PolskaKilka dni temu zaczął się największy koszmar jej życia...

Kilka dni temu zaczął się największy koszmar jej życia...

Kiedy 10 dni temu Agnieszka Madecka zawoziła syna na spotkanie z ojcem, nie przypuszczała, że właśnie rozpoczyna się największy od lat koszmar w jej życiu. Ojciec, jak co tydzień, odebrał 9-letniego Alberta w jednym z poznańskich hoteli.

Kilka dni temu zaczął się największy koszmar jej życia...
Źródło zdjęć: © WP.PL

15.10.2009 | aktual.: 15.10.2009 11:30

– Uprzedziłam go, że dziecko właśnie skończyło leczenie – opowiada ze łzami w oczach kobieta. – Wiedziałam, że zamierzał grać w piłkę. Ja zaś wolałam, żeby syn nie biegał.

Osiem godzin później na umówionym miejscu nie zastała ani mężczyzny, ani syna.
– Wysłał mi SMS-a, że zaniedbałam dziecko, że syn jest chory, że będzie go leczył i nie zamierza go oddawać – opowiada roztrzęsiona kobieta.
Zdenerwowanie Agnieszki Madeckiej potęgował jeszcze strach, że coś może stać się z jej drugim dzieckiem. Nienarodzonym. Termin porodu przypadał za dwa tygodnie.

– Natychmiast zgłosiliśmy się na policję, ale tam potraktowano nas niepoważnie – opowiada. – Poprosiłam, żeby sprawdzili w Toruniu, gdzie mieszka ojciec mojego syna, czy dziecko jest na miejscu. Nikt tego nie zrobił. Usłyszeliśmy, że cokolwiek można zrobić dopiero w poniedziałek. To był najgorszy weekend w moim życiu.
W tym czasie Madecka kilkakrotnie usiłowała skontaktować się z byłym partnerem. Za każdym razem słyszała, że on lepiej zajmie się ich synem. Powtórzył to również nam.

– Moja reakcja była zasadna – powiedział w rozmowie telefonicznej. – Mój syn jest ze mną, bo moja była konkubina rodzi na dniach i nie wyobrażam sobie, żeby jakiś obcy facet się nim zajmował. Zresztą syn nie chce mieszkać w slumsach, a ja zapewniam mu luksusowe warunki życia.

Madecka i jej przyszły mąż mieszkają w barakach przy ulicy Opolskiej w Poznaniu – trzypokojowe mieszkanie jest jednak wyremontowane, zadbane i trudno je określić mianem slumsów.

– Zresztą syn chce być ze mną – dodaje ojciec chłopca. – Nie zrobiłem nic wbrew prawu.
Co innego jednak wynika z działań sądu i prokuratury. Madecka w poniedziałek zjawiła się w sądzie rodzinnym w Poznaniu.
– To, czego nie chcieli przyznać policjanci, czyli, że doszło do porwania, sędzia Beata Bukowska stwierdziła na wstępie – opowiada. – W ciągu kilku godzin zrobiła dla mnie tyle, ile drogą urzędową załatwiałabym może trzy miesiące.

Jeszcze w poniedziałek powędrowały z Poznania do Torunia dokumenty nakazujące odebranie dziecka ojcu oraz zakaz opuszczania przez dziecko kraju wraz z wnioskiem o zablokowanie paszportu.

– Sąd zrobił absolutnie wszystko, co w tej sytuacji mógł zrobić – mówi Jarema Sawiński, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Poznaniu.
Agnieszka Madecka następnego dnia złożyła w prokuraturze zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa.

– Wydany został nakaz zatrzymania – mówi Magdalena Mazur-Prus, rzecznik poznańskiej Prokuratury Okręgowej. – Okazał się jednak nieskuteczny.
Policja w Toruniu twierdzi, że ani ojca, ani dziecka nie ma w miejscu zamieszkania.

– Mężczyzna jest poszukiwany listami gończymi na terenie całego kraju – informuje Artur Rzepka, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Toruniu.
We wtorek poszukiwania zostały rozszerzone na całą Unię – za ojcem Alberta został wydany Europejski Nakaz Aresztowania. Jeśli gdziekolwiek w Europie ojciec 9-latka zostanie wylegitymowany, w systemie pojawi się informacja, że jest poszukiwany i za co. Za porwanie dziecka grozi mu zaś do trzech lat pozbawienia wolności. Straci również te prawa, które do syna do tej pory posiadał.

– Zaczęłam kojarzyć fakty, na które wcześniej nie zwracałam uwagi – opowiada kobieta. – Wychowawczyni mówiła, że Albert chwalił się wyjazdem za granicę, prosił dziadków o pokazanie na mapie Dominikany, a mnie poprosił o pokazanie mu paszportu, żeby móc pooglądać pieczątki. Paszport zniknął razem z nim. Teraz wiem, że były partner zaplanował wszystko wcześniej.

Nieoficjalnie wiadomo, że mężczyzny nie ma w Toruniu.
– Sprawdzono wszystkie miejsca, w których mógł przebywać, przesłuchano osoby mogące coś na jego temat wiedzieć – mówi Magdalena Mazur-Prus. – Przypuszczamy, że udało mu się wyjechać z kraju, zanim wydane zostały wszystkie postanowienia i listy gończe.

– Ja czuję, że już go nie zobaczę – krzyczy rozpaczliwie szlochając matka chłopca. – I znów będę miała tylko jedno dziecko...
W środę 7 października, cztery dni po porwaniu, Agnieszka Madecka urodziła zdrowego synka.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)