InnowacjeKlub nieśmiertelnych

Klub nieśmiertelnych

Chciałbyś żyć wiecznie? Witaj w klubie! Przed tobą - poza paroma mitycznymi postaciami - znalazło się w nim ostatnio kilku poważnych naukowców. Twierdzą, że znaleźli sposób na nieśmiertelność.

23.06.2005 | aktual.: 23.06.2005 07:59

Wszyscy jesteśmy świadomi ludzkiej śmiertelności. Ale kiedy myślimy o własnej śmierci, zdaje się nam, że stanowimy wyjątek; że to właśnie nam uda się gdzieś przyczaić i śmierć nas ominie. Nic nowego. Jednym z pierwszych marzących o nieśmiertelności cwaniaków był mityczny król Syzyf. Prawie mu się udało. Uwięził boga śmierci w piwnicy i ludzie przestali umierać. Ale na skutek interwencji bogów śmierć została uwolniona. Syzyfowi jeszcze raz udało się ją przechytrzyć. Gdy bogowie w końcu połapali się co i jak, uśmiercili krnąbrnego króla na dobre i skazali na piekielne męki, co wiedzą wszyscy, którzy w szkole uważali na lekcji polskiego. Ale idea nieśmiertelności przetrwała. Do grona jej wyznawców dołącza coraz więcej bardzo poważnych naukowców.

Ograniczona przydatność

Czy w ogóle jest o co kruszyć kopie? Wedle żydowskiej mitologii przeciętna długość życia pierwszych 10 pokoleń ludzkich opisanych w Biblii wynosi 912 lat. Najdłużej żył Matuzalem - 969 lat - i to jego imieniem nazywa się dziś wszystkich długowiecznych.

Sęk w tym, że owa dzisiejsza "długowieczność" to zaledwie marne sto, sto kilkanaście lat. Wiele się zmieniło od czasów biblijnego Adama. A wszystko to wina starości. Starzenie się to, mówiąc najprościej, powolne zużywanie się naszych ciał. Gdyby tak wyeliminować tę niewygodną przypadłość, otworzyłaby się przed nami szansa na wieczną młodość. Bylibyśmy niczym morskie stworzonka zwane jeżowcami - najstarsze znane osobniki mają po 200 lat i nie wykazują niemal żadnych oznak starości. Są rześkie, pełne wigoru i wciąż mogą się rozmnażać. Jak długo są w stanie żyć? Naukowcy przebąkują coś o nieskończoności... Pod warunkiem, rzecz jasna, że nic jeżowców wcześniej nie zeżre.

Śmiertelność człowieka związana jest z kilkoma dość niedoskonałymi mechanizmami w naszych organizmach. To biologiczne bomby z opóźnionym zapłonem, które mają nam uniemożliwić zbyt długie życie. - Jeśli spojrzymy na człowieka jak na skomplikowany mechanizm, to prędzej czy później znajdziemy sposób na naprawę tych niedoróbek - uważa Amerykanin Audrey de Grey, człowiek, którego we współczesnym świecie nauki uważa się za ,proroka nieśmiertelności".

Etapy nieśmiertelności

De Grey to fenomen. Nie skończył wyższych studiów - z wykształcenia jest technikiem informatykiem. Jednak kiedy 20 lat temu poznał swą (o 20 lat starszą) żonę, która jest biologiem, postanowił zrealizować marzenie o nieśmiertelności. Na własną rękę zaczął studiować biologię. Mimo braku kierunkowego wykształcenia osiągnął takie rezultaty, że jego rozprawy drukują najbardziej prestiżowe pisma naukowe. Zyskał uznanie w naukowym świecie, gdzie jego "hyź nieśmiertelności" uważany jest za element barwnego folkloru. Mimo takiego nastawienia otoczenia de Grey traktuje sprawę wiecznego życia śmiertelnie poważnie. Ma doskonały talent organizacyjny i dużą charyzmę. Dzięki temu już drugi raz organizuje międzynarodową konferencję na temat starzenia się, na którą udaje mu się ściągnąć luminarzy świata nauki. Chce powołać Instytut Biomedycznej Geriatologii, którego głównym celem będzie praca nad opanowaniem starzenia się i śmierci. Jak do tej pory udało mu się tym pomysłem zarazić między innymi kilku fundatorów słynnej X
Prize (wartej 10 milionów dolarów nagrody dla twórców pierwszego prywatnego załogowego statku, który poleciał w kosmos).

Sam też nie próżnuje. Sformułował zasadę, która ma nam pomóc osiągnąć życie wieczne. Nazwał ją SENS (to skrót od Strategies for Engineered Neglible Senescence - Strategie Inżynieryjnego OpóĄniania Starzenia).

- Zastosowanie mojej strategii na organizmie myszy będzie możliwe w ciągu 10 lat - twierdzi. - Przeniesienie tych odkryć na człowieka zajmie następnych 10 lat. Uważam, że po tysiąc lat będą mogli żyć już dzisiejsi 60-latkowie - zapewnia.

