Kim są polscy antyklerykałowie
Nie walczą z Kościołem, Bogiem, nawet do kleru mają stosunek obojętny, jeśli modli się „za swoje”. Walczą o neutralne światopoglądowo państwo
08.05.2006 | aktual.: 08.05.2006 16:00
Antyklerykałowie. Oficjalnie jest ich niewielu. W antyklerykalnej partii RACJA Polskiej Lewicy zarejestrowało się ledwie 3,5 tys. osób. Podczas wyborów do Parlamentu Europejskiego zebrali po 10 tys. podpisów tylko w dwóch okręgach. Ludzie nie podpisywali ze strachu, że ksiądz potem „pogrzebu nie da”.
Antyklerykałowie. Ateiści, agnostycy, innowiercy i coraz więcej... katolików. To nie tylko krzykacze, cięci na bizantyjski przepych i kochanki proboszczów, tropiący co tydzień skandale w „Faktach i Mitach”. Pozaszywani gdzieś po Polsce ludzie, obserwujący z dystansu Boga, który ostatnio coraz więcej czasu zajmuje w sądach i prokuraturach, na sali sejmowej, w telewizji publicznej; to jak politycy najpierw idą się pomodlić, potem myślą o losie kraju, krzyż w Sejmie, w Senacie, na komendach, przymusowy udział żołnierzy w mszach, w czasie których wydawane są komendy „zasadnicze”, a oficerowie czytają Biblię... Ostatnie, kwietniowe badania CBOS na temat „Więzi Polaków z Janem Pawłem II, Kościołem i religią” podają, że najwięcej tych więzi deklarują ludzie o prawicowych poglądach, z wykształceniem podstawowym, powyżej 54. roku życia, emeryci, rolnicy, gospodynie domowe. Najrzadziej, co CBOS podkreśla szczególnie, uczniowie i studenci (co czwarty w wieku 18-24 lata) oraz grupa wiekowa 35-44 lata. Ilu z nich to już
antyklerykałowie?
Antyklerykał – słowo cenzurowane
Gdy Daniel Ptaszek (24 lata) z RACJI trzy lata temu stał przed urzędem pracy w Zawierciu, zbierając podpisy pod ustawą o zasiłkach dla bezrobotnych, większość mówiła, że Kościół to „rak na państwie”. Ale na słowo Antyklerykalna Partia Postępu RACJA (tak wtedy się nazywali) uciekali ze strachem. Coraz rzadziej uciekają... Po marszu, który odbył się 22 kwietnia przeciw klerykalizacji Polski, dostał kilkadziesiąt maili z poparciem. Ludzie piszą, że czują wokół paranoję... Każdy ma inny punkt, od którego zaczyna odczuwać, że jakaś granica została przekroczona. Jest wielu krzykaczy, którzy z kosą poszliby na księdza, ale jest coraz więcej chcących spokojnie sobie wierzyć katolików, inteligentów. I studentów. Nie rozumieją, dlaczego niestacjonarnym podwyższa się czesne w tym samym czasie, gdy Sejm przyjmuje ustawy o finansowaniu kolejnych trzech katolickich szkół, w tym jednej prywatnej – Wyższej Szkoły Filozoficzno-Pedagogicznej „Ignatianum” w Krakowie. Prywatnych szkół jest w Polsce ponad 300, dlaczego akurat ta
ma być finansowana z budżetu? W konkordacie Polska zgodziła się dotować dwie kościelne uczelnie: Papieską Akademię Teologiczną w Krakowie (67 mln zł rocznie) i KUL (11 mln rocznie). Dlaczego chce się im zabrać jedyną w Polsce szkołę, która ze względu na zubożenie społeczeństwa prowadziła wykłady dzięki telebimom i transmisjom kanału Edusat. W weekendy zbierali się ludzie nawet w kilkunastotysięcznych miasteczkach i słuchali wykładów, żeby nie tracić na dojazdy – np. tych z filozofii, prowadzonych przez prof. Oparę, racjonalistę. Na jednym mówił, że Matka Boska nie została wniebowzięta. Komisja akredytacyjna podważyła te metody nauczania, mimo że są standardem na Zachodzie, i zamknęła nabór na jeden z wydziałów. Do RACJI Polskiej Lewicy przychodzi dużo takich maili: „Chcecie, żeby nie było krzyża w jednostkach wojskowych. To jak ten żołnierz ma się modlić?”. Na członków tej partii wielu patrzy z dystansem. Pomysł RACJI PL wyszedł z „Faktów i Mitów”. Zawiązali się w maju 2003 r. Po trzech latach wycofali się z
