Kobiety z kopalni walczą o swoje
Nie jesteśmy feministkami, nam w
biustonoszach jest wygodnie. Naszym celem jest walka o prawa
kobiet pracujących w górnictwie, bo mężczyźni nas zawiedli - mówią
"Gazecie Wyborczej" kobiety z pierwszego w Europie Związku
Zawodowego Kobiet w Górnictwie.
19.09.2005 | aktual.: 19.09.2005 10:31
Najgorzej jest w zakładzie przeróbczym. To piekło. Niektóre kobiety stoją przez osiem godzin z łopatą przy taśmie, która transportuje węgiel. Warunki są fatalne. Jest zimno, wilgotno, a wokół pył. Niektóre wyglądają jak własne babki, nie zarabiają nawet tysiąca złotych, choć pracują w kopalni już 20 lat. Czasami myślę, że lepiej byłoby kobietom na dole, np. przy obsłudze maszyn - dodają działaczki Związku Zawodowego Kobiet w Górnictwie.
Związek powstał w kopalni "Anna", która po połączeniu z kopalnią "Rydułtowy" funkcjonuje od półtora roku jako Ruch II. W styczniu zaczęłyśmy pytać koleżanki z kopalni, co sądzą o naszym pomyśle. Wiele kobiet nas poparło, inne czekają na rozwój sytuacji - mówi dziennikowi Dorota Soczówka, rzeczniczka ZZK. Do związku w ciągu dwóch miesięcy zapisało się 60 kobiet.
Gerard Chluba, dyrektor kopalni "Rydułtowy-Anna", twierdzi, że jeden związek więcej to żadne zmartwienie. W tej chwili w kopalni jest ich 18. Poradzę sobie - mówi. Na pytanie o różnice w wynagrodzeniu odpowiada, że wynikają one wyłącznie z dysproporcji, które powstały po połączeniu kopalń. Poza tym górnik powierzchniowy zawsze zarabiał mniej od dołowego - dodaje. Zapowiada jednak wyrównanie funduszu płacowego Ruchu I i II, przyrzeka, że kobiety zostaną zaproszone do rozmów - informuje "Gazeta Wyborcza". (PAP)