Kłopotliwy powrót do życia
Powrót do rodzinnej wsi na północnym
wschodzie Tajlandii mężczyzny, poddanego w styczniu - jak sądzono -
kremacji, wywołał panikę wśród mieszkańców. Ludzie z krzykiem
uciekali na widok rzekomego ducha, chowając się w domach.
Sprawa wkrótce wyjaśniła się - krewny nie wracał z zaświatów, lecz padł ofiarą omyłki, spowodowanej zgubieniem dowodu tożsamości, który prawdopodobnie znaleziono potem przy ofierze wypadku w stolicy kraju.
Niepokój rodziny mężczyzny powracającego do świata żywych miał jednak także inny, finansowy aspekt.
Jak napisał tajlandzki dziennik "The Nation", Thanom Wongsuphent miał zginąć w wypadku drogowym w Bangkoku, a jego ciało zostało spalone - mieszkającym na wsi bliskim przekazano tylko urnę z prochami.
Rodzina natychmiast wystąpiła o specjalną zapomogę na pokrycie kosztów uroczystości pogrzebowych. Z funduszu pomocy wiejskiej przyznano jej na ten cel poważną sumę - równowartość około 500 euro. Wieś uroczyście i bardzo hucznie żegnała Thanoma - pieniądze zostały wydane.
Gdy minął szok związany z powrotem uznanego za ducha krewnego, od rodziny zażądano zwrotu bezpodstawnie - jak się okazało - otrzymanych pieniędzy. Ostatecznie jednak zadecydowano o umorzeniu długu, pod warunkiem jednak, iż po faktycznej śmierci Thanoma rodzina nie wystąpi już o jakąkolwiek zapomogę.