antyklerykalizmu w nazwie. Jan Barański, przewodniczący, mówi: – Każda rozmowa o programie zaczynała się od „bo wy jesteście przeciw Kościołowi”. Z Bogiem nie walczę, nie zastanawiam się, jak funkcjonuje Kościół, tylko państwo. Nieżyjący Daniel Podrzycki powiedział mi: „Latami będziesz ludziom tłumaczył, czym jest antyklerykalizm, nie przechodząc do istoty problemu”. Teresie Jakubowskiej z RACJI (studia na wydziale handlu zagranicznego, potem sześcioletni pobyt we Francji, normalnym świeckim kraju) sąsiedzi często mówią: „Widziałem panią w telewizji, też się nie zgadzam”. Gdy protestuje przeciw Radzie Warszawy, która z budżetu ustanowiła 500 stypendiów im. Jana Pawła II dla niezamożnej młodzieży, pod warunkiem że weźmie „udział w projektach związanych z osobą lub dziełem”, co wyklucza młodzież niekatolicką, bądź przeciw przeznaczeniu 20 mln na Świątynię Opatrzności, co stanowi roczny budżet 100-tysięcznego miasteczka. Kiedyś ludzie zgadzali się tylko na podwórkach, klatkach schodowych albo patrzyli jak na
oszołoma. Dziś mniej.
Danielowi Ptaszkowi coś się nie zgadzało jeszcze na szkolnych katechezach, gdzie ciągle słyszał o tej jednej funkcji – PROKREACJA...
Nie chcę uczyć pod krzyżem
Zaraz po podpisaniu konkordatu Maria Machnik, nauczycielka klas I-III w Gdyni, zobaczyła biały kwadrat nad tablicą – ślad po godle. Nad plamą powieszono krzyż. W niektórych salach nawet po dwa. – Nie podpisywałam umowy na pracę w szkole wyznaniowej – dwa razy zdejmowała ten krzyż, który ksiądz dał dzieciom i „kazał pani powiesić”.
Nauczyciele nie chcą ze mną głośno rozmawiać. O tym, jak któryś zapalił świeczkę na andrzejki 2005 i dwa dni spędził na policji, tłumacząc się z guseł, jak inny dał dziecku lekturę, w której jest scena masturbującej się dziewczyny, a rodzice wystosowali do szkoły list, jak nauczyciela zaangażowanego w edukację ekologiczną dzieci posądzono o pedofilię, bo znaleziono zdjęcie jego... żony na plaży w wieku pięciu lat. Boją się. Znają historię zwolnionej przez prezydenta pielęgniarki.
Maria Machnik (od września na emeryturze)
nie boi się już o pracę. – Wie pani, ile to jest zmarnowanych wbrew konstytucji dni w szkole? Dzień przed świętami już nie ma nauki, w czasie pierwszej komunii nakaz z góry, żeby nie zadawać, bo to biały tydzień, potem wolne, bo dziękczynna pielgrzymka, rekolekcje – wolne, wizytacja biskupa w parafii – wolne... Jak zmarł papież, miałam pięć lekcji, a ponieważ po dwóch była msza, musiałam iść tam z dziećmi, bo to w ramach etatu. Od dziecka interesuję się astronomią, paleontologią, filozofią. Do ateizmu doszłam, myśląc. Ale w Polsce ludzie boją się myśleć, nie mają czasu na pytania, zaganiani, biedni, brak im odwagi, żeby oderwać się od Kościoła, bo to ich przerasta. Zresztą w tym Kościele nie można wątpić. Rozwój umysłowy jest zabroniony. Coraz więcej zwykłych ludzi na osiedlach mówi: „Dość klerykalnego państwa”. Jolanta Komorowska z Łodzi odczuła, co znaczy religia w szkołach, z której trzeba dziecko wypisać, bo jest zapisane odgórnie. Sama prosiła dzieci, żeby
chodziły na katechezę, posłuchały dwóch światopoglądów, metod, jakimi je przekonują. – Dziecko w szkole po raz pierwszy styka się z tym dylematem, że każą człowiekowi żyć na dwa sprzeczne sposoby. Jedne się nadają do życia w rozdwojeniu, drugie coś wybierają. Nieraz córka usłyszała: „żydówka”, „jehowa”. – Tak, boję się śmierci, ale żadne kadzidło nie jest w stanie uchronić mnie przed tym strachem – zastanawia się pani Jola. – Wiara polega na wyłączeniu rozumu, ktoś, kto to potrafi, jest szczęśliwy, ale to nie może być obligatoryjne.
