Kłótnia na antenie Radia ZET. "Normalność" kontra "draństwo Jarosława Kaczyńskiego"
• Andrzej Urbański i prof. Ireneusz Krzemiński pokłócili się w Radiu ZET
• Poszło o ocenę pierwszych miesięcy rządów Prawa i Sprawiedliwości
• Były prezes TVP uznał, że to "powrót do normalności"
• Socjolog nazwał ostatnie wydarzenia: "draństwem Kaczyńskiego"
Andrzej Urbański, były prezes telewizji publicznej, w audycji „7 Dzień Tygodnia” przekonywał, że rządy PiS to „zwykła polityka, która jest w całej Europie”. – To powrót do polityki przez duże „p”. Po ośmiu latach rządzenia miłością, mostami i przyjaźnią mamy politykę – mówił Urbański.
- To, co działo się w październiku, listopadzie i grudniu, to jest powrót do normalności – powiedział Andrzej Urbański w Radiu ZET, komentując pierwsze miesiące rządu Prawa i Sprawiedliwości. - Co takiego? To draństwo Jarosława Kaczyńskiego? – odpowiedział mu Ireneusz Krzemiński. – Tak! To powrót do normalności! – upierał się Urbański.
- Mamy autorytarne rządy! – odpowiadał profesor Krzemiński, dla którego „normalność” oznacza powrót do społeczeństwa typu zachodniego. – To jest polityka zamordyzmu, perfidne wykorzystanie okresu świątecznego i noworocznego. To ma służyć dyktaturze. Będziemy mieli rządy dyktatorskie – mówił socjolog.
Tomasz Terlikowski podkreślił, że Andrzej Duda i PiS wygrali demokratyczne wybory. – PiS postanowiło swoje obietnice zrealizować błyskawicznie – mówił dyrektor Telewizji Republika, którego zdaniem część obietnic PiS zrealizowało już po tygodniu. – Jakie? – zainteresował się ksiądz Kazimierz Sowa. – Rozmaite – odpowiedział Terlikowski. – A konkretnie? – upierał się Sowa. Terlikowski powiedział, że zrealizowana została propozycja 500 złotych na dzieci. – To już nie jest program 500 plus. Jest 500 minus – odrzucił tę odpowiedź Sowa. Tomasz Terlikowski odniósł się też do ustawy medialnej, którą nazwał „przywróceniem równowagi” w mediach publicznych. Ireneusz Krzemiński zaczął się śmiać.
Kazimierz Sowa nie zgodził się z Ireneuszem Krzemińskim, że Polska staje się dyktaturą. – To demokratura. Polega na tym, że jedna partia, wykorzystując mechanizmy demokratyczne, blokuje wszystkim innym możliwość oddziaływania. Ja się spodziewam jeszcze gorszych rzeczy, bo obawiam się, że to jest przygrywka – mówił ksiądz. Dodał, że jego zdaniem PiS nie realizuje swojego programu z kampanii wyborczej, która nazwał „narodowo-kościelnym wzmożeniem”.