Komorowski i Kalisz: szczyt UE to porażka Polski
Za porażkę polskiej dyplomacji uważają wynik
szczytu UE w Brukseli wicemarszałek Sejmu Bronisław Komorowski
(PO) i Ryszard Kalisz (SLD). Odmienną opinię prezentują posłowie
koalicji rządzącej: Karol Karski (PiS) i Mateusz Piskorski
(Samoobrona). Ich zdaniem, wynik szczytu jest rozwiązaniem
najlepszym z możliwych. Politycy opinie te zaprezentowali w radiu
Tok Fm.
Porażką jest niezrealizowanie celów założonych, celem założonym było otworzenia mandatu negocjacyjnego, tego pan prezydent nie osiągnął i nawet, według mnie, nie próbował osiągnąć - powiedział Komorowski. Równie radykalną ocenę wyraził Kalisz, który stwierdził, że "na pierwszej kolacji w Brukseli Lech Kaczyński sprzedał interes narodowy, bo odstąpił od pierwiastka, już go nie promował".
Natomiast zdaniem Karola Karskiego "do roku 2017 mamy rozwiązanie, które jest rozwiązaniem najlepszym z możliwych". Karski dodał, że "10 lat w historii UE to jest okres bardzo długi i w związku z kolejnymi rozszerzeniami, także rozszerzeniem tak znaczącym jak rozszerzenie o Turcję, która będzie liczyła jako członek UE jeszcze więcej ludności, niż mają Niemcy, będzie i tak musiało dojść do przemodelowania systemu głosowania w ramach UE". Podobnie uważa Mateusz Piskorski, według którego w związku z przyjęciem Turcji do UE "wiele się naprawdę może zmienić".
Liczne kontrowersje wśród polityków opozycji wywołał także sposób prowadzenia przez polską dyplomację negocjacji w Brukseli.
Według Komorowskiego, na szczyt do Brukseli powinien jechać premier. "Polska konstytucja mówi wyraźnie, że odpowiedzialność za politykę, za decyzje ponosi rząd, a więc premier". Komorowski dodał, iż obecność prezydenta na szczycie "był to błąd, który powodował pewną nienaturalność sytuacji, bo osoba odpowiadająca de facto za państwo, jaką jest nie prezydent a premier jakby był w drugim szeregu negocjatorów". Zdaniem Kalisza, zachowanie prezydenta i premiera pokazało, że "relacje rodzinne przeniosły się nad relacje ustrojowe".
Z poglądem tym nie zgadza się Karol Karski, który uważa, że telefoniczne negocjacje były rzeczą zupełnie naturalną. To jest oczywiste, ze tego typu decyzje są konsultowane. Są dwa ośrodki władzy wykonawczej w Polsce - powiedział. Nic dziwnego w telefonicznych uzgodnieniach nie widzi także Mateusz Piskorski. Uważa on, iż nie należy koncentrować się nad sposobem negocjacji, a nad efektami. A efekt był w naszym przekonaniu dobry - dodał Piskorski.