„Kościół z narodem, naród z torbami”
Jest południe 22 kwietnia. Pod Sejmem zbierają się ludzie, by ruszyć w marszu. W tym czasie na placu Zamkowym trwają uroczystości 212. rocznicy insurekcji kościuszkowskiej. Nawiasem mówiąc, ostatniego zrywu przed utratą niepodległości... Jest kilkaset osób. To niewiele. Rafał Rudnicki, chłopak z dredami i z czarnym kotem na czerwono-czarnej fladze, z organizacji Czerwony Kolektyw Lewicowa Alternatywa, zawsze widzi ten dysonans między czynną niezgodą a bierną: – Niedawno robiliśmy protest przeciwko eksmisji mieszkańców kamienicy na Mokotowie, bo znalazł się nowy właściciel. Podpisało się 400 osób pod petycją, przyszło 70. Ludzie nie wierzą, że mają na coś wpływ.
Pod Sejm przyjechały autokary z Łodzi, Gdańska, Szczecina, Tarnowa, Ełku, ze Śląska... „W czasach, gdy nic nie zależy od nikogo, zróbmy coś, co by zależało od nas samych”, czytam na jednym z transparentów. Jedni ochrzczeni dla przyzwoitości i na tzw. wszelki wypadek, drudzy kiedyś gorliwi katolicy, jak Jan Majkowski z Łodzi, który długo był ministrantem. Dziś o księdzu mówi: „człowiek w czarnym szlafroku”. To ten z ciętych, trochę krzykacz. Ale Kazimierz Zych, emerytowany górnik, nie. Mówi o sobie: „chrzczony, bierzmowany i oszukany”. – Nie zmieniłem poglądów, tylko sposób wyznania.
Młodzi, starzy, nauczyciele, profesorowie, robotnicy. Na transparentach wypisali hasła: „Bóg tak, Kościół nie”. Słychać siarczyste dialogi o tym, że w piątek każą człowiekowi pościć, a im na stół wjeżdża jesiotr, o złocie, bursztynach, pedofilach. I te inteligenckie, o neutralności, racjonalizmie, laickości państwa, wyższości nauki. Każdy krytyczny na swoim poziomie. Jeszcze parę lat temu, gdy Mirosława Zając wchodziła na 10. piętro wieżowca na Ursynowie, miała jeden kościół na horyzoncie. Dziś ma pięć kościołów zamków. Tylko ze względu na to słowo „antyklerykał” wstąpiła do RACJI. – Urodziłam się na Woli w bardzo katolickiej rodzinie, jeden z moich antenatów był pół wieku temu metropolitą krakowskim. Zbiesiłam się po komunii. Wiele dziecinnych pytań na to się złożyło... Pamiętam, jak matka pojechała do wuja metropolity, żeby pomodlił się za chorego ojca. Miała na sobie krzyżyk kupiony przez tatę, by „chronił rodzinę naszą”. Przyjął ją sekretarz wuja i powiedział, że trzeba złożyć ofiarę. Oddała ten krzyż,
bo nie miała nic. Nauczycielka rosyjskiego mówiła mi potem: „Pokorne ciele dwie matki ssie”. Ucięłam: „Mogę nie ssać żadnej”. Kiedyś często w pracy lądowałam na dywaniku, bo byłam za biała. Teraz jestem za czerwona. Nie mogę trafić w tej polskiej historii we właściwy nurt.
Do Romana Kotlińskiego, redaktora naczelnego „Faktów i Mitów”, podchodzą ludzie, widać, że prości, z wiosek, ci, których nie stać i dostają gazetę ze zwrotów na dworcach PKP, zniszczeni. I zacietrzewieni. Zbierają autografy naczelnego, myślą jak on (choć nie wiadomo do końca, kto w kim zasiał tę myśl). Na oko to ten cięty, prosty antyklerykalizm, rodzaj Samoobrony. Ci, co kosy mają przygotowane w stodołach na „czarną stonkę”. Na rydzykowe „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja zawsze Dziewica”, odpowiadają: „Dziewica od roku...”. Kochają Kotlińskiego, choć to dziś kapitalista. Ważne, że miał odwagę zrzucić sutannę. – Gdy szedłem do seminarium, uważałem, że jako ksiądz będę mógł być również patriotą – mówi Kotliński. – Ale w Kościele nie słyszałem o Polsce, bezrobociu, zadłużeniu kraju, celem było dobro Kościoła. Wyświęcono mnie po to, żeby przysparzać pieniędzy biskupowi i te pieniądze zaczęły mi śmierdzieć – wyjaśnia. To w nim prości ludzie lubią. Że mu śmierdziały kościelne pieniądze.
