Kobiety gorsze w pracy?
Wirtualna Polska przeprowadziła ankietę, w której zapytaliśmy naszych Internautów, czy kobiety powinny zarabiać tyle samo co mężczyźni za taką samą pracę. Wydawało się, że jest to pytanie podobne do kwestii: „czy wolisz być piękny, zdrowy i bogaty, czy brzydki, chory i biedny”. A jednak! Okazało się, że 12% z 45873 oddających głos potrafiło mnie zaskoczyć i wybrało odpowiedź „nie”. I dlatego teraz oficjalnie wzywam wszystkie te osoby do ujawnienia się.
Nie chodzi mi oczywiście o to, żeby w jakikolwiek sposób karać czy piętnować te osoby. Na szczęście w Polsce jest wolność słowa i każdy może sobie myśleć co chce, ryzykując co najwyżej tyle, że żadna fajna dziewczyna nie będzie go chciała. Pragnę jednak (zupełnie serio!) dowiedzieć się, kim są ci obywatele, poznać ich rys psychologiczny, zobaczyć, co siedzi w ich głowach, kim są ich rodzice, wychowawcy, katecheci. Jaka katastrofa psychologiczna legła u podstaw ich poglądów.
Czy na przykład byli rozpieszczani przez swoje mamy, babcie, ciocie i kuzynki, siostra za nich wszystko w domu robiła i wszystko było pięknie aż do momentu, kiedy zła pani nauczycielka, kierując się wartościami merytorycznym, a nie jakimś niewytłumaczalnym uwielbieniem dla chromosomu y, uznała, że Ala z ławki obok zasługuje na piątkę, a ów obywatel – jedynie na 3 z minusem. Jest to jakiś powód, ale oczywiście wciąż niewystarczający.
Więc może potem ta Ala (albo jakaś inna fajna dziewczyna), już nieco starsza, zasługiwała właściwie na to, żeby ją zaprosić do kina, ale dziwnym trafem, za każdym razem, gdy ów obywatel sugerował taką ewentualność, Ala (albo ta inna dziewczyna, a w końcu – większość pozostałych dziewczyn) wybuchała nieokiełznanym śmiechem i pukała się w czoło.
To oczywiście powoli musiało przekonywać obywatela, że wszystkie dziewczyny to co najmniej bardzo niedobre osoby. Dodatkowym argumentem przemawiającym na korzyść tej tezy musiał być ów moment, w którym jakaś – dajmy na to – Genowefa (która w końcu dała się zaprosić do kina), po pewnym okresie przyjaźnienia się z obywatelem, puściła go kantem, informując, że nie będzie znosić dłużej traktowania jak „bardzo niedobrej osoby”. „Prawda w oczy kole” – pomyśleć wówczas musiał ów obywatel i zaczął utwierdzać się w swoim poczuciu o moralnej, estetycznej i intelektualnej wyższości osobników napędzanych testosteronem nad całą niedoskonałą resztą ludzkości.
Niestety świat zamknięty jest na tego typu odkrywcze myśli. Zarówno w pracy (gdzie zamiast obywatela awansowała znowu jakaś Ala, tylko dlatego, że miała lepsze wyniki i wyższe wykształcenie), jak i w życiu osobistym (gdzie żadna Genowefa nie pojawiła się na miejsce tej, która pośpiesznie odeszła), wzmiankowany obywatel napotyka cały czas oznaki dyskryminacji ze względu na nadmiar męskiego ego. W takiej sytuacji staje się mniej więcej wytłumaczalne wybranie odpowiedzi „nie” w przygotowanej przez nas sondzie. W końcu zbyt dużo kobiety złego na świecie robią, by dostąpiły zaszczytu zarabiania tyle, co mężczyzna.
Ta ścieżka intelektualnego rozwoju jest jakimś wytłumaczeniem, ale zapewne nie jedynym. Nie jestem na razie w stanie wyobrazić sobie jakichś innych wytłumaczeń. Dlatego oczekuje, że te 12%, tych 5504 obywateli ujawni się i zaprezentuje w skrócie targające nimi rozterki. Może przy okazji dowiemy się, że mniej powinni zarabiać bruneci (bo Ala związała się w końcu z jakimś brunetem...), wysocy (który mierzył 188 centymetrów...), niepalący (prowadził obrzydliwie zdrowy tryb życia...), cykliści (np. jeździł na rowerze!) i tym podobni odmieńcy.
Krzysztof Cibor, Wirtualna Polska