PolskaKolejne zeznania w procesie "łowców skór"

Kolejne zeznania w procesie "łowców skór"

Były właściciel firmy pogrzebowej przyznał przed łódzkim sądem, że wręczał pieniądze za informacje o zgonach dwóm oskarżonym w procesie "łowców skór" - lekarzowi Pawłowi W. i b. sanitariuszowi Andrzejowi N. Inny świadek zeznał, że w pogotowiu pojawiały się plotki, z których wynikało, że Andrzej N. mógł uśmiercać pacjentów.

06.01.2006 14:45

To kolejni świadkowie zeznający w toczącym się od kwietnia ubiegłego roku procesie, w którym na ławie oskarżonych zasiadają dwaj b. sanitariusze oraz dwaj b. lekarze łódzkiego pogotowia.

Jerzy K. pracował w latach 90. w kilku łódzkich firmach pogrzebowych, m.in. w "Czarnej Róży"; później otworzył własny zakład. Świadek, który jest także podejrzany o wręczanie pieniędzy pracownikom pogotowia, zeznał przed sądem, że wszystkie firmy, w których pracował, płaciły pracownikom pogotowia za informacje o zgonach - były to kwoty od 400 do 1400 zł. Sam przekazywał im także alkohol, kupował kuchenki mikrofalowe dla podstacji pogotowia. Zeznał, że w sumie przekazał pracownikom pogotowia ponad 180 tys. zł.

Świadek zeznał, że osobiście wręczał kilkanaście razy pieniądze - 1300 czy 1400 zł - za informacje o zgonach lekarzowi Pawłowi W. i sanitariuszowi Andrzejowi N. Obu rozpoznał w piątek na sali sądowej. Świadek mówił, że lekarz przekazywał mu telefonicznie informacje o zgonie pacjenta; przekazanie pieniędzy odbywało się w umówionym miejscu w pobliżu miejsca zgonu, po zabraniu zwłok. Według świadka, lekarz miał także przyjeżdżać po pieniądze do jego firmy.

Obaj oskarżeni stanowczo zaprzeczyli, że przyjmowali od świadka pieniądze. To kłamstwo, pierwszy raz widzę tego człowieka na oczy - powiedział lekarz Paweł W., który od początku konsekwentnie nie przyznaje się do winy. Również sanitariusz N., który przyznał się do handlowania informacjami o zgonach, oświadczył, że widzi świadka pierwszy raz w życiu.

Świadek jednak potwierdził swoje zeznania. Zapisywał w zeszytach, komu i kiedy wręczał pieniądze za informacje o zgonach; zeszyty są w posiadaniu prokuratury i mają one zostać dostarczone do sądu przed kolejną rozprawą.

B. właściciel firmy pogrzebowej mówił też, że niemal całe pogotowie było skorumpowane, a "z prędkością światła" rozchodziła się w nim każda informacja o nowym zakładzie pogrzebowym w Łodzi.

Świadek przyznał, że czasami pracownicy pogotowia szantażowali go, że jeśli nie będzie płacił tyle, ile oni chcą, to będą robić mu antyreklamę u rodzin pacjentów. Opowiadał również, że po ujawnieniu afery "łowców skór" odbierał telefony z pogróżkami, ale nie wie, od kogo.

Inny zeznający w piątek świadek - ratownik medyczny łódzkiego pogotowia - relacjonował, że w 2001 roku w pogotowiu pojawiły się pogłoski o nadmiernych i dziwnych zgonach podczas przewozu pacjentów lub udzielania pomocy na dwóch zespołach pogotowia - W1 i W2 (to zespoły, w których jeździli oskarżeni w tym procesie - PAP). Często w związku z tymi zgonami pojawiało się nazwisko sanitariusza Andrzeja N. Według świadka, z plotek tych wynikało, że N. mógł uśmiercać pacjentów.

Ratownik zeznał, że rozmawiał o tym z ówczesnym kierownikiem działu usług medycznych pogotowia, który - jak zeznał - był wstrząśnięty tym, co usłyszał. Miał on rozpocząć też wtedy sprawdzanie dokumentacji dotyczącej przypadków "dziwnych" zgonów pacjentów.

Proces został przerwany do 6 lutego, kiedy to ma zeznawać biegły z zakresu anestezjologii i intensywnej terapii.

Odpowiadający przed sądem dwaj b. sanitariusze Andrzej N. i Karol B. są oskarżeni o zabójstwo w sumie pięciu pacjentów przez podanie im preparatu zwiotczającego mięśnie - pavulonu, a dwaj lekarze - Janusz K. i Paweł W. - o narażenie łącznie 14 pacjentów na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i nieumyślne doprowadzenie do ich śmierci. Całej czwórce zarzuca się przyjmowanie pieniędzy od firm pogrzebowych za informacje o zgonach. B. sanitariuszom grozi dożywocie, lekarzom odpowiadającym z wolnej stopy - do 10 lat więzienia.

Tydzień temu łódzka prokuratura apelacyjna skierowała do sądu kolejny akt oskarżenia w sprawie handlowania informacjami o zgonach. Przed sądem stanie czterech kolejnych b. pracowników łódzkiego pogotowia, którzy, według prokuratury, ujawnili zakładom pogrzebowym dane 70 zmarłych pacjentów i przyjęli za to ponad 120 tys. zł.

Łódzka prokuratura nadal prowadzi śledztwo w sprawie afery w łódzkim pogotowiu. Jego główne wątki dotyczą: pozbawiania życia pacjentów przez stosowanie niewłaściwej terapii medycznej lub niewłaściwych leków, korupcji oraz sprawy opóźniania wysyłania karetek do pacjentów. W sumie podejrzanych jest 41 osób.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)