Facet z kucykiem, który ma pod marynarką bluzę z koloratką, to Ziemowit Bujko z Gdańska, dziś sekretarz generalny RACJI: – Byłem oficerem marynarki wojennej – opowiada. – Wtedy wojsko było laickie i to mi odpowiadało. Pochodzę z rodziny praktykującej, w niedzielę wysyłano mnie na msze, choć religia nie wystarczała mi jako wytłumaczenie świata. Gdy poszedłem na studia, 300 km od domu, dużo czytałem. Zrozumiałem wtedy, że na wiele pytań odpowiada mi nauka. Jako oficer trafiłem na okręty. Nigdy nie zerwałem z szyi marynarzowi medalika. Ale ci, którzy zrywali, potem, gdy zmieniły się kolory sztandarów, nosili baldachim za księdzem i jeździli do Lourdes, bo to była przepustka do kariery. Przestałem być zastępcą dowódcy okrętu, bo nie chciałem tego baldachimu nosić. Miałem w jednostce kolegę kapelana. Fajny człowiek. Mówiłem mu: „Czesiu, bardzo cię lubię, ale nie wiem, czemu zarabiasz takie pieniądze przy tym nakładzie pracy”. Jemu to widać nie przeszkadzało. Kapelani to tacy wolni strzelcy, koledzy diecezjalni
ich nie lubią, bo mają dobry etat, nie żyją z tacy, przełożeni są daleko. To on pokazał mi „Fakty i Mity” i różne druki wewnątrzkościelne – takie, jakie są w wojsku do użytku wewnętrznego – od których włos się jeżył. Nie jestem fanatykiem. Sam dziecka do Kościoła nie prowadzam, ale babcie prowadzają, jak jest na wakacjach. To on w 10. rocznicę wydarzeń, które nazwali „końkordatem”, wymyślił, żeby publicznie urwać tekturowemu koniowi łeb, który miał symbolizować konkordat. I marsz w 2004 r. w Gdańsku, gdy szli protestować przeciw deprawacji młodzieży przez księży. Pod kościołem św. Brygidy zatarasowała im drogę Młodzież Wszechpolska z rykiem: „Odliczajcie życia chwile, szykujemy dla was Chile”, „Zrobimy z wami, co Hitler zrobił z Żydami”.
Pod kościołem św. Anny Andrzej Kotłowski, przewodniczący RACJI PL na Pomorzu, mówi: – Rząd Suchockiej, łamiąc konstytucję, wprowadził naukę religii do szkół. Katecheci mieli nauczać za darmo, tak deklarował Glemp. Potem prymas dodał: „Biblia mówi, że nie godzi się pozostawić robotnika bez zapłaty”. Rekordziści potrafią pracować na trzech posadach, biorąc pensje z parafii, etatu nauczyciela religii w szkole i kapelana. W tym czasie absolwenci studiów walczą o etat pomywacza lub emigrują. Na wsiach wybiera się dyrektorów szkół zgodnie z zaleceniami wielebnych, ogranicza godziny WF, a zwiększa liczbę godzin religii. Powołanie Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu jest skandalem. Ludwik Dorn zgłosił biskupom „chęć współpracy administracji publicznej z proboszczami i organizacjami kościelnymi w dziedzinie bezpieczeństwa publicznego”!