Co trzeba w tym celu zrobić? - Jest siedem przyczyn starzenia się - mówi de Grey. - Wystarczy im zapobiec. Po pierwsze, należy zastosować terapię komórkami macierzystymi, by móc odbudowywać tkanki, które psują nam się w czasie życia. Takimi trudno regenerującymi się organami są na przykład mózg i serce. Badania nad komórkami macierzystymi są dziś na etapie bardzo obiecujących eksperymentów. Po drugie, należy opanować telomerazę w naszych komórkach. W latach 30. XX wieku genetycy odkryli, że chromosomy (czyli takie "wieszaki na geny" w komórkach naszego ciała) mają na swoich końcach dziwne struktury zapewniające im trwałość; bez nich sklejają się ze sobą, rozwarstwiają i rozpadają. Twory te, przyrównywane często do metalowych skuwek na końcach sznurowadeł, nazwano telomerami (z greckiego: telos - koniec - i meros - część). Na początku uważano, że telomery nie podlegają żadnym zmianom. Z czasem okazało się, że ulegają na przemian wydłużeniu i skróceniu: skracają się podczas podziału komórki, a po podziale
wydłużają przez przyłączenie dodatkowej porcji budujących je cegiełek zwanych jednostkami telomerowymi.

Uczeni wysnuli wniosek, że musi to być efekt działania nieznanego enzymu. W 1984 roku ich przypuszczenia się potwierdziły - nowo odkryty enzym nazwano telomerazą.

W zdrowych komórkach telomeraza wytwarzana jest tylko w okresie życia płodowego. Z chwilą narodzin geny sterujące jej produkcją są wyłączane. Pewne mutacje mogą jednak sprawić, że telomeraza syntetyzowana jest cały czas. Komórki, w których to nastąpiło, dzielą się bezustannie i stają się nieśmiertelne - to komórki nowotworowe. Pozostałe komórki naszego ciała mogą podzielić się najwyżej 70 razy. Każdemu podziałowi towarzyszy nieznaczne skrócenie się telomerów. Powyżej określonej liczby podziałów telomery skracają się tak, że dochodzi do uszkodzenia chromosomów i śmierci komórki. To naturalne zabezpieczenie naszego organizmu przed nowotworzeniem. To także powód jego starzenia się.

Naukowcy prowadzą intensywne badania nad opanowaniem tego procesu.

Zamrożeni

Kolejne pomysły de Greya to między innymi przeciwdziałanie niekorzystnym mutacjom w naszych genach oraz oczyszczenie naszego organizmu ze zbędnych i często niebezpiecznych produktów przemiany materii. Są nimi na przykład złogi białka, tak zwanego beta-amyloidu, które oskarża się o powodowanie choroby Alzheimera. Białko to gromadzi się w tkance mózgowej, tworząc płytki starcze. To powoduje niszczenie neuronów i zahamowanie ich zdolności do przekazywania sygnałów.

Innym niekorzystnym "produktem przemiany materii" komórkowej są wolne rodniki. To aktywne postaci tlenu, które można porównać do nabojów. Kiedy taki pocisk trafi w cząsteczkę DNA, spowoduje uszkodzenia w materiale genetycznym. Wtedy w organizmie człowieka może się rozwinąć nowotwór. Wolnym rodnikom zarzuca się też przyspieszanie procesów starzenia. Gdy uporamy się z tym wszystkim, długość naszego życia niebotycznie wzrośnie.

A jeśli nie uda się nam doczekać tych czasów? De Grey ubezpieczył się od takiej możliwości - wykupił usługę w jednej z firm kriogenicznych, które za jedyne 120 tysięcy dolarów oferują zamrożenie całego ciała (lub samej głowy) i przetrzymanie go do czasu, gdy medycyna będzie w stanie przywrócić nas do życia. Pierwszego takiego zamrożenia dokonano 12 stycznia 1967 roku. Dziś na całym świecie na nowe, lepsze życie oczekuje w lodówkach pewnie kilkuset ludzi, a blisko tysiąc dokonało opłat i czeka, by przywitać śmierć chłodnym uśmiechem.

Pomysł takiej drogi do nieśmiertelności po raz pierwszy przedstawił Amerykanin Robert Ettinger. 43 lata temu napisał książkę "Perspektywy nieśmiertelności". Już wtedy był przekonany, że życie wieczne leży w zasięgu ręki. Przełom ma nastąpić w ciągu najbliższych 50 lat. Większość żyjących współcześnie ludzi nie zdąży z niego skorzystać. Ettinger opracował technologię zamrażania, która pozwala przetrwać do czasu cudów w medycynie. Dziś działa - głównie w USA - kilka "klinik zamrażania". Jedną z najbardziej znanych jest amerykański Alcor i jego Fundacja Reanimacji, która została założona w Lichtensteinie. Dlaczego akurat tam? Bo wszędzie indziej na świecie prawo zabrania posiadania czegokolwiek przez zmarłych. Tu zaś możesz zdeponować wartościowe dobra z myślą o zmartwychwstaniu.

