PolskaKobyliński - człowiek renesansu

Kobyliński - człowiek renesansu

Wojciech Chmurzyński, dyrektor stołecznego
Muzeum Karykatury wspomina zmarłego w poniedziałek Szymona
Kobylińskiego jako postać wyjątkową, wielowymiarową, nie do
zastąpienia w świecie polskiej kultury.

15.04.2002 | aktual.: 22.06.2002 14:29

Na jego rysunkach uczyło się rysowania wiele pokoleń profesjonalnych artystów karykatury. Był postacią renesansową, używając przenośni, był to człowiek-orkiestra, który umiał grać na wielu instrumentach. Trudno ograniczać rolę Kobylińskiego do roli karykaturzysty, chociaż na pewno ta dziedzina była jego domeną. Nie zapominajmy, że był także literatem, publicystą, znakomitym plastykiem, twórcą filmów animowanych, projektował plakaty, ilustrował książki, był znakomitym rysownikiem realistycznym - mówił Chmurzyński.

w jego opinii Kobyliński był człowiekiem niesłychanie życzliwym, promieniującym witalnością. Zawsze miał w pogotowiu jakiś dowcip, anegdotę, choć o sobie anegdot nie opowiadał. Ukochanym bohaterem Szymona Kobylińskiego, do którego upodabniał się sposobem bycia a nawet wyglądem był Franc Fischer, słynny przedwojenny anegdotysta - dodał Chmurzyński.

Szymon Kobyliński był także osobowością medialną, znakomitym propagatorem sztuki. Na jego programach o sztuce uczyło się wiele pokoleń dzieci i młodzieży - dodał Chmurzyński. Dyrektor Muzeum Karykatury podkreślił też, że Szymon Kobyliński związany był z tą instytucją od początku jej istnienia.

Szymon Kobyliński był postacią wyjątkową. Wspaniale ilustrował, z niezwykłą dokładnością i precyzją oddawał nawet najdrobniejsze szczegóły dawnej broni czy architektury, potrafił też oddać klimat epoki, a nawet znakomicie sparodiować różne techniki ilustratorskie - powiedział natomiast Ferdynand Ruszczyc, dyrektor Muzeum Narodowego w Warszawie.

Jego zdaniem na rysunkach Kobylińskiego pokolenia Polaków uczyły się historii. Był wspaniałym gawędziarzem, który całymi godzinami snuł opowieści pozostawiając słuchaczy w poczuciu niedosytu. Pamiętam go jako pedagoga z Akademii Rysunku przy Muzeum Karykatury, gdzie uczył młodych rysowników jak patrzeć na świat, jak ten świat narysować - mówił Ruszczyc.

Szymon Kobyliński był niezwykle towarzyski i uprzejmy. Parę razy gościłem w jego letnim domku, gdzie zresztą zjeżdżało wiele osób. Można powiedzieć, że był w pewnym sensie człowiekiem minionej epoki, takich osobowości się już nie spotyka - dodał Ferdynand Ruszczyc. (and)

Zobacz także
Komentarze (0)