Jestem młody, nie osaczajcie mnie
Staruszka, która do mnie podchodzi, nie słyszy: – Czy to geje protestują, czy coś innego? – To ludzie, którzy chcą świeckiego państwa – tłumaczę. – To niedobrze. Kościół to kultura – wykrzywia się z grymasem. Gdy w tym samym marszu szli pół roku temu, więcej takich staruszek żegnało się. Dziś jest spokojniej. Zresztą starszym ludziom nie chcą zmieniać rozumów. Specjalnie dla młodych wydrukowano te ulotki: „Jeśli choć trochę intryguje cię historia, poszukaj odpowiedzi na niektóre z pytań: Kiedy i w jakim celu wprowadzono celibat? Co się zdarzyło w noc św. Bartłomieja? Od kiedy papież jest nieomylny? Możesz zapytać katechety”. To w tym pokoleniu, wolnym od zabobonów, które czyta w internecie nowinki z zakresu techniki, medycyny i biologii, używa prezerwatyw, nie boi się słowa „prenatalne”, jest szansa na intelektualną samodzielność. Wystarczy przejrzeć strony, gdzie dyskutują. Nie chcą być stadem owiec: Własnowierca – strona religijnych wyzwoleńców; Edukacja Alternatywna; Wrocławska Grupa Wolnościowa;
Federacja Anarchistyczna; Wolne Szkoły... Chcą nie tylko rozdziału tronu od ołtarza, coraz częściej nie chcą ołtarzy. Czytają publikacje naukowe, filozofów, dyskutują o „Zakazanej archeologii” Cremo i Thompsona, która dowodzi, że człowiek istnieje na Ziemi od niepamiętnych czasów („Nie wierzcie we wszystko, co słyszycie. Bierzcie pod uwagę inne możliwości”), „Prośbie dziecka” Korczaka, „O skutkach stronniczości i fanatyzmu” Voltaire'a, „Czy ideologia wniosła pożyteczny wkład do cywilizacji” Bertranda Russella. Rafał Rudnicki, ten chłopak z dredami i sztandarem z kotem, jest na III roku socjologii i zna wielu takich, których antyklerykalizm nie jest antyreligijny:
– Wierzą, tylko nie chcą wierzyć w Kościele, demonstracyjnie, chcą religii w sferze prywatnej. Ja jestem antyreligijny. W moim domu zawsze była wielość światopoglądów, pradziadek ateista i działacz PPS przed wojną, dziadkowie protestanci, katolicy. Do pierwszej komunii mnie wysłali, bardziej żeby nie było mi smutno, jak inni dostają prezenty. Dziś nie wierzę w doktryny, bo usypiają rozum i powodują, że człowiek przestaje liczyć na siebie. Wierzę w krytyczny umysł. Dlaczego tu jestem? Bo przekroczono rozsądną granicę. Nie bronię nikomu wiary, ale o tyle mnie ona dotyka, że dorabiam, płacę podatki. Nie chcę, by szły na obligatoryjną wiarę w cuda.
Młodzi antyklerykałowie. Mają dość zewnętrzności, jazgotu w wierze. Są religijni wewnętrznie, cytują na swoich stronach Gordona Allporta, psychologa z Harvardu i badacza religii, który mówi, że religijność wewnętrzna wiąże się z niższym poziomem niepokoju, brakiem poczucia winy i lepszym dostosowaniem społecznym. Gdy religia jest tylko zewnętrzna i służy odnalezieniu się w obrębie grupy, poczucie winy i lęk są większe.
Ci młodzi czują się osaczeni. Dniem papieskim, kopcami papieskimi, szpitalami, ośrodkami, ulicami. Widzą jarmark i brak umiaru. – To w socjologii nazywa się przemoc symboliczna – mówi Rafał. – Przyznać się, że Wojtyła jest dla mnie konserwatystą czy założyć koszulkę z napisem „Nie płakałem po papieżu” to w Polsce nietakt.
Antyklerykałowie bacznie obserwują media. Wyliczają, że tylko w niedzielę w rocznicę śmierci papieża w TVP 1, 2, 3 i Polsacie nadano 40 godzin programów religijnych (nie licząc informacyjnych, które też o niczym innym nie mówiły... Jakub z Federacji Anarchistycznej na religię chodził siłą rozpędu. Nikt go nie pytał o zdanie, a nieukształtowany nie sprzeciwiał się. Też odrzuca ślepą wiarę w autorytety: – Gdy pytam, dlaczego Jan Paweł jest wielki, ludzie się oburzają, że szargam świętość: „Przecież komunizm obalił!”. Nie chcą dyskutować, że to bardziej skomplikowane, niż przyszedł i powiedział: „Niech zstąpi duch twój”, że to interesy, historia. Gdy podczas swoistej histerii związanej ze śmiercią papieża na niezależnym portalu Indymedia.pl opublikowaliśmy materiały o ciemnych stronach Watykanu, zrobił się taki szum, że zagrożono zajęciem serwera. Jestem ateistą, od kiedy wiem, że ateizm istnieje. To dla mnie najbardziej sensowna opcja i wkurza mnie paranoja, w którą popadają ludzie pod wpływem rachitycznych
rządów PiS. Nadgorliwością i strachem sami reprodukują mechanizmy zniewolenia.
