Klucz do długowieczności
Dziecko urodzone przez młodą matkę ma prawie dwukrotnie większe szanse na dożycie setki, a nawet osiągnięcie bardziej podeszłego wieku. Zwłaszcza jeśli jest pierworodną córką. Taki wniosek wypływa z analiz, które amerykańscy naukowcy przedstawili podczas czerwcowej konferencji w Chicago.
Człowiek od zamierzchłych czasów marzył o długim i zdrowym życiu. Alchemicy przez wieki szukali eliksiru młodości. Bardziej nowoczesnymi metodami posługują się obecnie naukowcy – z niewiele lepszym skutkiem.
W ubiegłym tygodniu zakończyła życie w australijskim zoo w Queensland żółwica Harriet. Według legendy, Karol Darwin przywiózł ją z wyprawy na Galapagos. Testy genetyczne wykazały, że Harriet pochodzi z wyspy, której nigdy nie odwiedził twórca teorii ewolucji. Nie ma jednak wątpliwości, że żółwica przeżyła jakieś 176 wiosen, przypuszczalnie była najstarszym stworzeniem świata. Aparat genetyczny człowieka nie pozwala na osiągnięcie podobnego rekordu. Zdaniem większości naukowców,
homo sapiens został zaprogramowany przez ewolucję na najwyżej 130 lat życia.
Nijiro Tokuda, najstarszy Japończyk, przedstawiciel narodu słynącego z długowieczności, wywodzący się z prawdziwej rodziny matuzalemów, zmarł 11 czerwca, dwa dni po 111. urodzinach.
Na 127 mln mieszkańców Japonii ponad 25,6 tys. ma sto lat lub więcej, a liczba osób, które przeżyły cały wiek, wzrasta we wszystkich zamożnych krajach uprzemysłowionych. Szacuje się, że wśród obecnych trzydziestokilkulatków co ósmy doczeka setnych urodzin, w 2050 r. przeciętna długość życia będzie zaś wynosić stulecie. Fenomen ten ma wiele przyczyn – lepsza opieka lekarska, zdrowa dieta, zlikwidowanie epidemii, klęsk głodowych itp. Badacze wciąż jednak zastanawiają się, dlaczego jedni żyją dłużej niż drudzy i jakie czynniki wpływają na długowieczność. Problemem tym zajmowali się małżonkowie Leonid i Natalia Gawriłowowie, pracujący w Centrum Badań Procesów Starzenia przy University of Chicago. Z pierwszych ich ustaleń wynikało, że największe prawdopodobieństwo osiągnięcia podeszłego wieku mają dzieci pierworodne, a zwłaszcza córki. Dalsze kompleksowe badania wykazały, że liczy się nie tylko kolejność narodzin. Para badaczy przeanalizowała dane ze spisów ludności i aktów urodzenia, bazy danych ubezpieczenia
społecznego oraz rodzinne drzewa genealogiczne. W ten sposób udało się odtworzyć rodowód 198 stulatków, urodzonych w latach 1890-1893, zbadać historie ich rodzin, porównać wiek osiągnięty przez rodzeństwo oraz wyodrębnić czynniki sprzyjające długowieczności. Okazało się, że wszyscy wiekowi starcy zostali wydani na świat przez wyjątkowo młode matki. Gawriłowowie doszli do wniosku, że szanse dziecka na przeżycie 100 lat lub więcej wzrastają prawie dwukrotnie, jeśli jego matka miała mniej niż 25 lat. Wiek ojca nie ma natomiast dla długowieczności potomstwa istotnego znaczenia. Badacze wskazali też inne dodatkowe czynniki warunkujące długowieczność: całe stulecie żyły zazwyczaj dzieci pierworodne płci żeńskiej, urodzone w zachodnich stanach USA, dorastające na farmie. Innymi słowy – wiejska idylla dodaje krzepy.
Gawriłowowie podkreślają, że ich odkrycie ma poważne znaczenie w czasach, gdy w krajach uprzemysłowionych stulatkowie są najszybciej rosnącą grupą wiekową, kobiety zaś odkładają plany prokreacyjne na później, najpierw przecież muszą pomyśleć o karierze zawodowej. Badacze z Chicago nie potrafią naukowo uzasadnić wykrytego przez siebie zjawiska, mogą tylko wysuwać hipotezy na ten temat. Młode matki są z pewnością zdrowsze, jako krócej narażone na ataki infekcji i innych szkodliwych czynników mogących zaszkodzić komórkom jajowym. Być może poświęcają też swoim dzieciom więcej czasu i miłości niż starsze kobiety, zestresowane i zajęte pracą zawodową. Niewykluczone też, że komórki jajowe są różnej jakości. Te najlepsze i najbardziej witalne jako pierwsze są gotowe do zapłodnienia.
