Klich: raporty polski i rosyjski będą w części zbieżne
Raporty polskiej i rosyjskiej komisji ws. katastrofy smoleńskiej będą w części dot. m.in. działań załogi zbieżne - powiedział płk Edmund Klich. Jak dodał, zgadza się z tezą, że więcej problemów mających wpływ na tragedię było po stronie polskiej.
29.12.2010 | aktual.: 29.12.2010 13:52
Polski przedstawiciel akredytowany przy rosyjskim Międzypaństwowym Komitecie Lotniczym MAK powiedział, że jego zdaniem jest szansa na wyjaśnienie wszystkich okoliczności katastrofy. - Może być jednak tak, że pewne elementy nie będą precyzyjnie udokumentowane i w niektórych zagadnieniach trzeba będzie użyć słowa prawdopodobnie - dodał.
Odniósł się też do swojej wcześniejszej wypowiedzi w "Kropce nad i" w TVN24, w której stwierdził, że jeśli polskie stanowisko do projektu MAK nie zostanie uwzględnione, Polska napisze własny raport. - Doszło do pewnego nieporozumienia. Dwa raporty od razu były planowane. Normalnie byłoby jednak tak, że w całości byłyby zgodne, a raport polskiej komisji mógłby być rozszerzony o pewne sprawy wewnętrzne np. informacje dotyczące początkowej fazy związanej z wylotem - zaznaczył Klich.
Jak dodał, biorąc pod uwagę treść projektu raportu MAK, do którego w połowie grudnia odniosła się polska komisja, może dojść jednak do sytuacji, że raporty będą się różnić w części dotyczącej działań strony rosyjskiej, czyli kontrolerów. - Jeśli nie uwzględnią naszych uwag, kwestie te w raporcie rosyjskim mogą zostać pominięte a znajdą się w raporcie polskiej komisji - zaznaczył pułkownik.
Dodał, że jego zdaniem w raporcie dotyczącym katastrofy powinna znaleźć się pełna analiza, ocena działania kontrolerów, ich rozmów zewnętrznych i tego, jaki miały one wpływ na ich ostateczną decyzję, czyli na zgodę na wykonanie przez polski samolot próbnego podejścia do lądowania. - Tego w projekcie raportu MAK brakuje. Brak tej analizy świadczy o nieprofesjonalnym podejściu strony rosyjskiej - zaznaczył.
Ocenił jednak, że mimo to w części oba raporty będą zbieżne. - Ocena działań naszej załogi, ocena całego lotu powinna być zbieżna. Tu jest tyle materiałów obiektywnych, że wprowadzanie jakichś zmian czy rozbieżności świadczyłoby o nie profesjonalizmie, próbie ukrycia czegoś lub nadinterpretacji. Różnica może wynikać tylko z oceny działań rosyjskich kontrolerów - podkreślił polski przedstawiciel.
Klich dodał również, że wszystkie zastrzeżenia polskie do projektu MAK dotyczyły kwestii związanych z działaniem i oceną działania kontrolerów, w tym braku dokumentów.
- To jest bardzo istotny problem. Żeby ocenić pracę kontrolerów, trzeba mieć dokumenty określające, jak powinna ona wyglądać. Czyli wzorzec do oceny - czy działali zgodnie z przepisami, czy nie - dodał, zaznaczając, że nie zostały one przekazane stronie polskiej, gdyż jako tłumaczone mają charakter niejawny.
Pułkownik powiedział, że on sam zgadza się z tezą przedstawianą m.in. przez stronę rosyjską, iż "po stronie polskiej leży więcej różnego rodzaju problemów, które miały wpływ na zaistnienie katastrofy".
Klich zaprzeczył równocześnie, by w rozmowie z gazetą "Fakt" powiedział, iż kapitan samolotu Arkadiusz Protasiuk odmówił lotu, ponieważ załoga nie dostała prognozy pogody od stacji meteo, a do startu miał go przekonać generał Andrzej Błasik, który zameldował prezydentowi gotowość maszyny do lotu.
- Ja nie mówię, że to jest nieprawda. Ja tego nie powiedziałem. Nie mam materiałów na ten temat. Powiedziałam jedynie, że samolot nie powinien startować z lotniska Okęcie, bo na lotnisku w Smoleńsku nie było już wtedy odpowiednich warunków atmosferycznych - zaznaczył pułkownik.