Pomosty i liany

Większość naukowców odżegnuje się od pomysłów krioników, uważając je za szarlatanerię. Badacze nieśmiertelności skupiają się raczej na doczesności. Do tego obozu należy między innymi Ray Kurzweil. To wizjoner, wynalazca, przedsiębiorca i naukowiec. Jest laureatem jednej z najbardziej prestiżowych na świecie nagród za wynalazki - Lemelson-MIT Prize - i amerykańskiego Narodowego Medalu Technologii. Teraz postanowił wziąć się do przedłużania ludzkiego życia. - To ile zamierza pan żyć? 120-180 lat? - pytał go dziennikarz pisma "New Scientist". - Prawdę mówiąc - odrzekł na to Kurzweil - nie zamierzam w ogóle umierać.

Swój sposób na nieśmiertelność opisał w książce "Fantastic Voyage: Live Long Enough to Live Forever", którą wydał niedawno razem z profesorem Uniwersytetu Kolorado, jednym z największych na świecie ekspertów od długowieczności Terrym Grossmanem.

Proponowaną przez siebie metodę nazwali techniką pomostów. Przypomina ona sposób, w jaki Tarzan wędrował przez dżunglę, przerzucając się z liany na lianę. - Wiemy, co sprawia, że się starzejemy - mówi Kurzweil. - Musimy pożyć jeszcze ze 20 lat, by doczekać czasów, w których wydłużenie naszego życia stanie się możliwe.

Pierwszym "pomostem" - czy też lianą, której należy się uchwycić, by przetrwać - jest odpowiednia dieta. Kurzweil odkrył to, gdy blisko 20 lat temu stwierdzono u niego cukrzycę typu II. Była to wyjątkowo lekooporna postać choroby. Badacz wydał jej walkę za pomocą niskokalorycznej diety. Udało się. Dziś stosuje odżywianie, które ma mu zapewnić młodość ciała i umysłu. Wiąże się to z przyjmowaniem około 250 suplementów dziennie, kroplówek i lewatyw oraz z całkowitym wyrzeczeniem się wszelkich używek (Zrezygnować z porannej kawy? Życie jest na to za krótkie!). Szczegółowy opis "kuracji na długowieczność" znajduje się w jego książce.

Stosowanie się do niej pozwoli nam dostać się do następnego "pomostu". Będzie nim - jak przewiduje Kurzweil - biotechnologia. Niebawem opanujemy terapię genową i tę z pomocą komórek macierzystych. To wyeliminuje większość chorób i da nam szansę dotrwać do ery nanotechnologii.

To się opłaca?

Specjalista w tej dziedzinie Robert A. Freitas jr wierzy, że niedługo mikroskopijne, inteligentne roboty będą wprowadzane do naszego organizmu. Będą zajmować się jego naprawami, dostarczaniem leków, czyszczeniem naczyń krwionośnych ze złogów cholesterolu.

Z czasem zaś pojawi się technologia, dzięki której cały umysł człowieka da się "przegrać" na nowe nośniki informacji. Dzięki nim będziemy mogli przenosić się do kolejnych "wcieleń" - marzy Marvin Minsky, słynny badacz zajmujący się problemami sztucznej inteligencji - i żyć na wieki wieków.

Chciałoby się na to rzec: amen. Choć nauka nigdy nie była tak blisko urzeczywistnienia ludzkich snów o nieśmiertelności, wspólną cechą marzycieli - poprzedników de Greya, Kurzweila czy Grossmana - jest to, że wszyscy nie żyją.

- Nieśmiertelność z jakiegoś powodu naturze się nie opłaca - argumentują ich krytycy. - Gdyby było inaczej, ewolucja już dawno skorzystałaby z takiej możliwości. Ale nigdy tego nie zrobi. Dlaczego? Bo byłoby to zawiązanie sobie pętli na szyję. Gdybyśmy żyli bez końca, trzeba by coś zrobić z kontrolą urodzin. Przecież ludzi nie mogłoby przybywać w nieskończoność (no, chyba że wynieślibyśmy się w kosmos).

Istotą ewolucji jest ruch, reprodukcja, wymiana genów, tworzenie się coraz to nowych ich kombinacji. Bez tego stanęłaby w miejscu. Mając do wyboru reprodukcję lub nieśmiertelność, natura zawsze wybierze to pierwsze. Chyba że jakoś ją przechytrzymy. Pozostaje trzymać kciuki. Miejmy nadzieję, że to cwaniactwo skończy się dla nas lepiej niż dla biednego Syzyfa.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)