W każdym razie panie powinny brać te fakty pod uwagę. „Kobiety zazwyczaj pragną mieć wszystko – karierę i dzieci. Ale biologia się nie zmieniła. Nie wydaje się roztropne czekanie z macierzyństwem do trzydziestki”,
podkreśla dr Gawriłow. Wnioski z badań przeprowadzonych przez małżeństwo naukowców z Chicago podał w wątpliwość Thomas Perls, profesor w Boston University School of Medicine, prowadzący obecnie kompleksowe studium nad stulatkami z Nowej Anglii, które objęło ponad tysiąc osób. Perls zwraca uwagę, że Gawriłowowie nie uwzględnili takich czynników jak stabilność małżeńska i finansowa matek czy ich dostęp do opieki zdrowotnej. Naukowiec z Bostonu zaznacza, że długowieczność jest wynikiem zarówno czynników genetycznych, jak i środowiskowych. Życie skracają nadwaga, palenie papierosów czy brak dobrej opieki lekarskiej. Wiek matki nie ma tu prawdopodobnie decydującego znaczenia.
Wydaje się jednak, że Gawriłowowie są bliżsi prawdy. Brytyjscy lekarze ostrzegli ostatnio, że kobiety, które czekają z urodzeniem dziecka do trzydziestki lub czterdziestki, „rzucają wyzwanie naturze” i, jak napisała na łamach „British Medical Journal” dr Susan Bewley,
ryzykują bezpłodność oraz problemy podczas ciąży.
Laurance Shaw, zastępca dyrektora londyńskiej kliniki płodności Bridge Center, wyraził opinię, że współczesne zachodnie społeczeństwa nie powinny potępiać zachodzących w ciążę nastolatek, te dziewczęta idą bowiem za głosem natury i szukają aktów seksualnych wtedy, gdy poziom ich płodności jest najwyższy.
20 czerwca podczas corocznej konferencji Europejskiej Organizacji Ludzkiej Reprodukcji i Embriologii, która odbyła się w Pradze, Shaw zwrócił uwagę, że 2 mln lat ewolucji ukształtowały kobiety tak, aby stawały się matkami w wieku kilkunastu, najwyżej dwudziestu kilku lat. Miały najwyżej dwie-trzy dekady na wychowanie dzieci, umierały zazwyczaj krótko po osiągnięciu menopauzy albo nawet przed nią. Obecnie panuje całkowicie inna sytuacja, jednak uwarunkowania stworzone przez dziesiątki tysięcy lat ewolucji homo sapiens nie zmieniły się. Może także dlatego dzieci urodzone przez młode matki mają lepsze widoki na najdłuższe życie.
Szkodliwe drożdże?
Od dawna wiadomo, że na razie jedynym skutecznym sposobem przedłużania życia jest ograniczenie ilości spożywanych kalorii, na skutek czego zwalnia metabolizm. Mitochondria, te „komórkowe elektrownie”, wytwarzają mniej szkodliwych wolnych rodników tlenowych, spada temperatura we wnętrzu organizmu, który w następstwie zużywa mniej energii. Głodzone myszy i szczury żyły do 30% dłużej, nawet kiedy zredukowano pożywienie zwierzętom już w średnim wieku. Ograniczenie kalorii powstrzymywało też rozwój nowotworów w organizmach gryzoni. Ostatnie badania wskazują jednak, że skuteczne jest nie tylko ograniczanie kalorii, lecz także odpowiedni dobór diety. Wiele produktów spożywczych powstaje przy udziale drożdży. Zespół biologów z University College London odkrył jednak ostatnio zdumiewający fakt. Muszki owocowe, którym ograniczono ilość drożdży w pokarmie, żyły znacznie dłużej, nawet o 50%. Oczywiście człowiek nie jest muszką owocową, ale jak oświadczyła prof. Linda Partridge, rezultaty są frapujące. Drożdże
najwyraźniej w specyficzny i negatywny sposób oddziałują na przemianę materii. Czyżby pragnący dłużej radować się tym światem powinni wystrzegać się drożdżowych placków?
Marek Karolkiewicz