PolskaKolejarze zablokowali ruch pociągów w Katowicach i Bydgoszczy

Kolejarze zablokowali ruch pociągów w Katowicach i Bydgoszczy

Kolejarscy związkowcy wstrzymali na dwie godziny ruch pociągów w Katowicach. W ten sposób protestowali przeciwko rządowym planom pozbawienia znaczącej części kolejarzy prawa do wcześniejszych emerytur. Około południa ruch pociągów został odblokowany, natomiast protest rozpoczęli kolejarze w Bydgoszczy.

06.11.2008 | aktual.: 06.11.2008 15:35

Kierownictwo PKP uznało oba strajki za nielegalne. Protestujący zapowiadają jednak zaostrzenie protestu w przypadku niespełnienia ich żądań.

Protest zorganizowała kolejarska "Solidarność" i Federacja Związków Zawodowych Pracowników PKP. Te dwie centrale związkowe zrzeszają około 60 tys. pracowników kolei. W kilkusetosobowym tłumie powiewały też m.in. transparenty Związku Zawodowego Dyżurnych Ruchu. Byli obecni także związkowcy spoza Śląska.

Wstrzymanie ruchu pociągów poprzedziła manifestacja, zorganizowana na Placu Andrzeja w Katowicach. Później związkowcy przeszli pod nastawnię w pobliżu katowickiego dworca. Nie musieli blokować torów - zatrzymali pociągi ustawiając sygnalizację świetlną na "stój". Pod budynkiem nastawni przedstawiali swoje postulaty. Wystąpienia przerywał hałas gwizdków, syren i odpalane petardy.

- Domagamy się, by o możliwości skorzystania z emerytur pomostowych decydowały wyłącznie kryteria medyczne, a nie, jak to obecnie forsuje rząd, różne targi polityczne i administracyjne decyzje. Nie możemy się też zgodzić na plany stopniowego wygaszania tych świadczeń - powiedział szef kolejarskiej "Solidarności" Henryk Grymel.

Związkowcy podkreślali, że przeprowadzony strajk ostrzegawczy to zapowiedź szerszego protestu. - Dziś została zablokowana jedna nastawnia, łatwo sobie wyobrazić, co będzie jeśli strajk się rozszerzy na inne. Będziemy protestować do końca - mówił Stanisław Kokot z "S". Apelował, by przyjrzeć się, jak w sprawie ustawy o "pomostówkach" będą głosować poszczególni parlamentarzyści.

Strajk do skutku zapowiedział też Jan Lalik ze Związku Zawodowego Kolejarzy Śląskich. - Rząd proponuje nam pracę aż do śmierci - mówił do zgromadzonych. Przekonywał, że kolejarze nie walczą o żadne przywileje, ale o "prawo nabyte podczas zawierania umów o pracę". - Nie dajmy się pozbawić tego prawa. Ludzie, kolejarze, dzisiaj na nas patrzą. Pokażmy rządowi, że z kolejarzami się nie żartuje - nawoływał.

Pod nastawnię przyszedł dyrektor Zakładu Linii Kolejowych w Katowicach Karol Trzoński, jak sam mówił - w celu zapewnienia bezpieczeństwa dyżurnym ruchu, podróżnym i bezpieczeństwa w ruchu pociągów. Związkowcy go wygwizdali i początkowo nie chcieli wpuścić do budynku.

- To jest moim zdaniem anarchia, żebym ja nie mógł dostać się na posterunek, którym zarządzam. Protest jest nielegalny, nie można w ten sposób blokować pracy dyżurnych ruchu - mówił dziennikarzom wzburzony dyrektor. Po chwili został jednak wpuszczony do nastawni.

Ruch na stacji Katowice nie odbywał się przed około dwie godziny. W miarę możliwości pociągi przejeżdżające przez Katowice są kierowane objazdami. Część z nich kończyło bieg na innych stacjach.

Według wstępnej oceny Trzońskiego, zablokowanie ruchu opóźniło ponad 20 pociągów pasażerskich, sytuacja ma dojść do normy po południu. Dyrektor przeprosił pasażerów za zaistniała sytuację.

Niektórzy podróżni przyjmowali strajk ze zrozumieniem, inni nie kryli zdenerwowania. Zaskoczeniem dla wielu był nadawany na dworcu komunikat, w którym osoby z ważnymi biletami zapraszano do baru na kawę i herbatę. PKP: strajk jest nielegalny!

