Kolejny zastraszany lekarz w procesie "łowców skór"
Lekarz Ryszard K., zeznający w procesie "łowców skór", przyznał przed sądem, że obawia się składać zeznania, bowiem grożono mu, żeby nie wymieniał "pewnych nazwisk". To już kolejny świadek w
śledztwie dot. afery w pogotowiu, który utrzymuje, że był zastraszany. Wraz z dwiema lekarkami zeznawał w czwartek przed łódzkim sądem. Cała trójka podejrzana jest o narażenie
pacjentów na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia.
03.11.2005 | aktual.: 03.11.2005 19:30
Sąd na wniosek prokuratora wyłączył jawność rozprawy na czas zeznań Ryszarda K. Prokuratura prowadzi odrębne śledztwo w tej sprawie. W procesie toczącym się przed Sądem Okręgowym w Łodzi na ławie oskarżonych zasiada dwóch b. sanitariuszy i dwóch b. lekarzy łódzkiego pogotowia.
Dwie lekarki, które złożyły zeznania, przez ponad dwa lata jeździły w zespole m.in. z oskarżonym o uśmiercanie pacjentów pavulonem b. sanitariuszem Andrzejem N.
Małgorzata T. zrezygnowała z pracy w pogotowiu po wybuchu afery "łowców skór" na początku 2002 r. Pytana przez sąd dlaczego odeszła, przyznała, że utraciła zaufanie do ludzi z którymi pracowała i, że po wybuchu afery zdarzały się przypadki obrzucania karetek kamieniami. Lekarka utrzymuje, że nic nie wiedziała o zwiększonej liczbie zgonów w zespole, w którym jeździł sanitariusz N. Mówiła, że nigdy nie użyła pavulonu. Przed sądem utrzymywała, iż o tym, że lek ten był w karetce dowiedziała się... z gazety, podobnie jak i o handlu informacjami o zgonach pacjentów.
Według niej, informowanie zakładów pogrzebowych o miejscu zgonu i danych osoby zmarłej to złamanie tajemnicy zawodowej. Lekarka przyznała, że nie miała większych zastrzeżeń do pracy sanitariusza N., nigdy też nie widziała go pijanego na dyżurze. Co innego zeznała druga lekarka. Grażyna M-K. przyznała, że bardzo często od sanitariusza czuć było alkohol, choć nie widziała, żeby pił on w pracy. Słyszała również, że za alkohol sanitariusz sprzedawał leki.
Opowiadała o przypadku, gdy przyłapała nietrzeźwego sanitariusza na tym, że zamierzał podać pacjentowi inny lek, niż ona zaleciła. Przyznał jednocześnie, że nie widział nigdy, by sanitariusz podawał pavulon.
Sąd dociekał, co lekarka zrobiła w tej sprawie, czy nie przeszkadzało jej, że nietrzeźwy sanitariusz podawał leki pacjentom. Świadek mówiła, że tylko raz rozmawiała o tym z dyrektorem pogotowia. Później N. został przeniesiony na inny zespół. Świadek jest przekonana, że właśnie dlatego, z zemsty N. pomawia ją, że była najbardziej zachłanna w braniu pieniędzy od firm pogrzebowych. Kobieta zaprzeczyła temu i utrzymuje, że nigdy nie brała pieniędzy od zakładów pogrzebowych.
Opowiadała również, że była zaskoczona, gdy w prokuraturze pokazano jej wydruk EKG jednego z reanimowanych pacjentów, który okazał się wydrukiem testu monitora. Przyznała, że urządzenie mogło być źle lub wcale niepodłączone i nie wykluczyła, że mógł być to "sabotaż" ze strony sanitariusza. Zły odczyt mógł spowodować zaniechanie akcji reanimacyjnej, bądź użycie defibrylatora, które mogłoby zabić pacjenta.
Odpowiadający przed sądem b. sanitariusze Andrzej N. i Karol B. są oskarżeni o zabójstwa w latach 2000-2001 pięciu pacjentów przez podanie im pavulonu w celu osiągnięcia korzyści majątkowej. Przed sądem nie przyznali się do popełnienia zbrodni; przyznali się do brania pieniędzy od firm pogrzebowych za informacje o zgonach oraz fałszowania recept na pavulon. Dwóch lekarzy prokuratura oskarżyła o narażenie w sumie 14 pacjentów na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i nieumyślne doprowadzenie do ich śmierci oraz branie łapówek od zakładów pogrzebowych. Obaj nie przyznają się do winy.
B. sanitariuszom grozi dożywocie; b. lekarzom, którzy odpowiadają z wolnej stopy, do 10 lat więzienia. Prokuratura zapowiada kolejne akty oskarżenia w aferze "łowców skór".