Kołakowski poruszony śmiercią Miłosza
Śmierć kogoś, kto właśnie ukończył lat 93 i
od dłuższego czasu złożony był niemocą, nie powinna chyba budzić
zaskoczenia, ale budzi zaskoczenie i smutek, jak każda śmierć
kogoś szczególnie ważnego - dla nas, dla Polski, dla mnie samego.
Nie jestem chyba osamotniony w tym poczuciu - powiedział na
wieść o śmierci Czesława Miłosza wybitny polski filozof Leszek
Kołakowski, przebywający w Oksfordzie.
14.08.2004 | aktual.: 14.08.2004 18:21
Miłosz był, do dzisiaj, najwybitniejszym poetą polskim XX wieku, w tym przekonaniu też nie jestem osamotniony. Nie był autorem igraszek słownych, był poetą myśli trudnej, potykającej się nieustannie o sprawy dla życia naszego główne: sprawę Boga i wiary, o sprawę rozumu i miłości, o sprawę narodu, o pytania nierozstrzygalne prawie - powiedział Kołakowski.
Kołakowski powiedział, że Miłosz wchłonął w siebie całe doświadczenie naszego strasznego wieku.
Ci, co go znali wiedzą, że był człowiekiem podatnym na zranienia, czujnym. Nic dziwnego, tyle doznał wściekłości - zarówno od służków PRL-owskiej tyranii, jak od politycznej emigracji, która nie chciała mu darować paroletniej pracy w polskiej dyplomacji - powiedział Kołakowski.
Znaliśmy się prawie od pół wieku - powiedział Kołakowski - od chwili, gdy pierwszy raz byłem w Paryżu jesienią 1956 roku. Potem widywaliśmy się gdzie i kiedy można było, w różnych miastach na świecie. Ostatni raz w ubiegłym roku w Krakowie. Tam niechaj odpoczywa po trudach żywota.