Komorowski wyznał, że odczuwał satysfakcję widząc zaskoczenie Jarosława Kaczyńskiego spowodowanego swoim nagłym wejściem.
- Telewizja publiczna wystawiła fotel z napisem „Bronisław Komorowski”, ale spodziewano się raczej, że nie przyjdę. Wtedy ten pusty fotel świadczyłby o mojej słabości. Mam więc satysfakcję z zaskoczenia nie tylko Jarosława Kaczyńskiego, ale również organizatorów tej „ustawki”. Nie mogę się też oprzeć wrażeniu, nie jest ono tylko moje, ale wielu osób, że panowie Grzegorz Napieralski i Jarosław Kaczyński znali pytania i byli do nich dobrze przygotowani – mówił Wirtualnej Polsce Komorowski.