Kolejny Serb oskarżony o zbrodnie wojenne zmarł w Hadze. Kontrowersje wokół haskiego trybunału
• Kilka dni temu w haskim więzieniu zmarł serbski generał Zdravko Tolimir
• To już ósmy Serb oskarżony o zbrodnie, który zmarł w Hadze
• Sprawa tych śmierci wywołuje liczne kontrowersje, szczególnie wśród Serbów
• Najgłośniejsze echa do dziś budzi śmierć Slobodana Miloszevicia
• Jednocześnie Haga oczyściła z zarzutów kilku Albańczyków z Kosowa
• Świadkowie nagle pomarli lub wycofali zeznania
Kilka dni temu w haskim areszcie zmarł generał Zdravko Tolimir, bośniacki Serb oskarżony o udział w ludobójstwie w Srebrenicy. Jego śmierć nie wzbudziłaby kontrowersji, gdyby nie fakt, że to już ósmy Serb oskarżony o zbrodnie wojenne, który zmarł w Hadze. Najsłynniejszy był przypadek śmierci byłego prezydenta Slobodana Miloszevicia. Jednocześnie Haga oczyściła z zarzutów kilku Albańczyków z Kosowa oskarżanych o handel organami porywanych Serbów. Świadkowie umarli lub wycofali zeznania.
Generał Zdravko Tolimir był bośniackim Serbem. W czasie wojny w Bośni służył w siłach serbskich i bezpośrednio podlegał ich przywódcy - generałowi Ratko Mladiciowi. W 2007 r. został aresztowany i przewieziony do Hagi. Oskarżono go m.in. o bezpośredni udział w masakrze muzułmańskich mężczyzn w Srebrenicy oraz udział w przymusowej deportacji tamtejszej ludności. Przesłuchano ponad stu świadków, w tym kilku obrony. Co ciekawe, wojskowy bronił się sam. Cztery lata temu został skazany na dożywocie, rok temu wyrok został podtrzymany. Teraz zmarł w wieku 67 lat z przyczyn - oficjalnie określonych - jako naturalne. Nieoficjalnie wiadomo, że chorował na raka.
Ta śmierć nie wzbudziłaby kontrowersji i specjalnego zainteresowania, gdyby nie fakt, że to ósmy Serb oskarżany o zbrodnie wojenne, który zmarł w Hadze. Oczywiście nie w ciągu kilku miesięcy, ale w ciągu 10 lat. Mimo to jednak jest to nieproporcjonalnie wysoka liczba.
Nagła śmierć Miloszevicia
Najsłynniejsza i do dziś budząca największe kontrowersje była śmierć byłego prezydenta Jugosławii Slobodana Miloszevicia, której za miesiąc minie 10. rocznica. Oficjalną przyczyną był atak serca, spowodowany - jak mówili niektórzy lekarze - celowym przedawkowaniem lekarstw. Według tej teorii Miloszević chciał symulować atak serca, by doprowadzić do przerwy w rozprawie. Byłoby to jednak dziwne w świetle bardzo nietypowego przebiegu procesu Serba.
Po pierwsze, Miloszević, prawnik z wykształcenia, mówiący bardzo dobrze po angielsku, bronił się sam. Na własną prośbę zrezygnował z adwokata. Jeszcze ciekawsza była przyjęta przez niego linia obrony. Otóż Miloszević bronił się, oskarżając. I to nie byle kogo, ale najważniejszych światowych przywódców, z byłym amerykańskim prezydentem Billem Clintonem na czele. Jako świadków chciał powołać polityków europejskich, łącznie z przywódcami Niemiec i Francji oraz przedstawicielami NATO. W transmitowanych przez telewizje przemówieniach pokazywał niejasne i wątpliwe moralnie kulisy polityczne wydarzeń na Bałkanach.
Były prezydent mówił o dealach zawieranych między Serbią a krajami ościennymi, o pośrednim, a szkodliwym udziale wielkich mocarstw w wojnie w Jugosławii, o interesach jakie dzięki temu robiły. O tych wszystkich rzeczach, które pokazywały inny niż ten powszechnie znany obraz wojny. Oczywiście można powiedzieć, że jako osoba oskarżona nie był do końca wiarygodny. Ale wiele z informacji, które ujawnił, było zgodnych z prawdą.
Przykładowo Miloszević wyjawił, że w przypadku Srebrenicy był układ miedzy nim a bośniackim prezydentem Aliją Izetbegoviciem: Serbowie mieli się wycofać ze środkowej Bośni, a w zamian za to siły bośniackie wycofać się miały z okolic Srebrenicy, dając oddziałom gen. Ratki Mladicia wolną rękę.
Były prezydent Serbii wyznał też, że w przypadku Kosowa Amerykanie początkowo oferowali mu wsparcie w zamian za zgodę na budowę bazy wojskowej. Gdy odmówił, Amerykanie dogadali się z Albańczykami, co miało wpływ na decyzję o nalotach NATO na Jugosławię w 1999 roku.
Dlatego nagła śmierć Miloszevicia wzbudziła wiele wątpliwości i do dziś wielu, nie tylko Serbów, nie wierzy w jej naturalne przyczyny. Wątpliwości wzbudziła także śmierć jednego z przywódców Serbów bośniackich, Milana Babicia. Oficjalnie powiesił się, ale okoliczności tego samobójstwa rodzą więcej pytań niż odpowiedzi.
"Szczęście" kosowskich zbrodniarzy
Trybunał w Hadze jest o wiele szczęśliwszy dla oskarżanych o zbrodnie Albańczyków z Kosowa. Nie dość, że proporcjonalnie niewielu z nich trafia do Hagi, to w dodatku wyroki jakie otrzymują są kuriozalne. Najsłynniejszym przypadkiem jest proces Ramusha Haradinaja. Haradinaj w czasie wojny był jednym z przywódców tzw. Wyzwoleńczej Armii Kosowa. Oskarżany był o wiele zbrodni, także o udział bezpośredni w porywaniu, torturowaniu i mordowaniu Serbów oraz handel ich organami. O tym procederze pisała zresztą w swojej autobiografii była haska prokurator, Carla del Ponte. Tyle że wiedzą tą podzieliła się dopiero po ustąpienia ze stanowiska.
Ostatecznie Haradinaja uniewinniono. Dlaczego? Kilkoro świadków nagle zmarło. Kolejni przezornie wycofali swoje zeznania. Zatem z braku dowodów Haradinaj został uniewinniony i obecnie jest liderem opozycji w Kosowie. Podobnie zakończyły się procesy kilku innych Albańczyków.
Może sytuacja nieco się zmieni po decyzji ze stycznia, która dotyczy utworzenia specjalnego trybunału ds. zbrodni wojennych w Kosowie. Miałby się on mieścić także w Hadze. Próby osądzania oskarżonych o zbrodnie w Kosowie przez tamtejsze organa nie przyniosły jak dotąd żadnych efektów, stąd ta decyzja.
Trybunał ds. zbrodni wojennych w byłej Jugosławii jest bez wątpienia potrzebny. Trudno, żeby winni, zwłaszcza najbardziej okrutnych lub największych zbrodni, uniknęli sprawiedliwości. Pojawia się jednak pytanie, jak powinien funkcjonować taki trybunał. Ten w Hadze nie wsławił się szczególnie pozytywnie. Nie bez powodu wiele głosów - a zwłaszcza Serbów - mówi o wybiórczej haskiej sprawiedliwości.