Kolejny podejrzany ws. wyłudzeń z PFRON pozostanie w areszcie
Krakowski sąd nie uwzględnił zażalenia na areszt dla Wiktora D., podejrzanego w śledztwie prowadzonym przez Prokuraturę Apelacyjną w Krakowie, w którym podejrzany jest również adwokat Marcin Dubieniecki i trzy inne osoby.
09.09.2015 | aktual.: 09.09.2015 14:58
Sąd podzielił stanowisko sądu pierwszej instancji i uznał, że za dalszym stosowaniem aresztu wobec Wiktora D. przemawia wysokie prawdopodobieństwo popełnienia zarzucanych przestępstw oraz zagrożenie surową karą i obawa matactwa.
Podobne stanowisko zajął sąd 4 września w przypadku zażaleń obrońców na aresztowanie Katarzyny M. i Grzegorza D. Kolejne zażalenie od podejrzanej Beaty M.-W. sąd rozpozna w poniedziałek.
Na osobnym posiedzeniu, którego termin nie został jeszcze oficjalnie podany, sąd odwoławczy rozpozna zażalenia na postanowienie o aresztowaniu na trzy miesiące Marcina Dubienieckiego (zezwolił na podawanie pełnego nazwiska).
26 sierpnia sąd rejonowy w postanowieniu o aresztowaniu Marcina Dubienieckiego na trzy miesiące zastrzegł, że może on odzyskać wolność po wpłaceniu 600 tys. zł poręczenia majątkowego. Kwota taka została wpłacona jeszcze tego samego dnia przez obrońców.
Z tym stanowiskiem nie zgodziła się prokuratura; złożyła zażalenie na tę decyzję i wniosek, by do czasu rozpoznania zażalenia podejrzany pozostał w areszcie. Jeszcze tego samego dnia sąd rejonowy zdecydował, że do czasu rozpoznania zażalenia prokuratury Dubieniecki pozostanie w areszcie, a sprawę zażalenia przekazał do rozpoznania sądowi okręgowemu w wydziale odwoławczym.
Z kolei sąd odwoławczy 4 września odroczył posiedzenie ponieważ uznał, że powinien łącznie rozpoznać zażalenia prokuratury i obrońców. Do czasu otrzymania zażalenia obrony na stosowanie aresztu sąd posiedzenie odroczył. Do tego czasu Marcin Dubieniecki pozostaje w areszcie.
Marcin Dubieniecki został zatrzymany w niedzielę, 23 sierpnia, razem z czterema innymi osobami. Usłyszał zarzuty: kierowania zorganizowaną grupą przestępczą, wyłudzenia ponad 13 mln zł z PFRON i prania brudnych pieniędzy. Podczas przesłuchania - jako jedyny z zatrzymanych - skorzystał z prawa do odmowy składania wyjaśnień.
Podobne zarzuty jak Dubieniecki, tj. kierowania grupą przestępczą, wyłudzenia ponad 13 mln zł i prania brudnych pieniędzy, usłyszał także Wiktor D. Katarzynie M. prokuratura zarzuciła udział w zorganizowanej grupie przestępczej, wyłudzenia i pranie brudnych pieniędzy. Kolejni podejrzani - Grzegorz D. i Beata M-W. - pozostają pod zarzutami udziału w zorganizowanej grupie przestępczej i wyłudzenia 13 mln zł z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Sąd aresztował ich na trzy miesiące. Wszystkim podejrzanym grozi kara do 10 lat pozbawienia wolności.
Z ustaleń prowadzącej śledztwo w tej sprawie Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie wynika, że zarzucany podejrzanym proceder miał miejsce w latach 2012-2015. Miał polegać na wyłudzeniu środków na zatrudnienie osób niewidomych i słabowidzących. W śledztwie przesłuchano już co najmniej kilkadziesiąt osób oraz dokonano przeszukań w kilkunastu miejscach.
Śledztwo w tej sprawie prowadziła od kwietnia 2013 r. Prokuratura Okręgowa w Krakowie. Decyzją prokuratora apelacyjnego - z uwagi na skomplikowany charakter śledztwa - w listopadzie 2014 r. zostało ono przekazane wydziałowi do zwalczania przestępczości zorganizowanej i korupcji Prokuratury Apelacyjnej.
Jak informował rzecznik PA prok. Piotr Kosmaty, powodem długotrwałości postępowania były kwestie związane z praniem brudnych pieniędzy, gdyż na potrzeby śledztwa sprawdzane były powiązania, przelewy i przepływy finansowe m.in. w rajach podatkowych na Cyprze i Seszelach. - W wyłudzanie środków publicznych z PFRON zaangażowane były trzy podmioty; są to spółki prawa handlowego - wyjaśnił rzecznik.
Jak mówił po posiedzeniu sądu 4 września jeden z trzech obrońców Dubienieckiego - jego ojciec adwokat Marek Dubieniecki: "już dzisiaj mogę powiedzieć, że z materiału dowodowego nie wynika jakiekolwiek powiązanie mojego syna z PFRON-em i przywłaszczenie jakichkolwiek pieniędzy." - Nie miał z tym nic wspólnego. Ani nie był udziałowcem, ani nie był w zarządzie, nie ma żadnej spółki na Seszelach, z którą byłby związany, jest to grubo nakręcana sprawa - podkreślił.