ŚwiatKobiety Sarkozy'ego

Kobiety Sarkozy'ego

W nietypowy dla polityków sposób prezydent Sarkozy stawia na kobiety nie tylko przed wyborami, ale i po nich. Otacza się kobietami, i dobrze na tym wychodzi.

Kobiety Sarkozy'ego
Źródło zdjęć: © AFP

16.08.2007 | aktual.: 05.09.2007 12:02

Na najnowszych zdjęciach z wakacji w USA Nicolas Sarkozy wygląda prawie jak ratownik ze „Słonecznego patrolu”: opalony tors, duże okulary przeciwsłoneczne i złowrogi wyraz twarzy. Na krótko przed kwietniowymi wyborami prezydenckimi we Francji świat obiegły też zdjęcia przyszłego prezydenta na koniu: kraciasta koszula, kowbojskie buty i lasso przywiązane do siodła.

Nad wizerunkiem Sarkozy'ego twardziela przez długie miesiące pracował cały sztab ludzi. Prasa podejrzewała nawet, że ostre potraktowanie imigrantów podczas podparyskich zamieszek dwa lata temu również było wyreżyserowane. Ale na początku sierpnia spocony po porannym joggingu prezydent zapewniał dziennikarzy, że on po prostu taki jest. Obok wyobraźni i odkrywczości to właśnie twardy charakter był tą cechą Sarkozy'ego, która najbardziej przypadła do gustu wyborcom. Ale jak przyznaje sam Sarkozy, nie zostałby prezydentem, gdyby nie mamusia.

81-letnia Andrée Sarkozy była dobrym duchem kampanii syna. Z matczyną cierpliwością tłumaczyła telewidzom, że to nieprawda, co piszą o Nicolasie, i że jej syn nie jest faszystą czy potworem. Duży wpływ na osobowość synów miały już matki Valéry’ego Giscarda- d’Estainga i Jacques’a Chiraka, ale nigdy w historii Republiki Francuskiej matka prezydenta nie odgrywała tak ważnej roli jak pani Sarkozy. Nigdy też w historii Republiki Francuskiej kobiety nie odgrywały takiej roli w polityce jak dziś. Najbardziej widoczna jest Cécilia, piękna żona prezydenta. Dziennikarze przewidywali, że będzie się tylko uśmiechać, a ona z zapałem zabrała się za dyplomację. W lipcu interweniowała u Muammara Kaddafiego w sprawie skazanych na dożywocie bułgarskich pielęgniarek.

Płeć piękna opanowała 7 z 15 ministerstw we francuskim rządzie. Na dodatek super-kobiety Sarkozy'ego nie zajmują się środowiskiem czy gospodarką morską, ale sprawami wewnętrznymi, finansami i wymiarem sprawiedliwości.

– W poprzednich ekipach Sarkozy'ego przeważali mężczyźni – pisze tygodnik „L’Express”. – Kobietami zaczął się otaczać na rok–dwa przed kampanią wyborczą. Ale nie tylko ze względów koniunkturalnych. Zrozumiał, że we współpracy ujawniają one zalety, których brak na ogół mężczyznom – są skrupulatne i niedogmatyczne. – Praca z nimi stała się dla prezydenta prawdziwą przyjemnością – mówi dziennikarzowi tygodnika, nie bez żalu, wpływowy minister Sarkozy'ego. Nominując tak wiele kobiet na ministerialne stanowiska, Sarkozy niemal spełnił obowiązujące we Francji kryterium parytetu, czyli równego udziału przedstawicieli obu płci w życiu publicznym. Rzecz jednak nie tylko w ilości – tu chodzi o super-kobiety.

Córka murarza

Strzałem w dziesiątkę w wykonaniu Sarkozy'ego było oddanie ministerstwa sprawiedliwości w ręce 41-letniej Rachidy Dati. Energiczna pani minister jest pierwszą pochodzącą z Magrebu kobietą we francuskim rządzie. Dati po studiach została sędziną, ale po kilku latach zaczęła pracować u boku Sarkozy'ego w resorcie spraw wewnętrznych. Podczas kampanii prezydenckiej była jego rzeczniczką. Niemal wszyscy obserwatorzy zmagań o prezydenturę zachwycali się jej chłodną inteligencją i... egzotyczną urodą.

Powierzone jej zadanie polegające na przekonaniu środowisk imigranckich, że Sarkozy nie jest faszystą, Dati wykonała wzorowo. Przyszło jej to o tyle łatwiej, że jej ojcem był marokański murarz, a pochodząca z Algierii matka zajmowała się jedenaściorgiem dzieci. Rachida przez przypadek trafiła do katolickiej szkoły. Wybitnie utalentowana skorzystała ze stypendiów, ukończyła prawo i studia ekologiczne. Ale stypendia przyszły na tyle późno, że jako 14-letnia dziewczynka zdążyła sprawdzić, na czym polega sprzedawanie kosmetyków na schodach okolicznych bloków i praca w kasie osiedlowego supermarketu.

