PolskaKolęda na telefon, czyli sposób na zapracowanych

Kolęda na telefon, czyli sposób na zapracowanych


Dlaczego parafianie nie otwierają drzwi księżom, którzy przyszli do nich po kolędzie? Bo tak długo pracują, że w domu są dopiero późnym wieczorem. Z problemem jednak można sobie poradzić - wystarczy zadzwonić do księdza i umówić się z nim na wizytę poza kolejką.

Kolęda na telefon, czyli sposób na zapracowanych

Metoda "kolęda na telefon" jest stosowana w wielu kościołach pod Wawelem. Kolędy najczęściej nie przyjmują na nowych osiedlach, gdzie całe budynki są wynajmowane. Mieszkają w nich nie tylko studenci (ci mogą przyjąć księdza również w akademiku u znajomych), ale też młodzi ludzie, którzy pracują do późna. Choćby chcieli, nie mogą przyjąć księdza, bo wyrwanie się z firmy o tej porze jest niemożliwe.

Nieważne, że kolęda jest zapowiedziana na kilka dni wcześniej, skoro i tak wiem, że nie zdążę z pracy na godz. 18 - opowiada Tomasz Jachimek, mieszkający na Ruczaju. Chciałbym przyjąć księdza. Ale choćbym się zaparł, szef nie wypuści mnie wcześniej do domu - dodaje. Duchowni kolędują w Krakowie w godzinach 15-20. Jednak, aby nie stracić okazji spotkania się z wiernymi, księża w wielu parafiach umawiają się z zapracowanymi ludźmi na telefon. Podkreślają, że dla nich najważniejsze jest dotrzeć do ludzi i spotkać się - nieważne, czy w "urzędowym", czy dodatkowym terminie. Robią to również dlatego, że każda parafia zapisuje na swój użytek, ilu wiernych przyjęło kolędę w danym roku.

To jasne, że nie chcemy, by ta liczba spadała - podkreśla ks. Czesław Sandecki, dyrektor wydziału duszpasterskiego krakowskiej kurii. Na te dodatkowe, telefonicznie rezerwowane wizyty księża wykorzystują najczęściej czas wolny. Często są to soboty, a nawet niedziele. Idziemy im na rękę - przyznaje ks. Józef Sowa z parafii św. Maksymiliana Kolbego w Mistrzejowicach.

Tłumaczy, że do tej pory odbył pięć wizyt poza "rozkładem". Jeden z parafian przyznał, że pracuje do godz. 22, więc umówiłem się z nim na sobotę - tłumaczy. Podobnie jest w parafii św. Stanisława Kostki na Dębnikach. Tamtejszy proboszcz, ks. Robert Wróblewski przyznaje, że może sobie pozwolić na wyznaczanie wizyt dla tych, którzy nie mogą przyjąć kolędy w normalnym terminie. Jest nas sześciu kolędujących na 10 tysięcy wiernych, więc to stosunkowo dużo - podkreśla.

Jak to działa? Wystarczy zadzwonić do parafii i poprosić o inny termin. Na razie nie ma tych wizyt dużo, choć np. przedwczoraj odwiedziłem parafian poza kolejką - przyznaje ks. Andrzej Waksmański, proboszcz parafii św. Szczepana w Krakowie. Dodaje, że nawet w czasie ustalonych kolęd rodzina często jest niekompletna. Bywa, że przychodzę około godz. 18, otwiera samotny mężczyzna i mówi , że żona i dzieci są jeszcze w pracy- dodaje. Księża czasem przedłużą wizytę do godz. 22 lub 23, ale to wyjątkowe przypadki. Wielu parafian przyznaje, że nie byłoby dla nich problemem przyjąć księdza o tej porze. Pracuję do dziesiątej, więc ksiądz może przyjść choćby o jedenastej - mówi Jachimek.

Czy to możliwe? Księża są raczej niechętni. Po dziesiątej nie- ucina ks. Waksmański. Jeszcze bardziej rygorystyczny w tej kwestii jest ks. Sandecki. Dla mnie godzina 20 jest granicą. To kwestia taktu - przyznaje. Dodaje jednak, że na prośbę parafian, którzy np. pracują lub wyjeżdżają i nie mogą być w domu podczas kolędy, jest w stanie iść na ustępstwa. Zdarzało się, że mieszkańcy wyjechali, ale bardzo chcieli, żeby poświęcić im dom - opowiada duchowny. Zostawili więc klucze sąsiadce i ksiądz z ministrantami poświęcili... pusty dom. To zawsze jakaś forma kolędy - kwituje duchowny.

Marta Paluch

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)