W Pałacu Prezydenckim nie przyjęto petycji, którą chcieli złożyć. Janowi Kosteckiemu, prezydentowi Polskiej Ligi Obrony Praw Człowieka w Szczecinie, puszczają nerwy: – Łobuz, kurdupel, kaczory do wora, a wór do jeziora! Siedziałem pięć lat w więzieniu za walkę o własne poglądy, dziś zdeptane przez tego „dziada”. Ja z tym dziadem walczyłem o to, żeby w Polsce było prawo, to dla mnie kiedyś był kolega, teraz nie uznaje innego prawa poza swoim! W kwietniu 2004 r. Kostecki wysłał list do papieża: „Eminencjo rodem z Polski... Dlaczego pozwalasz, by biskupi kropidłem wyświęcali uzbrojone po zęby jednostki wojskowe jadące na wojnę do Iraku? Eminencja na swoich audiencjach przyjmuje ludzi, którzy w sposób nieprawy dorobili się majątków. Jesteś, Eminencjo, pruderyjny, pozwalasz na stawianie sobie pomników...”. Za ten list gdańszczanie z oskarżenia prywatnego podali Kosteckiego do sądu. Łysych chłopaków z Obozu Narodowo-Radykalnego, którzy zebrali się pod Kolumną Zygmunta z szubienicą i poglądami na sztandarach: „Bóg,
honor i ojczyzna”, trzyma policja. Zagraniczne wycieczki fotografują to jak cyrk...
Granica
15 kwietnia o 20.15 każdy dzieciak w Polsce zobaczył w TVP 1 film „Pasja”, znany z krwi, naturalistycznych scen dręczenia człowieka. KRRiTV ustanowiła: „Jest zabronione rozpowszechnianie audycji zagrażających fizycznemu, psychicznemu lub moralnemu rozwojowi małoletnich, w sposób nieuzasadniony eksponujących przemoc, w porach innych niż między 23 a 6 rano”. Szkoda miejsca, żeby robić wyliczankę, jak wybiórczo traktuje się zakazy. Siedzę w zimnej piwnicy, zwanej Czarną Emilką. Na ścianach napisy: „Nie chcemy tresury”, „Nie wpadaj w paranoję” (z „Krzykiem” Muncha w tle). Tu co tydzień zbierają się, konspirując, młodzi, niepokorni, z liceów, gimnazjów. To oni leżeli krzyżem przed Ministerstwem Edukacji, czekając na kolejne objawione pomysły min. Zielińskiego. Janek, do niedawna uczeń w Lesznowoli, opowiada: – W mojej szkole na lekcjach odpytywali z tego, co było na ostatniej mszy. Ania: – U mnie nieobecności na rekolekcjach były w tym roku nieobecnością w szkole bez możliwości usprawiedliwienia. Dawid: – Gdy
próbowałem dyskutować o „Kodzie Leonarda da Vinci”, ksiądz powiedział, że nie będę zbawiony. Piotrek: – Zgłosiłem w swojej szkole, żeby zamiast religii wprowadzono pakiet humanistyczny, z etyką, religioznawstwem, filozofią. Albo niech religię nazwą lekcją katolicyzmu. Bez echa. Śmieją się z posła Pięty, który chce wyganiać dyrektorów ze szkół za edukację seksualną. Mówią: – Zgodnie z religią katolicką, człowiek został stworzony „na obraz i podobieństwo”, ale dla posła tylko od pasa w górę. Słyszeli od dziewczyn z Nazaretanek, jak siostry w internacie zabierały z półek „Harry'ego Pottera”. Alek mówi: – Przekroczyliśmy granicę. Ale ostateczne zwycięstwo należy do rozumu. Na pytanie CBOS: „Czy zaliczył(a)by pan(i) siebie do ludzi, którzy kierują się w życiu wskazaniami Jana Pawła II?” w maju 2005 r. 27% odpowiedziało: „Zdecydowanie tak”, w kwietniu 2006 r. już tylko 18%.
Ela Józefowicz w piśmie anarchistycznym „Inny Świat”, pisze: „Wierzę, że nie jestem tylko organizmem, wierzę, że życie jest podróżą ku nieznanemu celowi. Nie odbieram nikomu jego wiary i nadziei, nie chcę tylko, aby wciąż narzucano mi jakąś najświętszą wizję świata, jeżeli stać mnie na własną”. Chcą wierzyć sobie po cichu. Milczeli. Ale Kościół zessany z polityką zaczął na nich wpływać. Kolejny efekt wahadła nas czeka?
Edyta Gietka