Kolumbijskie służby polują na hipopotamy narkotykowego barona
Kolumbijskie władze urządziły nagonkę na hipopotamy, które przed trzema laty zbiegły z ranczo, należącego niegdyś do nieżyjącego od 1993 r. narkotykowego barona Pablo Escobara.
Kontrolowany przez legendarnego gangstera "kartel z Medellin" w okresie swojej świetności kontrolował nawet 80% światowego rynku kokainy, a sam Escobar był według magazynu "Forbes" jednym z najbogatszych ludzi na świecie. Bajeczny majątek przeznaczał m.in. na egzotyczne zwierzęta.
W menażerii gangstera znalazły się m.in. kangury, słonie, nosorożce, flamingi oraz dziewięć hipopotamów. Po jego śmierci - najprawdopodobniej został zastrzelony przez policję, choć istnieje też teoria, jakoby podczas obławy popełnił samobójstwo - większość zwierząt została przekazana do ogrodów zoologicznych.
Także samo ranczo Escobara w północnej Kolumbii przekształcono w ogród zoologiczny. W 2006 r. para hipopotamów wydostała się stamtąd na wolność i od tego czasu bytowała na mokradłach wzdłuż rzeki Magdalena, dorabiając się potomka.
Kolumbijskie władze zadecydowały, że zwierzęta należy zabić, ponieważ mogą roznosić choroby i stanowić zagrożenie dla ludzi. Podobno domagali się tego lokalni mieszkańcy, skarżąc się na niszczone przez hipopotamy plony.
Samca zwanego "Pepe" myśliwym udało się zastrzelić już pod koniec czerwca, lecz kolumbijskie media powiadomiły o tym dopiero w piątek. Samica nadal jest poszukiwana.
Organizacje broniące praw zwierząt potępiły akcję kolumbijskich myśliwych i żołnierzy, argumentując, że zwierzęta należało schwytać i znaleźć dla nich nowe schronienie.