ŚwiatKolejny kraj szykuje się na "dzień gniewu"

Kolejny kraj szykuje się na "dzień gniewu"

Syryjczycy wzorem Egipcjan i Tunezyjczyków zwołują się na portalach społecznościowych Facebook i Twitter do przeprowadzenia w tym tygodniu manifestacji. Podczas "dnia gniewu" w Damaszku mają się domagać znaczących reform politycznych.

01.02.2011 | aktual.: 01.02.2011 18:37

Podobnie jak Egipt i Tunezja, Syria jest dotknięta korupcją, biedą i bezrobociem. Tak jak w tamtych krajach także w Syrii zredukowano subsydiowanie podstawowych artykułów żywnościowych - chleba i oliwy. Syryjski autorytarny prezydent nie reaguje na wezwania do zwiększenia wolności politycznych. Za krytykę reżimu trafić można do więzienia.

Główna syryjska strona na Facebooku nawołująca do protestu apeluje o udział w manifestacjach w Damaszku w piątek i sobotę (4 i 5 lutego). Ich uczestnicy mają domagać się "zakończenia stanu wyjątkowego w Syrii i położenia kresu korupcji". Stan wyjątkowy obowiązuje w Syrii od 1963 roku.

Liczba ludzi, którzy łączą się w tym celu na Facebooku i Twitterze, jest wciąż względnie nieduża, a część z nich - jak się uważa - przebywa za granicą - pisze agencja AP.

Portale społecznościowe odegrały istotną rolę w organizowaniu protestów w Tunezji i Egipcie. W Syrii korzystanie z Facebooka jest zabronione, co utrudnia ludziom samoorganizację, ale wielu Syryjczyków i tak obchodzi blokadę portalu.

Do strony wzywającej do protestu 4 i 5 lutego przyłączyło się ponad 2 500 osób, a do strony popierającej prezydenta Baszara al-Asada - 850.

Asad, 45-letni wykształcony w Wielkiej Brytanii okulista, w 2000 roku objął stanowisko prezydenta po swoim ojcu, Hafezie, który rządził Syrią przez 30 lat.

Baszar el-Asad stopniowo poluzował restrykcje gospodarcze, wpuścił do Syrii zagraniczne banki, otworzył kraj na import, pozwolił na rozwój sektora prywatnego. Ale za liberalizacją gospodarczą nie poszły reformy polityczne.

Jednak przez wielu Arabów Baszar al-Asad uważany jest za jednego z nielicznych przywódców regionu gotowych przeciwstawić się Izraelowi. A popieranie ugrupowań palestyńskich i libańskich bojowników oraz opozycja wobec amerykańskiej inwazji na Irak zyskały mu znacznie większe poparcie we własnym kraju niż to, na jakie liczyć mogą inni arabscy przywódcy u siebie.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)