Kierownictwo PKP uważa strajk na nielegalny. "Pracodawcy nie są stroną w sporze dotyczącym uprawnień emerytalnych. Akcja protestacyjna jest niezgodna z prawem i bez jakichkolwiek podstaw przewidzianych w Ustawie o Rozwiązywaniu Sporów Zbiorowych. Strajk uderza w klientów Grupy PKP - przewoźników, pasażerów i kontrahentów towarowych oraz pracodawców strajkujących" - napisano w przesłanym PAP oświadczeniu Grupy Polskie Koleje Państwowe.

"W sytuacji powstania zakłóceń w ruchu kolejowym, organizatorzy akcji protestacyjnych muszą liczyć się z odpowiedzialnością cywilną i karną za powstałe straty" - głosi oświadczenie.

W Bydgoszczy też protestowali

Protest kolejarzy odbył się również w Bydgoszczy. Około 100 związkowców z PKP w południe na Stacji Bydgoszcz Główna zablokowało ruch pociągów w kierunku Gdańska i Warszawy. Protestowali przeciwko rządowym planom pozbawienia znacznej części kolejarzy prawa do wcześniejszych emerytur.

Gdy związkowcy wchodzili na tory, na drodze stanęło im pięciu funkcjonariuszy Straży Ochrony Kolei, ale protestujący ich ominęli. Działania strażników ograniczyły się w tej sytuacji do pilnowania drzwi pobliskiej nastawni.

- Zakładaliśmy, że nasza pikieta na torach będzie miała wyłącznie pokojowy charakter: żadnego niszczenia mienia czy palenia opon. To także nie miała być akcja przeciwko pasażerom, bo przecież także w ich interesie protestujemy - przekonywał dziennikarzy Jerzy Nowak z Sekcji Krajowej NSZZ "Solidarność".

Grupa PKP oświadczyła, że nie jest stroną w sporze dotyczącym uprawnień emerytalnych. Przypomniano też, że protest był nielegalny.

"Strajk uderza w klientów Grupy PKP - przewoźników, pasażerów i kontrahentów towarowych oraz pracodawców strajkujących. Zgodnie z art. 26 Ustawy o Rozwiązywaniu Sporów Zbiorowych, w sytuacji powstania zakłóceń w ruchu kolejowym, organizatorzy akcji protestacyjnych muszą liczyć się z odpowiedzialnością cywilną i karną za powstałe straty" - podkreślono w oświadczeniu.

Ponieważ związkowcy poinformowali dzień wcześniej o miejscu i skali planowanego w Bydgoszczy protestu, spółka PKP "Przewozy Regionalne" zaplanowała działania, mające zmniejszyć problemy podróżnych.

- Podjąłem decyzję o wcześniejszym o kilka minut wyprawieniu w drogę jednego z pociągów lokalnych. W czasie protestu prawie wszystkie pociągi zatrzymywały się i wyruszały w drogę ze stacji Bydgoszcz Wschód, dokąd dowoziliśmy pasażerów autobusami. Opóźnienia pociągów tym spowodowane nie powinny przekroczyć 15-20 minut - powiedział dyrektor Zakładu Przewozów Pasażerskich PKP PR w Bydgoszczy Henryk Szklarski.

System zastępczej komunikacji zadziałał - w czasie blokady torów budynek dworca Bydgoszcz Główna i perony były opustoszałe i spotkać można było jedynie dyżurnych kolejarzy, których zadaniem było informowanie pasażerów o sytuacji. Wyjątkiem był tylko pociąg z Katowic do Gdyni, który musiał czekać na stacji do końca protestu, bo kierowanie go objazdem spowodowałoby jeszcze większe opóźnienie

Akcje protestacyjne w Katowicach i Bydgoszczy są częścią listopadowych protestów związkowych skierowanych przeciwko rządowym planom znaczącego ograniczenia emerytur pomostowych. Uzgodnienia w tej sprawie podjęły w zeszłym tygodniu kierownictwa "Solidarności", OPZZ i Forum ZZ. W środę wszystkie trzy centrale wspólnie protestowały pod Sejmem.

W czwartek kilkuset związkowców protestowało przed gmachem Sejmu przeciw rządowym reformom dotyczącym m.in. systemu emerytalnego i służby zdrowia. Protest zorganizował NSZZ "Solidarność", ale uczestniczyły w nim także m.in. przedstawiciele OPZZ.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)