Komentują spotkanie Hołowni. "Kto flirtuje z Bielanem i Kaczyńskim"
- Napisanie w mediach społecznościowych "weźcie się nie interesujcie" niczego nie rozwiąże, wręcz podkręca wątpliwości - powiedziała w piątek Anna-Maria Żukowska, komentując tłumaczenia Szymona Hołowni dotyczące jego nocnego spotkania z udziałem polityków PiS. Bartosz Arłukowicz mówił z kolei o "wniosku na przyszłość". - Kto flirtuje z Bielanem i Kaczyńskim, musi skończyć w poważnych opałach - ocenił.
Szymon Hołownia odwiedził europosła Adama Bielana w jego prywatnym mieszkaniu w Warszawie w czwartek przed północą - podali dziennikarze Radia ZET i Newsweeka. Jak ustalili fotoreporterzy "Faktu", później do polityków miał dołączyć również prezes PiS Jarosław Kaczyński oraz wicemarszałek Senatu z PSL Michał Kamiński.
W piątek po południu głos w sprawie zabrał sam marszałek Sejmu, pisząc, że "wzmożenie i ekscytacja związana z jego wczorajszym spotkaniem nie jest ani uzasadniona, ani wskazana".
O to spotkanie na antenie TVN24 pytani byli w piątek szefowa klubu Lewicy Anna-Maria Żukowska oraz europoseł Bartosz Arłukowicz, który przekazał, że "wzbudziło to w nim dość spore zdziwienie", a on sam "nie przypomina sobie sytuacji, w której odbywałby spotkania służące uprawianiu polityki u kogoś w domu o 1 w nocy z prezesem partii, która jest dzisiaj opozycyjna". - Mam wrażenie, że tutaj rolę odegrało małe doświadczenie polityczne - ocenił.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Paliło się jak zapałka". Ekspert zapytany o przyczynę pożaru w Ząbkach
Arłukowicz: Widzę, że relacje się zacieśniły
Nawiązując do głośnej wypowiedzi Hołowni, który mówił niedawno na konferencji, że choć jest marszałkiem i posłem, to: "nigdy nie zostałem do tej pory zaszczycony rozmową z Jarosławem Kaczyńskim. (...) Więc musiałbym się wspiąć na ten szczebel, a później dostąpić łaski, jaką jest rozmowa z panem prezesem (PiS - red.)", Arłukowicz nie szczędził drobnych złośliwości pod adresem Hołowni.
- Pamiętam marszałka Hołownię z 3 czerwca, kiedy skarżył się publicznie na konferencji prasowej, że "nie miał zaszczytu" spotkania się z panem ministrem Błaszczakiem ani prezesem Kaczyńskim. Od 3 czerwca minął miesiąc, widzę, że relacje się zacieśniły - ironizował Arłukowicz w "Faktach po faktach".
- Dalej nie chce mi się wierzyć w to, co się wydarzyło. Przecież wiemy, że nie porwała marszałka "PiS-owska czarna Wołga" na to spotkanie, tylko musiał chcieć tam pojechać - komentował dalej europoseł, domagając się wyjaśnień od Hołowni.
Chwilę później zacytował zdanie z jednej z książek Hołowni pt. "Tabletki z krzyżykiem". - Tam znalazłem taki fragment: "grzech jest jak wietnamska podróbka, która kosztuje trzy razy więcej, niż ci obiecywano" - dodał, na co prowadząca rozmowę zareagowała, mówiąc tylko "auć".
Żukowska o Hołowni: To niczego nie rozwiąże
Głos zabrała następnie Żukowska. - Po pierwsze nie należy się dziwić zainteresowaniu opinii publicznej, a napisanie w mediach społecznościowych "weźcie się nie interesujcie" niczego nie rozwiąże, wręcz podkręca wątpliwości - mówiła posłanka.
- Jak są jakieś sytuacje kryzysowe, to się politycy spotykają o 1 w nocy, ale nie w prywatnych mieszkaniach. Pan marszałek ma gabinet, ma biuro swojej partii... - podkreśliła.
- Ja też nie widzę problemu, jeżeli ktoś chce się spotkać z prezesem opozycyjnej partii, ale na kilkanaście godzin przed spotkaniem ws. rekonstrukcji rządu i do tego w dziwnych warunkach, powiedzmy mało służbowych, to budzi bardzo duże zastrzeżenia i naprawdę jest to niepotrzebne - dodała Żukowska.
Następnie wtrącił się Arłukowicz: - Nasi wyborcy stoczyli potężny bój wyborczy 15 października 2023 r., oddali głos na obóz demokratyczny i powiedzieli do nas jasno: zmobilizowaliśmy całą Polskę, żebyście naprawili Polskę po PiS-ie. I dzisiaj tego typu flirty czy niejasne spotkania powodują to, że pan marszałek musi się liczyć z tym, że emocje i gniew naszych wyborców będą spore.
Europoseł dodał, że "dziennikarze tam byli (mając na myśli fotoreporterów - red.) i sfotografowano te samochody, to przecież nie jest przypadek". - Trzeba wykazywać się wielką naiwnością, żeby uwierzyć, że dziennikarze przez przypadek koczowali w garażu apartamentowca pana Bielana - mówił dalej.
- To znaczy, że ktoś ich o tym poinformował, czyli ktoś prowadził w tej sprawie grę. Zakładam, że nie jest to marszałek, bo nie sprzyja to jego dalszej drodze politycznej. To jest też wniosek na przyszłość: kto flirtuje z Bielanem i Kaczyńskim, musi skończyć w poważnych opałach - ocenił.
Czytaj też: