Kilkudziesięciu rannych w pierwszym biegu byków w Pampelunie
Setki śmiałków uciekały rano wąskimi uliczkami Pampeluny w północno-wschodniej Hiszpanii przed rozjuszonymi bykami. Rozegrał się tam pierwszy bieg tegorocznej fiesty świętego Fermina, patrona Nawarry. Kilkadziesiąt osób zostało rannych.
07.07.2004 | aktual.: 07.07.2004 18:49
Żaden z biegnących przed zwierzętami Hiszpanów i przyjezdnych nie został wzięty na rogi, ale wiele osób przewróciło się.
45 osób zostało rannych, w większości lekko. Jednak osiem z nich, ze wstrząsem mózgu, obrażeniami kręgosłupa i zwichnięciami trafiło do szpitali - podał lokalny Czerwony Krzyż. W tej grupie znalazło się trzech amerykanów, Francuz i przybysz z RPA.
Wszystko rozegrało się w ciągu dwóch minut, co jest dość krótkim czasem jak na pampeluńskie biegi.
Rozpoczęta we wtorek fiesta "sanfermines" to nieustanne zabawy, parady, koncerty i tańce, ale siedem gonitw byków i ludzi, zwanych encierros, jest jej najważniejszą atrakcją. Do pokonania jest 825 metrów dzielących zagrodę dla byków od areny, na której po południu zwierzęta tradycyjnie giną.
Pampeluńską fiestę, której początki sięgają XVI wieku, spopularyzował w dwudziestoleciu międzywojennym Ernest Hemingway w krótkiej powieści "Słońce też wschodzi". Co roku przybywa na nią mnóstwo gości z Hiszpanii i z zagranicy. W tym roku oczekuje się dwóch milionów gości.
Od roku 1924, kiedy rozpoczęto prowadzenie statystyk "sanfermines", w encierros zginęło 14 osób. Ostatnią śmiertelną ofiarą był w ubiegłym roku 62-letni Fermin Etxeberria z Pempeluny.
Rannych jest zawsze o wiele więcej, tym bardziej, że nieodzownym elementem pampeluńskiej fiesty jest nocna zabawa do upadłego, a do biegów zgłaszają się ludzie jeszcze podochoceni alkoholem. Niejeden z wyczerpanych uczestników gonitw ma za sobą kilkanaście godzin nieustannej imprezy, tymczasem do obrony przed rozjuszonym zwierzęciem - co najwyżej zwiniętą w rulon gazetę.