"Komorowska nie powinna wsiadać do tego samolotu"
- Anna Komorowska lecąc z rodzinami ofiar katastrofy do Smoleńska w ogóle nie powinna wsiąść do boeinga. To, że miała lecieć "zwykłym" samolotem, a nie VIP-owskim embraerem oznacza, iż problem transportu najważniejszych osób w państwie, o którym tyle się mówiło po 10 kwietnia, w dalszym ciągu nie został rozwiązany - mówi Wirtualnej Polsce ekspert w zakresie lotnictwa, prezes Agencji Lotniczej Altair, Tomasz Hypki.
11.10.2010 | aktual.: 16.10.2010 19:50
Hypki nie ukrywa, że flota boeingów LOT-u jest dość stara. - Kłopoty z samolotami, które przewoziły rodziny ofiar katastrofy Tu-154 do Smoleńska, pokazują wyraźnie, że jest jakiś poważny problem w utrzymaniu jej w gotowości. Dwa zepsute samoloty pod rząd to poważna sprawa - mówi ekspert. Przypomina, że już ponad dwa lata temu LOT miał mieć nowe boeingi 787. Tymczasem do Polski nie trafiła jeszcze ani jedna z tych maszyn i na razie nie wiadomo, czy nowe samoloty dotrą do naszego kraju do połowy przyszłego roku. Hypki tłumaczy, że inne kraje w takich sytuacjach żądają olbrzymich kar umownych, sięgających milionów dolarów. Natomiast władze Polskich Linii Lotniczych LOT w ogóle o tej sprawie nie mówią.
O złym stanie floty LOT-u może również świadczyć seria usterek, jakie wystąpiły w ostatnim czasie w kilku polskich samolotach typu embraer. W jednym z nich doszło nawet do uszkodzenia silnika. Hypki zaznacza jednak, że awarie wykryte w samolotach, mających przywieść rodziny ofiar z Witebska do Warszawy, nie zagrażały bezpieczeństwu lotu.
Zdaniem prezesa agencji Altair Anna Komorowska w ogóle nie powinna wsiąść do boeinga 737-400 (pierwotny plan zakładał, że pierwsza dama właśnie tym samolotem wróci dla Warszawy). - Prezydentowa nie powinna lecieć z pozostałymi pielgrzymami boeingiem tylko embraerem, który jest przeznaczony dla VIP-ów - podkreślił. Jak mówił najważniejsze osoby w państwie, czyli: prezydent, premier, marszałkowie sejmu i senatu oraz ich małżonkowie powinni zawsze ze względów bezpieczeństwa korzystać z lotów VIP-owskich. A to, że Komorowska miała wracać do kraju boeingiem oznacza, iż po raz kolejny zostały zakłócone zasady przewozu najważniejszych osób w państwie.
Ekspert tłumaczy, że wyprawa rodzin do Smoleńska była zorganizowana prawidłowo. Tzn. realizowały ją samoloty wyczarterowane od LOT-u, bo nie były to loty VIP-owskie. Dziwi go natomiast fakt, że takim samolotem miała też lecieć Anna Komorowska.
- Prezydentowa miała lecieć przypadkowym samolotem podstawionym przez LOT. Wiadomo, że poziom bezpieczeństwa w maszynach, którymi latają VIP-y, jest dużo wyższy niż w normalnych samolotach. Chodzi m.in. o ryzyko zamachu itp. Tak jest na całym świecie. Michelle Obama też sama nie wybiera sobie samolotu - tłumaczył Hypki.
- Gdyby podczas lotu doszło do jakiegoś wypadku, czy kogoś by interesowało, że pani prezydentowa lecąc razem z resztą pielgrzymów wykazała się niezwykłą życzliwością? Najważniejsze są zawsze kwestie bezpieczeństwa. Prezydent nie jest osobą prywatną, ale reprezentuje państwo. Jego żona, może w mniejszym stopniu, ale również. Ona też może być obiektem np. zamachu i ma praktycznie taką samą ochronę jak prezydent - przekonuje Hypki. I dodaje, że cała ta sytuacja pokazuje jasno, że problem transportu VIP-ów, o którym tyle się mówiło po 10 kwietnia, w dalszym ciągu w Polsce istnieje. I nie rozwiązało go wydzierżawienie bez przetargu przez MON, za ogromne pieniądze dwóch embraerów, które nie spełniają elementarnych wymagań stawianych samolotom VIP-owskim, w tym przede wszystkim bardzo ważnego dla bezpieczeństwa zasięgu - zaledwie 2-3 tys. km wobec wymaganych 8-10 tys. km.
W niedzielnej pielgrzymce do Smoleńska wzięło udział około 170 osób - bliskich ofiar tragedii samolotu rządowego Tu-154 z 10 kwietnia. Plany powrotu pokrzyżowały im awarie samolotów. Jedna z maszyn, boeing 737-400, którą miała wracać m.in. pierwsza dama Anna Komorowska, nie mogła przed odlotem uruchomić silnika z powodu zepsutego rozrusznika. Przysłany z Polski rezerwowy samolot również miał usterkę i nie mógł zabrać pielgrzymów do kraju. Z związku z tym pozostała w Witebsku część rodzin spędziła noc w jednym z tamtejszych hoteli. Na warszawskim lotnisku Okęcie pielgrzymi wylądowali dopiero w poniedziałek około południa.
Paulina Piekarska, Wirtualna Polska