Kolejni świadkowie w procesie "łowców skór"
W kolejnym dniu procesu w tzw. aferze łowców
skór zeznawali w środę m.in. byli pracownicy pogotowia i
członkowie rodzin zmarłych pacjentów. Sąd częściowo wyłączył
jawność rozprawy, bo zeznania niektórych świadków dotyczyły spraw
objętych tajemnicą lekarską.
25.05.2005 | aktual.: 25.05.2005 17:13
Na ławie oskarżonych w procesie toczącym się przed Sądem Okręgowym w Łodzi zasiada dwóch b. sanitariuszy i dwóch b. lekarzy pogotowia ratunkowego.
Jeden ze świadków, lekarz Zdzisław R., który pełnił w pogotowiu funkcję starszego lekarza decydującego o wysyłaniu karetek do pacjentów, zeznał, że ten etat został zlikwidowany prawdopodobnie pod naciskiem dyspozytorów. Jak mówił, lekarze byli niewygodni dla dyspozytorów, a ci ostatni wysyłali karetkę tam gdzie było im wygodniej. Mówił też, że główną rolę wśród dyspozytorów odgrywał Tomasz S. (podejrzany w wątku korupcyjnym afery).
Świadek zeznał, że słyszał o procederze handlu informacjami o zgonach, ale zapewnił, że sam nie brał pieniędzy i przy nim nikt nie kontaktował się z zakładami pogrzebowymi. Mówił też o przypadku, kiedy to samochód firmy pogrzebowej zjawił się pod domem jeszcze przed przyjazdem karetki pogotowia.
Byli sanitariusze Andrzej N. i Karol B., oskarżeni o zabójstwa w latach 2000-2001 w sumie pięciu pacjentów poprzez podanie im pavulonu (leku zwiotczającego mięśnie)
, przed sądem nie przyznają się do popełnienia zbrodni. (N. przyznał się do nich w trakcie śledztwa). Obaj przyznali się jedynie do brania pieniędzy od firm pogrzebowych za informacje o zgonach oraz fałszowania recept na pavulon.
Do winy nie przyznają się również lekarze Janusz K. i Paweł W., których prokuratura oskarżyła o narażenie w sumie 14 pacjentów na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i nieumyślne doprowadzenie do ich śmierci oraz branie łapówek od zakładów pogrzebowych. B. sanitariuszom grozi dożywocie; b. lekarzom, którzy odpowiadają z wolnej stopy do 10 lat więzienia.
W styczniu 2002 r. "Gazeta Wyborcza" i Radio Łódź ujawniły, że w łódzkim pogotowiu handlowano informacjami o zgonach, a być może też celowo zabijano pacjentów.