ŚwiatKomandosi iraccy zdobyli bazę partyzantów

Komandosi iraccy zdobyli bazę partyzantów

W najkrwawszej bitwie, jaką
stoczono w Iraku od dnia wyborów powszechnych 30 stycznia, komandosi policji irackiej zabili 85 partyzantów i zdobyli
rebeliancki obóz szkoleniowy w bezludnej okolicy 160 km na
północny zachód od Bagdadu. Sami stracili 12 ludzi.

23.03.2005 | aktual.: 23.03.2005 18:41

Tymczasem iraccy politycy, którzy od tygodni prowadzą rozmowy na temat nowego rządu i jego programu, wspomnieli o możliwości powierzenia resortu obrony przedstawicielowi arabskich sunnitów, mniejszości uprzywilejowanej za Saddama Husajna, a teraz rozgoryczonej utratą dominującej pozycji. Taka nominacja miałaby przyciągnąć arabskich sunnitów do udziału w życiu politycznym i przyczynić się do osłabienia ruchu partyzanckiego, w którym działają niemal wyłącznie oni i ich zagraniczni współwyznawcy.

Irackie MSW ogłosiło, że wśród 85 partyzantów, którzy polegli we wtorek w swoim obozie szkoleniowym nad sztucznym jeziorem Tharthar między Eufratem i Tygrysem, byli także Sudańczycy, Algierczycy i Marokańczycy oraz inni cudzoziemcy.

Iraccy komandosi rozpoczęli natarcie we wtorek rano. Po napotkaniu silnego ognia wroga wezwali na pomoc Amerykanów i dostali od nich wsparcie artyleryjskie i lotnicze. Bitwa nad jeziorem Tharthar była jedną z największych operacji przeprowadzonych w ostatnich miesiącach przez elitarne jednostki irackich sił bezpieczeństwa i kolejną oznaką, że ich szkolenie zaczyna przynosić wyniki.

Pierwszym skrawkiem terytorium irackiego, gdzie odpowiedzialność operacyjną za zwalczanie partyzantów przejęli Irakijczycy od Amerykanów, jest część śródmieścia Bagdadu po obu stronach ulicy Hajfy, teren zuchwałych ataków rebelianckich i zamachów bombowych. Od lutego zamiast 800 żołnierzy amerykańskich kilka dzielnic przy ulicy Hajfy patrolują dwa bataliony irackie w sile 2000 ludzi. Jeśli okaże się, że dają sobie radę, Amerykanie przekażą Irakijczykom odpowiedzialność za następne niebezpieczne miejsca.

Irackie siły bezpieczeństwa mają liczyć w przyszłym roku 270 tysięcy ludzi. Obecnie służy w nich 145 tysięcy policjantów, gwardzistów, żołnierzy i strażników granicznych, ale na razie tylko niewielka ich część jest należycie wyszkolona i zdobyła doświadczenie w walce.

Na froncie politycznym przedstawiciele koalicji szyickiej i Sojuszu Kurdyjskiego, dwóch bloków, które razem mają w nowo wybranym parlamencie przeszło dwie trzecie mandatów, kontynuowali rozmowy o podziale stanowisk rządowych. Nowy rząd iracki tworzy się w praktyce według klucza etniczno- wyznaniowego, co z czasem może zagrozić spoistości kraju.

W wyborach 30 stycznia Irakijczycy głosowali nie na polityków, lecz na partie reprezentujące różne grupy etniczne i wyznaniowe: szyitów, Kurdów, arabskich sunnitów, Turkmenów i chrześcijan. Teraz przywódcy tych partii domagają się stanowisk i posad dla swoich zwolenników.

Słychać, że szyici mieliby dostać 16-17 tek, Kurdowie osiem, arabscy sunnici cztery, a chrześcijanie i Turkmeni po jednym. Posad w rządzie chcą jednak nawet mikroskopijne ugrupowania. Mandejczycy, starożytna grupa gnostycka skupiająca kilka tysięcy wyznawców kultu Jana Chrzciciela, żądają stanowiska ministra, argumentując, że tylko własny minister zapewni obronę ich praw.

Kurdyjski polityk Mahmud Osman powiedział, że przy takim podejściu przestają się liczyć kompetencje. Mamy w kraju sytuacją nadzwyczajną i mogę zrozumieć, że na razie trzeba zastosować klucz [wyznaniowo-etniczny], aby na przykład przyciągnąć do rządu arabskich sunnitów. Nie chcemy jednak skończyć tak jak Liban - powiedział Osman.

Pakt Narodowy z roku 1943 ustalił w Libanie klucz wyznaniowy, według którego stanowiska państwowe i rządowe rozdzielano między 18 społeczności (chrześcijan maronitów, muzułmanów sunnitów, muzułmanów szyitów, i tak dalej). System ten spotęgował rozbieżności dochodów między społecznościami i w latach 70. doprowadził do wojny domowej. (mila)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)