Kluczowa wizyta Joe Bidena? "Tak szybko Saudów nie przekona"
W środę amerykański prezydent Joe Biden rozpoczyna ważną, strategiczną podróż służbową po Bliskim Wschodzie. Kluczowa ma być wizyta w Arabii Saudyjskiej, o której mówi się, że ma przynieść reset w napiętych relacjach między państwami. - Wizyta Bidena jest podyktowana wojną w Ukrainie i będzie próbą gaszenia konfliktów - mówią nam eksperci ds. Bliskiego Wschodu. Biden będzie próbował też przekonać bliskowschodnich polityków do zwiększenia produkcji ropy naftowej, by pomóc w obniżeniu rekordowo wysokich cen za baryłkę.
13.07.2022 12:06
Joe Biden podczas czterodniowej podróży uda się do Izraela, na Zachodni Brzeg i do Arabii Saudyjskiej. Uwagę całego świata przykuwa zwłaszcza ostatni przystanek. Podczas szczytu państw Rady Współpracy Zatoki Perskiej w saudyjskiej Dżeddzie, Biden spotka się z władcą Saudyjczyków księciem Mohammedem bin Salmanem, z którym jeszcze do niedawna widzieć się nie chciał.
- Będę rozmawiał z królem, nie księciem - deklarował ponad rok temu Biden. Ubiegłoroczna decyzja amerykańskiej administracji była bezpośrednim ciosem w Muhammada ibn Salmana, saudyjskiego następcę tronu, który od lat faktycznie rządzi krajem w imieniu sędziwego, schorowanego ojca. Książę, który od ponad siedmiu lat zajmuje się codziennym zarządzaniem państwem, a światowi przywódcy po cichu uznają go za przywódcę Arabii Saudyjskiej, został nazwany przez Bidena "pariasem".
Sytuację zmieniła jednak wojna w Ukrainie. Według doniesień Reutersa, w ostatnich miesiącach doszło do kilku spotkań między wysokimi urzędnikami z USA i Arabii Saudyjskiej. Na początku czerwca CNN informowało, że Biały Dom przygotowuje pełny reset stosunków z Arabią Saudyjską. Nieoficjalnie obaj przywódcy mieliby rozmawiać na temat wojny w Jemenie, zniesienia zakazu sprzedaży amerykańskiej broni ofensywnej Saudom i opracowania strategii działania ws. Iranu.
"Zwiększenie ropy? Jeszcze nie teraz"
Ale głównym powodem wizyty Bidena ma być próba nakłonienia Arabii Saudyjskiej i pozostałych bliskowschodnich państw do zwiększenia wydobycia ropy naftowej w ramach OPEC. Według portalu Defence24.pl, amerykańska administracja chce, by surowce energetyczne do Europy nie płynęły tylko z USA, ale również z Bliskiego Wschodu. Ma to doprowadzić do stanowczej polityki UE wobec Rosji - dzięki saudyjskiej ropie Europa nie byłaby już obiektem rosyjskiego szantażu.
- To niezwykle ważna wizyta Joe Bidena w kontekście kwestii bliskowschodnich i europejskich - mówi Wirtualnej Polsce Paweł Rakowski, publicysta i ekspert ds. Bliskiego Wschodu. Jak dodaje, przekonanie Saudów do zwiększenia wydobycia ropy to dla amerykańskiego prezydenta "trudne zadanie".
- Z dwóch powodów. Wiedzą, że ich surowiec jest narzędziem wpływu na globalną politykę. A po drugie, amerykański kapitał nie wspomagał saudyjskich projektów wydobycia ropy. Wizyta Bidena będzie więc bardziej próbą ugaszenia konfliktów między USA a Arabią Saudyjską. Pamiętajmy, że jak są napięcia między Waszyngtonem a Rijadem, to samolot z saudyjskimi politykami od razu leci do Moskwy, a Putin zaciera ręce z radości - wyjaśnia ekspert.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Również w ocenie Jarosława Kociszewskiego, eksperta ds. bliskowschodnich i redaktora naczelnego portalu new.org.pl zajmującego się sprawami Europy Wschodniej, wizyta amerykańskiego prezydenta ma na celu ocieplenie klimatu i wyjaśnienie sobie nieporozumień.
