Komorowski: ws. Kurskiego nie mam informacji od policji
Marszałek Senatu Bronisław Komorowski
poinformował w piątek, że nie dostał jeszcze od policji informacji
w sprawie posła PiS Jacka Kurskiego, który na awaryjnych światłach
"podłączył się" do policyjnego konwoju i jechał za nim ponad 100
kilometrów.
Marszałek powiedział dziennikarzom, że gdy tylko wpłynie informacja od policji, sprawa zostanie rozpatrzona przez Prezydium Sejmu. - Potem na ogół w takich wypadkach były kierowane wnioski do komisji etyki poselskiej. To jest w zasadzie jedyna możliwość ukarania posła - podkreślił Komorowski.
Kurski - na awaryjnych światłach - "podłączył się" na drodze nr 7 Gdańsk-Warszawa do policyjnego konwoju, przewożącego przestępcę. Poseł, zatrzymany na policyjnej blokadzie, przyznał: przeszarżowałem.
Komorowski zaznaczył, że opinia publiczna może wydać wyrok w tej sprawie o wiele bardziej surowy niż komisja etyki poselskiej. - Jest także pytanie do pana posła Kurskiego, czy nie powinien w sposób bardziej zdecydowany po prostu przeprosić, wytłumaczyć się, a nie szukać na siłę okoliczności łagodzących, czy tłumaczących - oświadczył marszałek.
Według niego, sprawa ta przywróci dyskusję na temat ograniczenia immunitetu poselskiego. Komorowski podkreślił, że nie powinien on chronić parlamentarzystów w sytuacjach nie mających nic z polityką wspólnego.
Wyraził nadzieję, że incydent ułatwi przeprowadzenie zmian, które ograniczą zakres immunitetu parlamentarnego.
Z kolei prezes PiS Jarosław Kaczyński pytany w nocy z czwartku na piątek w Sejmie o sprawę powiedział, ze jeśli Kurski przekroczył prawo, musi ponieść tego konsekwencje. - Poseł Kurski podlega takiemu samemu prawu jak wszyscy obywatele - zaznaczył.
Sam Kurski mówił w czwartek dziennikarzom, że śpieszył się na posiedzenie komitetu politycznego PiS. Chciał dotrzeć do Warszawy drogą lotniczą, tymczasem z powodu mgły odwołano samolot z Gdańska.
- Wsiadłem w swój samochód i zacząłem się przedzierać do Warszawy. Zobaczyłem nagle jakieś dwa samochody na sygnale, pomyślałem, że to jest marszałek Senatu Bogdan Borusewicz, który również nie dostał się na samolot, i że jedzie kolumna wioząca jakiegoś ważnego polityka do Warszawy, więc dołączyłem się do niej - opowiadał. Okazało się jednak, że kolumna przewoziła przestępcę.