Kobieta utonęła na jachcie na Bałtyku
Utonięcie było przyczyną śmierci właścicielki wędkarskiego jachtu, której ciało odnaleziono w niedzielę, po tym, jak jej łódź zatonęła 20 września na Bałtyku - poinformował rzecznik Prokuratury Okręgowej w Koszalinie Ryszard Gąsiorowski.
13.10.2009 | aktual.: 13.10.2009 17:59
Ciało kobiety, uznawanej dotychczas za zaginioną, w minioną niedzielę z wraku jachtu wydobyli nurkowie wynajęci przez jej męża, który jednocześnie był szyprem na zatopionej jednostce. We wtorek przeprowadzono sekcję zwłok kobiety.
Rybacka łódź, którą przebudowano na jacht motorowy, z nieustalonych dotąd przyczyn zatonęła 20 września przed południem ok. 10 mil morskich na północny zachód od Darłowa. Ze znajdujących się na pokładzie dziewięciu osób uratowano osiem.
Do wypadku doszło przy bardzo dobrych warunkach atmosferycznych - stan morza wynosił 1, siła wiatru 2 - 3 stopnie w skali Beauforta, widzialność 10 mil morskich, temperatura Bałtyku ok. 10 stopni Celsjusza.
Łódź zatonęła bardzo szybko - świadkowie twierdzą, że trwało to co najwyżej minutę - zaraz po wykonaniu zwrotu w celu zmiany łowiska. Jednostka przechyliła się, stanęła pionowo i opadła rufą na dno. Sześciu wędkarzom, szyprowi i jego córce udało się wyskoczyć z jachtu. Właścicielka jednostki znajdowała się wówczas pod pokładem. Jak powiedział prokurator Gąsiorowski, jej ciało nurkowie znaleźli w tylnej części wraku.
Rozbitków z "Marioli" podjęły znajdujące się w pobliżu jednostki rybackie. Poszukiwania zaginionej kobiety przez siedem godzin prowadziły dwie jednostki ratownicze z Brzegowej Stacji Ratowniczej Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa w Darłowie, dwa śmigłowce Marynarki Wojennej z Gdyni Babich Dołów i z Darłowa) i samolot Straży Granicznej.
Zaginionej nie odnaleziono. Ustalono natomiast przybliżoną pozycję zatonięcia "Marioli". Jak się później okazało wrak jest przesunięty o 100 metrów od wskazanej pozycji i leży 36 m pod lustrem wody.
Z dotychczasowych ustaleń prokuratury wynika, że jednostka była modyfikowana w stoczni, zaś w dniu, w którym zatonęła, odbywała dziewiczy rejs u nowego właściciela.
Na razie nie wiadomo, czy feralny rejs był towarzyską wyprawą w morze, czy też odbywał się w ramach komercyjnej działalności gospodarczej. Rozstrzygnięcie tej kwestii będzie istotne dla prowadzonego śledztwa, gdyż na tzw. jednostkach rekreacyjnych o długości do 15 m i pływających w odległości do 20 mil morskich od brzegu sprzęt ratunkowy (m.in. pneumatyczna tratwa albo koła ratunkowe i pasy ratunkowe) zgodnie z obowiązującymi przepisami jest jedynie wyposażeniem zalecanym, a nie obowiązkowym.