"Kierowca rozbitego autokaru nie miał doświadczenia"
44-letni kierowca polskiego autokaru, który w piątek uległ wypadkowi w Serbii nie miał doświadczenia w prowadzeniu piętrowego autobusu - powiedział drugi kierowca Zdzisław Kucharczyk w TVN24. Zdaniem szefa firmy przewozowej "Moana" ani brak ważnych badań technicznych pojazdu, ani brak doświadczenia kierowcy nie były przyczynami wypadku.
14.07.2008 | aktual.: 14.07.2008 14:51
Prowadziłem autokar przez cztery godziny. Potem prowadził kolega. Ściągało na prawą stronę, więc radziłem mu, żeby trzymał się środka drogi. Gdy w pewnym momencie zobaczył, że zjeżdża z jezdni, szarpnął kierownicą w lewą stronę i położył autobus - podkreślił Kucharczyk. To jest doświadczony kierowca, ale nie miał doświadczenia w jeździe autokarem piętrowym - dodał.
Serbski prokurator przedstawił w niedzielę kierowcy zarzut ciężkiego przestępstwa przeciwko bezpieczeństwu ruchu drogowego. Mężczyzna przyznał się do winy. Został tymczasowo aresztowany na miesiąc. Grozi mu do ośmiu lat więzienia.
Kierowca był doświadczony, miał wieloletni staż w zawodzie W bielskiej prokuraturze rozpoczęły się pierwsze przesłuchania w sprawie wypadku polskiego autokaru w Serbii. Szefowa Prokuratury Okręgowej w Bielsku-Białej prokurator Katarzyna Kuklis poinformowała, że - zgodnie z przepisami - przesłuchani muszą być wszyscy poszkodowani w wypadku. Zeznania złożą również m.in. przedstawiciele organizatora wyjazdu, właściciel firmy transportowej, pilot wycieczki i drugi kierowca autokaru.
Część osób nie będzie musiała składać zeznań w bielskiej prokuraturze. Poszkodowanych przesłuchają policjanci w miejscowościach, w których mieszkają.
"Kierowca miał wieloletni staż w zawodzie"
Szef firmy przewozowej "Moana" z Rudy Śląskiej, do której należał rozbity w Serbii autokar, jest przekonany, że ani brak ważnych badań technicznych pojazdu, ani brak doświadczenia kierowcy nie były przyczynami wypadku.
Kierował różnymi samochodami i autobusami, także większymi od tego, który uległ wypadkowi, np. przegubowymi. Nie można mówić o braku jego doświadczenia czy umiejętności - powiedział Józef Rzepka.
Odniósł się w ten sposób do wypowiedzi drugiego kierowcy autobusu, który powiedział "Rzeczpospolitej", że jego kolega pierwszy raz prowadził piętrowy autobus i dopiero uczył się nim jeździć. Rozmówca gazety wskazał też na błąd kierowcy w momencie, kiedy autobus już zjechał na pobocze.
Rzepka nie widzi również związku między wypadkiem a faktem, że termin ważności badań technicznych autokaru upłynął 9 lipca, czyli dwa dni przed katastrofą. Tego samego zdania jest serbska policja- podkreślił.
Według szefa "Moany" na fakt upływu terminu badań technicznych przed planowanym powrotem autokaru z Bułgarii powinna zwrócić uwagę policja podczas kontroli pojazdu przed jego wyjazdem 30 czerwca. Policjanci sprawdzili wówczas 15-letni autokar pod względem technicznym; obejrzeli układ hamulcowy, jezdny, stan ogumienia i oświetlenia. Autobus został dopuszczony do ruchu.
Policjant nie mógł postąpić inaczej. W dniu sprawdzenia autokaru, czyli 30 czerwca, badania techniczne były ważne. Funkcjonariusz nie mógł zakładać z góry, że właściciel pojazdu nie wywiąże się obowiązku przeprowadzenia kolejnych badań w wymaganym terminie - powiedział nadkomisarz Piotr Bieniak z zespołu prasowego śląskiej policji.
W sobotę 44-letniemu kierowcy polskiego autokaru postawiono w Serbii zarzut ciężkiego przestępstwa przeciwko bezpieczeństwu ruchu drogowego i aresztowano na 30 dni. Zgodnie z serbskim kodeksem karnym grozi mu od roku do 8 lat więzienia. Trafił do aresztu śledczego w Sremskiej Mitrowicy.
Rzepka zapewnił, że aresztowany kierowca ma na miejscu pomoc prawną i konsularną, zaangażowany jest adwokat. Dodał, że jego firma zapewniła również pomoc będącej w kraju rodzinie kierowcy.
Właściciel "Moany" nie chciał rozmawiać o bliższych szczegółach organizacji wyjazdu do Bułgarii oraz wypadku, tłumacząc, że wszystkie informacje przekazuje inspekcji transportu drogowego, która kontroluje jego firmę.
Do wypadku autokaru z 66 polskimi turystami wracającymi z pobytu w Bułgarii doszło w piątek o godz. 6.30 rano w okolicach miejscowości Indija, 20 km od Belgradu. Zginęło sześć osób, w tym dwoje dzieci.
Będą sankcje wobec biura podróży?
U wojewody śląskiego Zygmunta Łukaszczyka odbywa się spotkanie z grupą prawników, policjantów i specjalistów w sprawie wypadku autokaru w Serbii. Wojewoda chce zasięgnąć opinii wśród specjalistów dotyczących możliwości zastosowania sankcji przez Urząd Wojewódzki wobec biura podróży, które zorganizowało feralny wyjazd do Bułgarii. Zygmunt Łukaszczyk nie wyklucza nawet unieważnienia firmie licencji na organizowanie wycieczek.
Wojewoda śląski już w sobotę spotkał się z właścicielką bielskiego biura podróży. Przyznał, że spotkanie nie miało spokojnego przebiegu. Według wojewody, zachowanie właścicielki podczas spotkania było niewłaściwe.
Zygmunt Łukaszczyk zażądał wyjaśnień w sprawie dopuszczenia autokaru do użytkowania. Chce także, by zostało sprawdzone, czy rzeczywiście pojazd w dniu wypadku miał ważne badania techniczne.