Komisja śledcza w litewskim wydaniu
Sejm litewski wybrał na posiedzeniu nadzwyczajnym komisję, która ma zbadać zasadność
zarzutów w sprawie związków prezydenta Litwy Rolandasa Paksasa z
międzynarodowymi organizacjami przestępczymi. Od ustaleń tej
komisji będzie zależało, czy parlament postanowi odsunąć
prezydenta od władzy.
Decyzję o powołaniu komisji powziął parlament w zeszłym tygodniu. Pod wnioskiem o wszczęcie procedury impeachmentu podpisało się aż 86 parlamentarzystów, trzy piąte 141-osobowego składu Sejmu. Jeśli tylu posłów zagłosuje później za usunięciem prezydenta ze stanowiska, będzie musiał odejść. Do samego zapoczątkowania procedury impeachmentu wystarczało 36 podpisów.
12-osobowa komisja
Wyłoniona w poniedziałek komisja, która orzeknie, czy parlament powinien sądzić prezydenta, składa się z 12 osób: sześciu parlamentarzystów i sześciu prawników.
Kandydatury czterech z sześciu parlamentarzystów zgłosili wnioskodawcy impeachmentu, piątą - partie opozycyjne, a szóstą - rządząca większość. Prawników wyłoniono drogą losowania z dwóch sześcioosobowych list przedstawionych Sejmowi przez Radę Sądownictwa i Prokuraturę Generalną - po trzech z każdej listy.
Skład komisji zatwierdzono 86 głosami przeciwko 19, przy 11 wstrzymujących się. O tym, kto będzie przewodniczyć komisji - poseł czy prawnik, Sejm zdecyduje we wtorek. Tego samego dnia ustali też, do kiedy komisja powinna przedstawi swoje wnioski (prawdopodobnie do 13 lutego 2004 r.).
Kłopoty prezydenta
Kłopoty Rolandasa Paksasa zaczęły się w październiku, gdy litewskie służby bezpieczeństwa poinformowały o podejrzeniach, że otoczenie prezydenta, a być może on sam, utrzymuje kontakty z międzynarodowymi organizacjami przestępczymi, w tym rosyjską mafią. Autorzy wniosku o wszczęcie impeachmentu oskarżają Paksasa o naruszenie konstytucji i złamanie przysięgi.
Prezydentowi zarzuca się m.in. bliskie kontakty z biznesmenem Jurijem Borisowem. Oficjalnie wydał on na prezydencką kampanię wyborczą 1,2 mln litów (ok. 1,7 mln dolarów). Nieoficjalnie mówi się, że suma ta przekroczyła kilka milionów dolarów i że w zamian biznesmen żądał korzyści dla siebie. Sprawę bada prokuratura.
Zeznając 4 grudnia przed Sądem Konstytucyjnym, Borisow przyznał, że doszło do zawarcia ustnej umowy między nim a Paksasem, iż w zamian za pomoc w kampanii wyborczej otrzyma stanowisko doradcy prezydenta.
Prezydent ma prawo w każdej chwili zrezygnować z urzędu w trakcie procedury impeachmentu. Do jak najszybszego ustąpienia namawia go premier Algirdas Brazauskas. Jednak Paksas odrzuca oskarżenia inicjatorów impeachmentu i stanowczo zaprzecza, aby zamierzał ustąpić.