- To, co ma doprowadzić do resetu w relacjach między USA a Arabią Saudyjską, to skutki wojny w Ukrainie i kwestia ropy. Amerykanie chcą, by Saudyjczycy zwiększyli wydobycie, co w dłuższej perspektywie może skutkować pozytywnym nastawieniem przez OPEC. Ale nie zostanie to ogłoszone od razu, podczas wizyty Bidena na Bliskim Wschodzie. W konsekwencji Amerykanie będą łaskawszym okiem spoglądać na dostawy broni ofensywnej do Rijadu, ale też naciskać na Iran w kwestii rozbrojenia nuklearnego deklarowanego przez Teheran - mówi WP Kociszewski.
Biden będzie szukał broni na Bliskim Wschodzie?
Jak informował niedawno "Financial Times", również USA nie spodziewają się żadnych konkretnych zapowiedzi w sprawie zwiększenia produkcji ropy podczas wizyty Bidena na Bliskim Wschodzie. Zdaniem Arabii Saudyjskiej, rynek tego surowca jest stosunkowo zrównoważony. Nie jest też tajemnicą, że Saudowie nadal mają dobre relacje z Rosją. Jakiś czas temu minister energii Abdulaziz ibn Salman po wizycie w Rosji podkreślał nawet, że stosunki między Arabią Saudyjską a Moskwą są tak ciepłe jak pogoda w Rijadzie.
- Kryzys na linii Waszyngton-Rijad zawsze był wodą na młyn Władimira Putina. W 2019 r. miała miejsce tajna wizyta rosyjskiego dyktatora, podczas której doszło do dziwnych porozumień na szczeblu państwowym. Podpisano wówczas umowę opiewającą na kilka miliardów dolarów, a dotyczącą sfery kulturalnej. Była to dość absurdalna umowa. Trudno sobie bowiem wyobrazić Dostojewskiego przerabianego przez Saudów czy występy w Rijadzie teatru Bolszoj - mówi nam Paweł Rakowski, ekspert ds. Bliskiego Wschodu.
Jego zdaniem Rosja w ostatnich tygodniach stara się "podminowywać" antyukraińskie nastroje na świecie.
- I podkreślać przekaz, że Zachód jej nie wspiera. Widać to na przykładach niektórych państw europejskich, na Bliskim Wschodzie jest to bardziej skomplikowane. Bo tam wojna jest postrzegana jako europejska, jako wojna "białych ludzi". Putin stara się to wmówić całemu światu i obwinić Ukrainę za wszystkie nieszczęścia: za inflację, ceny ropy, kryzys żywnościowy. Nieoficjalnie mówi się jednak, że Arabia Saudyjska z nadwyżek sprzedaży ropy naftowej stara się zażegnać kryzys żywnościowy na Bliskim Wschodzie i pomagać Egiptowi czy Libanowi - dodaje.
W niektórych ukraińskich mediach pojawiły się też informacje, że podczas wizyty na Bliskim Wschodzie Joe Biden będzie próbował znaleźć poradziecką broń dla Ukrainy. Pytani przez nas eksperci są jednak sceptycznie nastawieni do tych doniesień.
- Czy Saudowie mają w magazynach taką broń? Wydaje mi się to mocno wątpliwe, bowiem w ostatnim czasie to Amerykanie byli jedynymi dostawcami broni do tego kraju. Ewentualnie mogą tam być jakieś zdobyczne sprzęty. A inne kraje, takie jak Izrael, Egipt czy Irak, które dysponują poradzieckim sprzętem, nie są skłonne do wojskowej pomocy Ukrainie. Biden raczej musiałby prosić władcę Arabii Saudyjskiej, by ten od innych państw negocjował dostarczenie tej broni - ocenia dr Paweł Rakowski.
Jarosław Kociszewski dodaje natomiast, że uwarunkowania dotyczące użycia poradzieckiego sprzętu na Bliskim Wschodzie powodują, że nie trafi on do Ukrainy.
- To tak nie działa. Po pierwsze państwa Bliskiego Wschodu same nadal wykorzystują posowiecką broń, po drugie używana jest ona w warunkach pustynnych, innych niż europejskie, po trzecie - jest ona inaczej przygotowywana. Ukraina dzisiaj potrzebuje zachodniego sprzętu, który jakościowo przewyższa rosyjski sprzęt i minimalizuje przewagę ilościową po stronie Rosjan - wyjaśnia.
Czytaj też:
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski