Kobieta poparzona w białostockim szpitalu nie kłamie
Najstarsza z kobiet poszkodowanych w
wypadku przy radioterapii w Białostockim Centrum Onkologii, w
czasie swych zeznań nie konfabuluje, a jej ewentualne problemy z
pamięcią mają podłoże emocjonalne, związane z przeżyciami
dotyczącymi stanu zdrowia - oceniła biegła psycholog.
25.11.2004 | aktual.: 25.11.2004 13:57
Sąd Rejonowy w Białymstoku, przed którym toczy się powtórny proces karny dwojga pracowników Centrum, oskarżonych o nieumyślne narażenie zdrowia, a nawet życia pięciu pacjentek poparzonych w czasie radioterapii w lutym 2001, zaprezentował w czwartek stronom tę opinię.
67-letnia Teresa D. była badana przez psychologa, bo w czasie wcześniejszych zeznań przed sądem uskarżała się na problemy z pamięcią. Dlatego biegła psycholog miała ocenić wiarygodność jej wypowiedzi. W pisemnej opinii, sporządzonej po badaniu Teresy D., uznała, że wypowiada się ona swobodnie i bez lęku, ale ma niską odporność na stres.
Biegła zaznaczyła, że od wielu lat pacjentka żyje w nieustannym napięciu, związanym ze swoim stanem zdrowia i uznała, że jej problemy z pamięcią mają podłoże emocjonalne, ale w wypowiedziach nie konfabuluje.
W czwartek sąd kontynuował zeznania kolejnych świadków. Następne dwie rozprawy zaplanowano na grudzień.
Do wypadku, którego proces dotyczy, doszło w lutym 2001 roku, gdy awarii (niewidocznej na wskaźnikach) uległ wysłużony aparat do naświetlań Neptun. Obrażeń spowodowanych promieniowaniem, wielokrotnie silniejszym od przewidywanego, doznało pięć kobiet. W ubiegłym roku jedna z nich zmarła - nie powiodło się u niej leczenie onkologiczne, ale nie wiadomo, jaki wpływ miały na to skutki wypadku. Wszystkim kobietom sąd cywilny przyznał odszkodowania od 50 do 100 tys. zł (jeden z procesów zakończył się ugodą).
Przed sądem karnym odpowiadają: technik i lekarka Centrum. W pierwszym procesie sąd uniewinnił lekarkę, a technika skazał na karę grzywny, ale za działanie nieumyślne. Sąd drugiej instancji wyrok ten jednak uchylił.