SpołeczeństwoKod wiary

Kod wiary



Rodzimy się z predyspozycją do wiary w Boga, podobnie jak ze zdolnością posługiwania się mową.

06.12.2004 | aktual.: 06.12.2004 09:19

Uwierzyłeś dlatego, ponieważ Mnie ujrzałeś? Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli" - tak w Ewangelii według św. Jana Jezus zwrócił się do apostoła Tomasza, który oczekiwał namacalnych dowodów zmartwychwstania. Jaka była przyczyna "niewierności" Tomasza? Być może tkwiła w jego DNA - twierdzi dr Dean Hamer z National Cancer Institute. Amerykański uczony w wydanej niedawno książce "The God Gene" (Boży gen) pisze, że udało mu się znaleźć związek między genem zwanym VMAT2 a duchowością - wiarą w to, że istnieją rzeczy, których nie potrafimy objąć rozumem. Uczony uważa, że w ten sposób można wytłumaczyć, dlaczego części z nas łatwiej niż innym uwierzyć w Boga.

Wielu duchownych i teologów zarzuca uczonemu sprowadzanie religii do poziomu biologii. - Uważają oni, że w ten sposób sugeruje się, że biologia ma przyczynowy wpływ na powstanie i rozwój wiary. Tymczasem z teologii wiemy, że wiara jest dziełem łaski i wolną odpowiedzią człowieka na skierowane do niego przez Boga zaproszenie - mówi ks. dr Krzysztof Marcyński, wicerektor Wyższego Seminarium Duchownego Księży Pallotynów w Ołtarzewie. Istnienie genu duchowości nie musi jednak być sprzeczne z nauką Kościoła katolickiego. "Znając od środka swoje własne serce, mogę z całą pewnością powiedzieć, że istnieją niewierzący dużo lepsi ode mnie. Dlaczego więc ja widzę Boga, a oni nie widzą? Myślę sobie czasem, że zapewne Bóg każdemu z nas wyznaczył inny próg widzialności siebie" - pisze w książce "Szukającym drogi" ks. prof. Jacek Salij, kierownik Katedry Teologii Dogmatycznej Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Buddyści uważają, że duchowość dziedziczymy w formie genu po naszym poprzednim wcieleniu.

Poza granicami ciała

Neurolodzy od kilku lat badają przeżycia duchowe, skanując mózgi osób modlących się i medytujących. W czasie takich przeżyć znacznie zmienia się aktywność kory mózgowej - wyciszeniu ulegają rejony związane ze stresem i agresją, a uaktywnia się lewa kora przedczołowa, odpowiedzialna m.in. za uczucie radości i przypływ energii. Ponieważ podobne zmiany zachodzą w mózgach ludzi niezależnie od wyznania, te odkrycia posłużyły do stworzenia nowej gałęzi wiedzy - neuroteologii.

"Doświadczenia duchowe są tak zbliżone w różnych kulturach i czasach, że muszą mieć to samo źródło w funkcjonowaniu układu nerwowego" - mówi prof. David Wulff, psycholog z Wheaton College. Neuroteolodzy twierdzą, że stan obcowania z bóstwem można osiągnąć dzięki tzw. deprywacji sensorycznej. Odosobnienie w świątyni czy klasztorze powoduje, że mózg otrzymuje niewiele bodźców i zostaje wyłączony m.in. ośrodek odpowiedzialny za orientację w przestrzeni i poczucie granic własnego ciała. W efekcie czujemy się tak, jakbyśmy byli częścią większej całości albo mieli łączność z całym wszechświatem. Takie same rezultaty daje nadmiar wrażeń - uczestnictwo w efektownym nabożeństwie czy tańce szamańskie. W mózgu zalewanym informacjami włącza się "bezpiecznik" znajdujący się w hipokampie, który odcina korę mózgową od nawału bodźców.

Jan Stradowski

Źródło artykułu:Wprost
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)