"Kobiety nie będą rodzić, jeśli zatrzymamy je w domu"
PO i PiS mają nowe pomysły, jak odwrócić grożącą Polsce katastrofę demograficzną. By zachęcić Polki do rodzenia dzieci, chcą wysłać na urlopy wychowawcze babcie i dziadków i wprowadzić tzw. opiekunki rodzinne. Wszystko po to, by przyszłe matki nie obawiały się utraty pracy czy zablokowania zawodowego. - Prawica wreszcie zrozumiała, że zatrzymywanie kobiet w domu wcale nie zachęca ich do rodzenia dzieci, a wręcz przeciwnie powoduje, że odkładają decyzję o posiadaniu potomstwa - mówi Wirtualnej Polsce posłanka Lewicy Izabela Jaruga-Nowacka.
Politycy PO proponują wprowadzenie tzw. opiekunek rodzinnych. Według ich koncepcji, taką opiekunką byłaby matka, która zajmuje się nie tylko dziećmi swoimi, ale i sąsiadów. Państwo by jej za to płaciło i nadzorowało, czy maluchom nie dzieje się krzywda. Platforma zastanawia się także nad wprowadzeniem dodatków pieniężnych dla rodzin z dziećmi, które nie mogą sobie teraz odliczyć ulgi prorodzinnej. PiS z kolei proponuje, by z urlopów wychowawczych, oprócz matek i ojców mogli korzystać pracujący dziadkowie. To ułatwiłoby rodzicom zachowanie pracy, a babci czas urlopu wychowawczego - choć nie dostawałaby pensji - doliczałby się do stażu pracy i miałaby opłacone składki emerytalne w ZUS.
- Te pomysły świadczą o tym, że prawica zmieniła wreszcie swoje stereotypowe podejście do roli kobiet. Zrozumiała, że kobiety nie będą rodzić dzieci, jeśli nie będą miały poczucia stabilizacji zawodowej, a więc i materialnej – mówi Jaruga-Nowacka. I dodaje, że odczuwa z tego powodu dużą satysfakcję: - Cieszę, że tradycyjny model, głoszący, że miejsce kobiety jest w domu, przy dzieciach i garach, odszedł wraz z Ligą Polskich Rodzin.
Skąd to nagłe zainteresowanie polityków rozrodczością Polaków? Mobilizuje ich globalny kryzys gospodarczy, który zwiększa groźbę katastrofy demograficznej i w przyszłości może doprowadzić nasz system emerytalny do ruiny. – Razi mnie ten dyktat posiadania przez rodzinę dzieci. Kobiety nie rodzą dzieci państwu, w poczuciu patriotycznego obowiązku zwiększenia liczby Polaków, ale dla własnej potrzeby, realizacji instynktu macierzyńskiego – podkreśla posłanka Lewicy.
Zdaniem posłanki, choć propozycje rządu i opozycji zmierzają w dobrym kierunku, to wciąż znajdujemy się na początku drogi. Największym problemem jest dostępność do przedszkoli. W tej kwestii Polska wciąż znajduje się w ogonie Europy. Nie wypełniamy również zobowiązań wobec Unii Europejskiej. - Według dyrektyw 90% dzieci w krajach unijnych do 2010 roku powinno zostać objętych opieką przedszkolną. W Polsce to wciąż jest tylko 30% dzieci – zauważa Jaruga-Nowacka. W jej opinii, powinny zostać rozszerzone także na małe firmy przepisy dotyczące tworzenia przyzakładowych przedszkoli i żłobków. Zapis o możliwości wykorzystania zakładowego funduszu świadczeń socjalnych na tworzenie przyzakładowych przedszkoli znalazł się w przyjętej przez Sejm w listopadzie nowelizacji kodeksu pracy, zwanej potocznie ustawą prorodzinną (tej samej, która wprowadzała tzw. urlopy tacierzyńskie). Takie fundusze posiadają jednak tylko duże zakłady. – Mamy jeszcze wiele do nadrobienia za Europą, ale dobrze, że rząd wziął się do pracy –
konkluduje Jaruga-Nowacka.
Joanna Stanisławska, Wirtualna Polska