PolskaKierownictwo SLD krytyki nie zniesie

Kierownictwo SLD krytyki nie zniesie

"Gazeta Wyborcza" dowiedziała się, że
kandydaci na parlamentarzystów z SLD muszą podpisywać
zobowiązanie, że nie będą atakować innych pretendentów Sojuszu -
pod groźbą wykreślenia z listy. "W praktyce uniemożliwia to
krytykę kierownictwa partii" - oburza się jeden z kandydatów.

13.08.2005 | aktual.: 13.08.2005 09:45

Lojalkę podpisują wszyscy kandydaci Sojuszu przed rejestracją listy. To ostrzeżenie: jeśli skrytykują innego kandydata SLD - w tym przedstawicieli władz partii - wylecą z listy. Dla okupujących pierwsze miejsca parlamentarzystów SLD to wyrok: jeszcze przed wyborami mogą pożegnać się z widokami na poselski fotel w przyszłej kadencji.

"Takie zobowiązanie to nic zdrożnego, wynika ono wprost z założeń kodeksu etycznego Sojuszu" - tłumaczy poseł Krystian Łuczak, szef SLD w Kujawsko-Pomorskiem. "Kierownictwo można krytykować, ale na forach wewnętrznych partii".

Lojalka właśnie zdała egzamin w Kujawsko-Pomorskiem. Startujący z Bydgoszczy wojewoda Romuald Kosieniak, żeby przypodobać się swoim wyborcom, w ubiegłym tygodniu zaproponował przeniesienie Urzędu Marszałkowskiego z Torunia do Bydgoszczy. Sprowokował tym regionalny konflikt, za co skrytykowali go i toruńscy, i bydgoscy parlamentarzyści ze wszystkich opcji. Poza SLD. "Nie chcę tego komentować, bo czas wyborczy jest gorący i prowadzi do wielu niepotrzebnych udramatyzowań" - wił się poproszony o opinię poseł SLD Jerzy Wenderlich, numer trzy na toruńsko-włocławskiej liście poselskiej - pisze "Gazeta Wyborcza".

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)