Kobieta w ciąży zmarła przez zaniedbanie lekarzy?
W procesie profesora Krzysztofa D. i Arkadiusza B., położników z poznańskiej kliniki przy Polnej, zeznawali w piątek świadkowie. Konińska prokuratura oskarżyła dwóch znanych lekarzy o nieumyślne doprowadzenie do śmierci kobiety i dwójki jej nienarodzonych dzieci.
30.10.2010 | aktual.: 02.11.2010 10:52
25 listopada 2006 roku Karolina M. zgłosiła się do Szpitala Powiatowego w Słupcy. Była w 29. tygodniu ciąży bliźniaczej. Lekarze ze Słupcy, zaniepokojeni zaburzeniami krążenia, na które cierpiała pacjentka, przekazali ją - wraz z pełną dokumentacją medyczną - specjalistycznej klinice przy ulicy Polnej. Została przyjęta 26 listopada, tuż po północy. Lekarz dyżurny izby przyjęć ocenił stan pacjentki i bliźniąt jako dobry. Tego samego dnia ordynator oddziałów ginekologiczno-położniczych kliniki, prof. Krzysztof D., zlecił wykonanie badań pacjentki. Według prokuratora, zabrakło wśród nich USG przepływów maciczno-łożyskowych, co miało okazać się tragicznym w skutkach zaniechaniem.
Gdy starszy lekarz dyżurny kliniki, Arkadiusz B., dowiedział się o zaburzeniach tętna jednego z bliźniąt, zalecił intensywny nadzór. Skonsultował się też z anestezjologiem, który przekonywał do operacji cesarskiego cięcia, a także z internistą. Jednak jego przełożony, profesor D., uznał, że należy poczekać.
Karolina M. zmarła 28 listopada. Biegli powołani do sprawy nie mieli zastrzeżeń do lekarzy w Słupcy, którzy słusznie ocenili, że ciąża pacjentki należała do grupy najwyższego ryzyka. Błąd poznańskich specjalistów polegał na tym, że przyjęli postawę wyczekującą. Zdaniem biegłych, decyzja o operacji cesarskiego cięcia była słuszna - tyle że spóźniona o kilkadziesiąt godzin.
Obaj oskarżeni lekarze nie przyznali się do winy. Wczoraj sąd słuchał zeznań świadków, głównie lekarzy, którzy mieli kontakt z pacjentką. Jeden z nich powiedział, że Karolina M. cierpiała na niezwykle rzadkie schorzenie (kilka przypadków w Europie), niezdiagnozowane przez 20 lat. - Gdybym wówczas podjął decyzję o przetoczeniu osocza, mógłbym się tam znaleźć - powiedział świadek, wskazując na ławę oskarżonych. O specyfice choroby Karoliny dowiedział się dopiero dwa lata po jej śmierci.
Świadek powiedział, że obecnie można byłoby ją zdiagnozować, zlecając badania w Warszawie czy Krakowie. Jednak w 2006 roku przesyłano je do Bazylei. Adwokaci oskarżonych, słuchając zeznań lekarzy, gubili się w specjalistycznej terminologii medycznej.
Wczorajsze przesłuchania świadków trwały tak długo, że sąd musiał dla nich wyznaczyć kolejny, styczniowy termin. Dopiero potem wysłucha biegłych, których opinia jest podstawą aktu oskarżenia.
Polecamy w internetowym wydaniuwww.poznan.naszemiasto.pl