Jej obecność w rządzie na pewno ułatwia dialog z „wykluczonymi” mieszkańcami francuskich przedmieść, ale stawiając na nią, Sarkozy jednocześnie odpowiada na zarzuty lewicy, która oskarżała go o przejęcie nie tylko wyborców skrajnie prawicowego Jean-Marie Le Pena, lecz również jego ksenofobicznego programu.

Sama Dati rewanżuje się Sarkozy'emu lojalnością. – Moją siłę, moją popularność – to wszystko mam dzięki Sarkozy'emu. Miał odwagę okazać mi zaufanie – tłumaczyła niedawno nieufnym kolegom z prezydenckiej partii UMP (Unii na rzecz Ruchu Ludowego). Powierzając jej kluczowy resort sprawiedliwości, stanowisko piastowane dotychczas przez polityków bardzo wysokiej rangi, wytrawnych prawników, szef państwa ryzykował konflikt ze starym establishmentem.

W lipcu po wielkiej kłótni w ministerstwie do dymisji podał się dyrektor gabinetu Rachidy Dati. Jej dwóch braci przyłapano na handlu narkotykami, a znany we Francji jako „król ucieczek” Pascal Payet znowu zbiegł helikopterem z więzienia o podwyższonym rygorze. Ale gdy dwa tygodnie temu atmosfera wokół pani minister zrobiła się gęsta, w jej obronie osobiście stanął prezydent. Ona zaś odwdzięcza mu się i zamiast wypoczywać na wakacjach, spędza lato na inspekcjach zakładów karnych w całym kraju.

Przy sprawiającej łagodne wrażenie Rachidzie Dati nowa minister spraw wewnętrznych i terytoriów zamorskich jest prawdziwym politycznym rekinem. Pochodząca z majętnej francuskiej rodziny 60-letnia Michele Alliot-Marie, znana we Francji jako MAM, to wszechstronnie wykształcony i doświadczony polityk. Za czasów Jacques’a Chiraca stała na czele kilku resortów, przez pięć lat była ministrem obrony. Właśnie podczas kierowania tym resortem jej ostry charakter dał się we znaki Polakom. W stylu swojego ówczesnego szefa, prezydenta Chiraca, podczas wizyty w Warszawie skrytykowała polski rząd za list popierający amerykańską inwazję na Irak. – Lepiej milczeć, gdy się absolutnie nie wie, co się dzieje – podsumowała pani minister.

Alliot-Marie dwukrotnie pretendowała do stanowiska szefa rządu, a do grudnia 2006 roku zamierzała nawet kandydować na prezydenta przeciwko Ségolene Royal. O kontrkandydatce mówiła, że ta kobieta zmienia poglądy i pomysły jak spódnice, zależnie od pogody i okoliczności. O silnej osobowości MAM świadczy również epizod z 1999 roku, gdy wbrew Chiracowi została szefową związanej z nim partii RPR (Zgromadzenie na rzecz Republiki). Podkreślała wtedy z satysfakcją, że wybrano ją nie ze względu na parytety, ale dla jej merytorycznych walorów. – Po prostu byłam najlepsza – uważa Alliot-Marie.

W styczniu ostatecznie postawiła na Sarkozy'ego i po wyborach otrzymała jeden z najważniejszych resortów – spraw wewnętrznych. Wzięła się energicznie do pracy. Zapowiada specjalne szkolenia dla muzułmańskich mułłów, aby ci nie przenosili na zapalny grunt francuskich przedmieść międzynarodowego terroryzmu.

Super-kobietą Sakrozy'ego jest również była mistrzyni pływania synchronicznego, a obecnie minister gospodarki i finansów Christine Lagarde. Tego arcyważnego urzędu nie sprawowała jeszcze we Francji żadna kobieta. Lagarde kształciła się w elitarnych uczelniach w Paryżu i USA. Do 2004 roku była w Chicago prezesem zarządu cenionej na wszystkich kontynentach firmy doradztwa ekonomicznego Baker–McKenzie. Wróciła jednak do Francji, gdy zaproponowano jej udział w rządzie. W zeszłym roku w rankingu „Forbesa” znalazła się wśród 30 najbardziej wpływowych kobiet świata. Cieszy się absolutnym zaufaniem prezydenta Sarkozy'ego. Mówi, że chce zademonstrować Francuzom dobre strony globalizacji. Rodaków chce również zachęcić do pływania. Chwali się, że w każdą służbową podróż zabiera strój kąpielowy.

