Kobieta zakłóciła przemówienie prezydenta Chin
Prezydent USA George Bush powitał prezydenta Chin Hu Jintao,
odwiedzającego go w Białym Domu, ale uroczystość na trawniku przed
rezydencją Busha zakłóciła kobieta, która w czasie przemówienia
chińskiego gościa zaczęła głośno protestować przeciw
prześladowaniu opozycji w Chinach.
Prezydencie Bush, nie pozwól mu prześladować Falungongu - krzyknęła najpierw kobieta po angielsku, a następnie, próbując przekrzyczeć Hu Jintao, mówiła po chińsku. Prezydencie Hu, pana dni są policzone - powiedziała, zanim - po kilku minutach - wyprowadzili ją umundurowani agenci ochrony rządu.
W chińskiej telewizji, która nadawała bezpośrednią transmisję z uroczystości powitalnej, w czasie protestu ekran zacieniono.
Za parkanem Białego Domu demonstrowali w tym czasie zwolennicy chińskiego ruchu religijnego Falungong, represjonowanego przez chińskie władze komunistyczne, oraz obrońcy chińskich dysydentów więzionych w obozach pracy.
Protestująca kobieta, Chinka, dostała się na teren Białego Domu dzięki akredytacji prasowej. Incydent komentuje się jako poważny zgrzyt dyplomatyczny.
W przemówieniu powitalnym - tłumaczonym na chiński - Bush wezwał m.in. prezydenta Hu, aby dał "więcej wolności słowa, religii i zgromadzeń" swoim obywatelom.
Większość jego wystąpienia wypełniły jednak przypomnienia, jak wiele łączy oba kraje. Stany Zjednoczone i Chiny to państwa, które dzieli ogromny ocean, ale połączone są one przez globalną gospodarkę, która stwarza możliwości dla obu naszych narodów - powiedział prezydent.
Wymiana handlowa między obu krajami stale wzrasta, ale USA notują w niej coraz większy deficyt, sięgający już prawie 210 miliardów dolarów. Jego główną przyczyną jest sztucznie zaniżony kurs chińskiej waluty, juana, dzięki któremu chińskie towary są tanie i wypierają konkurencję.
Bush już w przemówieniu powitalnym zaznaczył, że będzie nalegał w rozmowach z Hu, aby rząd w Pekinie zezwolił na swobodne kształtowanie kursu juana przez rynek; według specjalistów jest on obecnie zaniżony o 20-40%.
W Kongresie nasilają się głosy, aby wprowadzić protekcjonistyczne bariery wobec towarów z Chin. Biznes w USA ma też pretensje o masowe piractwo w Chinach, obejmujące produkty amerykańskie, jak filmy na DVD i programy komputerowe.
Po ceremonialnym powitaniu, w czasie którego chińskiego gościa uhonorowano 21 salutami armatnimi i paradą wojsk w historycznych mundurach z okresu Rewolucji Amerykańskiej, obaj przywódcy udali się na rozmowy do Białego Domu i wspólny lunch.
Oprócz problemów gospodarczych, rozmowy koncentrują się na kwestiach bezpieczeństwa międzynarodowego. Bush usiłuje uzyskać poparcie Chin dla wspólnego twardego stanowiska wobec Iranu, aby zapobiec uzbrojeniu się tego kraju w broń atomową.
Nalega też na większą pomoc mediacyjną Pekinu w rokowaniach z Koreą Północną w sprawie jej programu nuklearnego. Chiny sa największym partnerem gospodarczym Phenianu i mogą wywierać nacisk na reżim Kim Dzong Ila.
Chinom z kolei zależy na przekonaniu USA do zaprzestania pomocy wojskowej dla Tajwanu.
Wizyta Hu jest pierwszą jego wizytą jako prezydenta w Waszyngtonie i nie oczekuje się, by spotkanie z Bushem zaowocowało jakimiś konkretnymi porozumieniami.
Zdaniem komentatorów Chińczykom chodzi przede wszystkim o podkreślenie mocarstwowej roli ich kraju i przekonanie USA, że jego dynamiczny rozwój będzie pokojowy.
Tomasz Zalewski