Komisja śledcza za dodatkowymi czynnościami wobec Rywina
Ustalenie numerów telefonów Lwa Rywina, dostarczenie bilingów jego rozmów i przeszukanie jego prywatnych oraz służbowych pomieszczeń - to działania, o jakie komisja śledcza zwróciła się we wtorek do Prokuratora Generalnego.
Komisja odrzuciła wniosek Zbigniewa Ziobry (PiS), który domagał się czynności śledczych, m.in. sprawdzenia bilingów rozmów, także wobec Roberta Kwiatkowskiego, Leszka Millera, Aleksandry Jakubowskiej, Marka Wagnera i Lecha Nikolskiego.
Ograniczenie dodatkowych czynności tylko do Rywina wywołało ostry sprzeciw posłów opozycji. Według Jana Rokity (PO), szanse na wyjaśnienie tzw. sprawy Rywina zmalały o 50%.
Zgodnie z decyzją komisji, ustalenie numerów telefonów pod które dzwonił Rywin, ma obejmować okres od początku stycznia 2002 r. do końca stycznia 2003 r.
Komisja wnioskuje również o przeprowadzenie szczegółowego wywiadu środowiskowego w miejscu zamieszkania, wypoczynku i pracy Rywina. Jak wyjaśnił szef komisji Tomasz Nałęcz (UP), chodzi m.in. o ustalenie z kim kontaktował się Rywin. Prokuratura miałaby też ustalić miejsca, w których Rywin może przechowywać ważne dokumenty mogące coś wnieść do rozstrzygnięcia sprawy, a zwłaszcza zabezpieczyć twarde dyski komputerów i laptopów. Oprócz tego komisja zwróciła się do prokuratury o dokonanie przeszukań prywatnych i służbowych pomieszczeń należących do Rywina.
Taka decyzja komisji, według Rokity, wywołuje wrażenie, że większość członków komisji przyjęła założenie, iż pełna wina leży po stronie tylko jednej osoby - Rywina, a wszelkie podejrzenia, czy wyjaśnienia, dotyczące innych osób są z góry bezzasadne.
Zdaniem Ziobry, "odrzucenie przez komisję podstawowych, elementarnych i uzasadnionych wniosków dowodowych, świadczy jak najgorzej o rzeczywistej woli wyjaśnienia tej sprawy przez koalicję, która ma większość w komisji".
Ziobro ocenił, że "ograniczanie czynności dowodowych jedynie do osoby podejrzanej, jest absurdem samym w sobie". "Na pewno fikcji nie będę uwiarygodniał" - podkreślił poseł PiS.
Dodał, że rolą opozycji w komisji śledczej nie jest uwiarygodnianie pozorów działań. "Ta sytuacja wymaga przemyślenia naszej dalszej roli jako przedstawicieli opozycji w pracach komisji" - mówił poseł PiS. Według niego, komisja śledcza ma zbadać przypuszczenia, że w sprawie mogły brać udział osoby, które zajmują najwyższe stanowiska w państwie.
Decyzji komisji bronił Nałęcz. "Dzisiaj nie możemy sobie pozwolić na to, aby w oparciu o nasze głębokie przekonanie wysyłać policję i prokuratura do tysięcy osób w Polsce" - argumentował szef komisji.
Posłowie SLD i UP zgadzali się, że wniosek Ziobry jest zasadny, ale - jak podkreślali - tylko wobec Rywina. Zastosowanie takich działań wobec innych, wymienionych osób nie ma - ich zdaniem - podstaw, ponieważ nie ma żadnych dowodów na powiązanie tych osób ze sprawą. "Nie mamy prawa tak głęboko ingerować w życie obywatela" - mówił Nałęcz.
Podobne zdanie wyraził Ryszard Kalisz (SLD). Przyznał, że wobec Rywina nie przeprowadzono wielu czynności, jednak - jak mówił - zastosowanie takich działań wobec osób, które wymienia Ziobro byłoby ingerencją w ich dobra osobiste.
Posłowie SLD i UP zarzucili Ziobrze, że jego wnioski mają charakter polityczny. "Nie chcę w tej komisji polityki. Żadna osoba nie ma na mnie wpływu i mam nadzieję, że na pana też" - zwracał się do Ziobry Kalisz.
"Chcę się dowiedzieć, kto był w tej 'grupie trzymającej władzę', ale na podstawie dowodów, a nie pomówienia jednej osoby" - zapewniał Kalisz. "To, co chcecie zrobić to wejść w prywatność tych osób tylko na podstawie pomówienia. A działalność prokuratury, działalność sądowa na podstawie pomówienia jednej osoby, to jest koniec demokracji" - dodał poseł SLD. Zdaniem posłów opozycji, takie argumenty są "niedorzeczne".
Śmiech dziennikarzy i niektórych posłów wywołała wyrażona już po raz drugi przez Piotra Smolanę (Samoobrona) troska o bezpieczeństwo Rywina. "Nie wiemy, co się dzieje z Lwem Rywinem" - niepokoił się Smolana.
Na tę uwagę natychmiast zareagował przewodniczący komisji. "Panie pośle, pan już drugi raz informuje komisję i opinie publiczną o jakimś zagrożeniu, które zagraża Lwu Rywinowi, albo proszę o dostarczenie mi dowodów i wtedy podejmę odpowiednie działania, albo proszę nie rozpowszechniać takich plotek" - powiedział Nałęcz.
"Ale przecież w obecności premiera pan Lew Rywin mówił: 'zabijcie mnie albo sam popełnię samobójstwo'" - tłumaczył Smolana i ostrzegał: "Jeżeli pan Rywin nie dotrze przed oblicze tej komisji, nigdy nie dowiemy się, czy był samodzielnym inspiratorem, czy ktoś za nim stał". I przypomniał, że Tadeusz M., wspólnik "Baraniny" powiesił się w areszcie.(aka)