Marianna i Czarna Perła

O poparcie imigranckiego i lewicowego elektoratu ma zadbać Fadela Amara, sekretarz stanu do spraw miejskich w resorcie gospodarki mieszkaniowej i rozwoju miast. Amara urodziła się w rodzinie berberyjsko-algierskiej. Ma za sobą długi życiorys działaczki ruchów antyrasistowskich i feministycznych. Jest prezeską stowarzyszenia Ni putes ni soumises (Ani k..., ani kury domowe) walczącego z wszelkiego rodzaju przemocą wobec kobiet. Bywa nazywana „współczesną Marianną”. Z racji swojej działalności od lat była związana z socjalistami. W końcu trafiła pod skrzydła Sarkozy'ego, bo – jak mówi – „bez względu na opcję polityczną mojego zwierzchnika wreszcie mam szansę coś zdziałać”.

Na początku sierpnia Fadela Amara uruchomiła blog adresowany do młodych internautów z tak zwanych trudnych przedmieść. Pisze w nim młodzieżowym językiem, stawia problemy, otrzymuje tysiące życzliwych najczęściej odpowiedzi. – Rzadko się zdarza, by kobieta o imieniu Fadela zasiadała w rządzie – napisał z uznaniem w jej blogu mężczyzna o arabskim imieniu.

Super-kobietą – nie tylko dla Sarkozy'ego, ale również dla wielu Francuzów – jest piękność z ministerstwa spraw zagranicznych, 30-letnia Rama Yade. Pani wiceminister, zwana przez dziennikarzy Czarną Perłą, pochodzi z zamożnej senegalskiej rodziny. Jako absolwentka elitarnego Instytutu Nauk Politycznych pracowała we francuskim senacie. Sarkozy jako pierwszy zauważył jej talent. Po wyborach powierzył jej funkcję sekretarza stanu w MSZ, gdzie zajmuje się prawami człowieka w Afryce.

– Uosabiam wszystko, czym nie są politycy: jestem kobietą, jestem młoda, czarna i jestem muzułmanką – mówi o sobie Yade. To właśnie jej niewyparzony język, kontrowersyjny dla wielu działaczy prawicy, ale oklaskiwany na wiecach przedwyborczych, zapewnił jej szczególne względy „Sarko” i sympatię opinii publicznej. Napisała książkę „Czarni we Francji”, w której krytykuje nie tylko rasizm białych, ale i „czarny rasizm”. Uważa, że wzbogacona o pierwiastki afrykańskie kultura francuska może być wspólnym mianownikiem dla wielu narodów.

Wszystkie super-kobiety trafiły do rządu nieprzypadkowo. Poza zaletami merytorycznymi każda z nich „obstawia” inną grupę wyborców: Rachida Dati – imigrantów, Alliot-Marie – biały establishment, Christine Lagarde – biznes i klasę średnią, a Fadela Amara – socjalistów zniechęconych do Partii Socjalistycznej. Konserwatywnych wyborców „obstawia” minister rozwoju miast Christine Boutin, związana z Kościołem katolickim działaczka antyaborcyjna. Wszystkie razem „obstawiają” żeński elektorat.

Niewątpliwą słabość Nicolasa Sarkozy'ego do kobiet polityków psychologowie tłumaczą jego dzieciństwem. Gdy przyszły prezydent Francji miał cztery lata, z domu odszedł jego ojciec. Matka samotnie wychowywała Nicolasa i jego dwóch braci. Prezydent przyznaje, że mama wpoiła mu zasady, według których dziś postępuje.

Podobny mechanizm widoczny jest również u polskich mężczyzn polityków wychowywanych przez samotne matki. Otaczają się oni silnymi kobietami, bo lepiej im się z nimi współpracuje i czują się przy nich bezpieczniej. Ale prezydent Sarkozy do psychologicznej teorii dołożył własny instynkt polityczny, który go jeszcze nie zawiódł. Na razie wszystkie jego kobiece nominacje okazały się trafione. Świadczy o tym niedawny komentarz redakcyjny w dzienniku „Le Figaro”. Jego autor przyznał, że w ciągu ostatnich dwóch miesięcy można było odnieść wrażenie, iż francuski rząd składa się wyłącznie z kobiet.

Poza tym Sarkozy po prostu odwdzięcza się płci pięknej. Od początku swojej kariery miał opinię agresywnego, zakochanego w sobie i ocierającego się o brutalność macho. Gdy przed drugą turą wyborów zasiadł do debaty z Ségolene Royal, ku ogólnemu zdziwieniu pozwolił się zdominować. Ten taktyczny manewr opłacił się, bo według części obserwatorów francuskie kobiety zaczęły mu współczuć i po czterech dniach ponad 52 procent z nich oddało na niego swój głos.

Marek Rapacki, Łukasz Wójcik

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)